18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląskie: głos w sporze o krzyż

Redakcja
Ireneusz Dudek, muzyk
Ireneusz Dudek, muzyk Fot. Mikołaj Suchan
Spór o krzyż stojący przed Pałacem Prezydenckim rozpala emocje Polaków. Na pytanie - dokąd zaprowadzi nas ta narodowa awantura między obrońcami krzyża a zwolennikami przeniesienia go do kościoła - odpowiadają "PDZ" znane osoby z regionu

Kazimierz Kutz, poseł na Sejm, reżyser

Mam wrażenie, że odkilku tygodni dzieje się w Polsce coś, co wprawdzie z trudem mieści się w głowie współczesnego człowieka, ale niewątpliwie będzie ważne dla przyszłości naszego kraju. Oto najpierw uaktywnia się grupa ludzi - o których Norman Davies mówi wprost: sekta - i pod wodzą prezesa Jarosława Kaczyńskiego epatuje społeczeństwo (dobrze wyreżyserowanym) nocnym czuwaniem, wysiadywaniem pod krzyżem i demonstracyjną pobożnością.

Garstka fanatyków, ewidentnie kierowana zza kulis przez polityków, terroryzuje państwo i szantażuje resztę obywateli, wmawiając tej reszcie brak poszanowania dla symboli religijnych oraz lekceważenie znaku krzyża. Jakby nie zwracając zresztą uwagi na fakt, że ten konkretny krzyż nie został poświęcony. Przez długie dnie, w milczeniu przygląda się temu Kościół, którego hierarchowie nawet nie proponują, żeby krzyż przenieść do pobliskiej świątyni. A na Krakowskim Przedmieściu jest ich kilka!

Takie sytuacje, mimo że nienormalne, już się jednak w Polsce zdarzały. Może nawet się do nich przyzwyczailiśmy. I nie o nich mówiłem, że są ważne dla przyszłości Polski. Uważam, że przełomem w polskiej demokracji okazał się poniedziałkowy wieczór. Kilka tysięcy ludzi, głównie młodych, postanowiło wreszcie pokazać, że nie pozwoli się szantażować "świętościami". To byli młodzi Europejczycy, którzy uważają, że modlić się należy w świątyniach, i że to jest prywatna sprawa każdego katolika. Jestem zresztą pewien, że w tym tłumie byli także katolicy, którym na myśl nawet nie przyszłoby przywiązywać się do krzyża na o-czach spacerujących tłumów; turystów i przechodniów.

Demonstracja normalności była dla mnie czymś fenomenalnym. To też był spektakl, ale ten, jak go sobie nazwałem, warszawski "Przystanek Woodstock", nie miałby miejsca, gdyby nie absurdalne zachowanie ludzi, nazywających siebie obrońcami krzyża.

Uważam, że my, myślący inaczej niż kilkudziesięciu fanatyków, nie mamy już innego wyjścia. Ta nieoczekiwana zabawa przed Pałacem Prezydenckim, ten cały - jak to się mówi po śląsku - "szpigel plac", to zdrowa reakcja ludzi, którzy nie chcą być do niczego przymuszani. A już na pewno nie chcą się na rozkaz modlić, zawodzić pieśni religijnych i umartwiać.

Najbardziej bolesne jest jednak to, że sednem całej sprawy nie jest ani wiara, ani poszanowanie cierpienia, ani żadne inne ludzkie uczucie. To jest po prostu bezpardonowa, wyrachowana gra polityków Prawa i Sprawiedliwości, w której narzędziem może być wszystko; nawet śmierć własnego brata. A świat na nas patrzy... HW-M

Ireneusz Dudek, muzyk

Nie jestem przeciwnikiem krzyża, nie muszę się go wstydzić. Nie uważam też, że krzyż ma być tylko w kościele. W naszej tradycji jest on także przy drodze, przed domem, w po-lu. Tu, gdzie mieszkam, z dala od miasta, są przydrożne kapliczki i nikomu nie przeszkadzają. Wpisują się w polski pejzaż. Krzyż przed Pałacem Prezydenckim jest czymś więcej niż tylko znakiem wia-ry. Upamiętnia straszną tragedię smo-leńską, a także to, że w tej tragedii byliśmy wszyscy razem. Byliśmy jednością. Jako katolik uważam, że spór wokół tego krzyża muszą rozwiązać kompetentne władze. Od tego są, by pokojowo pogodzić strony i znaleźć kompromis.

Mnie nie przeszkadza to, że pod krzyżem modlą się ludzie. Sprzeciwiam się stanowczo nazywaniu ich starymi oszo-łomami, ludźmi nawiedzonymi itp. Dlaczego ktoś, kto na ulicy odmawia mantrę, odbierany jest naturalnie, a jak odmawia "zdrowaśki", to ma być oszołomem? Ja te-go nie akceptuję, bo to zbyt duże uproszczenie. Nikomu nie odmawiam prawa do "zdrowasiek". Żyjemy w Europie, która laicyzuje się coraz bardziej. Byłem nieda-wno we Francji i Holandii, gdzie widziałem, że tam pozycja wiary nie jest silna. Nie o to nam chyba chodzi, by się z nimi równać. Nie tak do nas przemawiał papież Jan Paweł II. Polska miała promieniować na inne kraje europejskie. Promieniować swoją wiarą. Jestem osobą wierzącą i nie chciałbym żyć w państwie świeckim.

Spór o krzyż przed Pałacem Prezydenckim wpisuje się w szerszą dyskusję wywołaną ostatnio w kraju, a dotyczącą rozdziału Kościoła od państwa, od polityki. Chciałbym poznać takiego odważnego, który potrafi odciąć te sprawy jedną linią. Jeżeli krzyż ma być tylko w kościele, to w takim razie trzeba by zakazać organizowania pielgrzymek. Pielgrzymi też przecież zajmują przestrzeń poza świątynią. Sprawy Kościoła i państwa ciągle będą się zazębiać. TES

Adam Gierek, profesor, europoseł

Obrona krzyża przed Pałacem Prezydenckim przypomina mi mrocz-ne średniowiecze. Ktoś, kto patrzy na te wydarzenia z boku, ktoś z zagranicy, ma właśnie takie skojarzenia. Średniowieczny fanatyzm. To nie przynosi Polsce chwały. Specjalnie postawiono krzyż w tym miejscu, by wokół niego rozgrywać swoje sprawy polityczne. I to jest bardzo przykre. Kościół mógłby w sposób dyplomatyczny rozwikłać ten spór, ale się nie spieszy, woli patrzeć z boku. Nie przeszkadza Kościołowi, że ten symbol religijny jest wykorzystywany do pozareligijnych celów. Tak nie powinno być. Ze zdumieniem słuchałem wypowiedzi obrońców krzy-ża, w których było pełno przekleństw. Jestem osobą niewierzącą, ale dla mnie te przekleństwa w tym miejscu i z ust rozmodlonych osób były profanacją krzyża, którego tak fanatycznie strzegą.

Uważam, że decyzja o przeniesieniu go do kościoła św. Anny była słuszna, jestem przeciwny, by stał właśnie w tym miejscu. Mamy wiele innych symboli i sposobów, za pomocą których można upamiętnić śmierć ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Przypomnę, że już na Wawelu jest tablica przypominająca o tej tragedii i o wszystkich ofiarach. Jeżeli to nie wystarczy, można przygotować następną tablicę i umieścić ją w Pałacu Prezydenckim. Można powiesić tam portret zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a nawet jedną z sal nazwać jego imieniem. Wielu znakomitych ludzi jest w ten sposób honorowanych na przykład w polskim parlamencie. Jeśli więc Wawel nie wystarcza, szukajmy porozumienia, a nie awantury. TES
Wojciech Świątkiewicz, profesor, socjolog

Rozsądne komentarze na temat tego, co wydarzyło się pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim, będą możliwe dopiero wtedy, kiedy opadną emocje. Dziś jest to temat zbyt kontrowersyjny i wywołujący zbyt duże emocje. Nie ma wątpliwości, że pod krzyżem toczy się spór o symbole, które odsyłają nas do świata wartości.

Spory toczą się między różnymi grupami społecznymi. Tam nie ma podziału na: my i oni, na swoi i obcy. Wyodrębniłbym cztery struktury społeczne. Grupa pierwsza to ci, którzy uważają się za strażników krzyża i gotowi są bronić go do końca, ale zaraz obok jest grupa, która chce upamiętnienia katastrofy pod Smoleńskiem - wszystko jedno w jaki sposób - ale nie jest generalnie przeciwko krzyżowi. W grupie trzeciej znajdują się osoby, które wpisują się w wywołaną ostatnio dyskusję o świeckości państwa i usuwaniu krzyży z przestrzeni publicznej. Grupa czwarta ujawniła się wyraźnie również podczas poniedziałkowej manifestacji pod hasłem: jest krzyż, jest impreza. Zatrzymano zresztą kilka osób będących pod wpływem alkoholu.

Mamy więc pod krzyżem przekrój społeczeństwa taki, jaki on jest w rzeczywistości. Mamy tam spory religijne, polityczne i happeningi.

Badania opinii społecznej wykazują, że ponad 70 proc. respondentów oczekuje przeniesienia krzyża do kościoła, a niewiele więcej - upamiętnienia ofiar katastrofy lotniczej. Co to oznacza? Opinia społeczna domaga się, by krzyż przed Pałacem Prezydenckim zastąpić innym symbolem pamięci tak, żeby nastąpiła ciągłość w doświadczaniu tych wartości, które doprowadziły do postawienia krzyża w tym miejscu. Myślę, że władze powinny kierować się tą właśnie opinią społeczną. Oczywiście, dla niektórych ten spór o symbol religijny przed Pałacem Prezydenckim jest tylko pretekstem do stawiania pytań o świeckość państwa. Czy w przestrzeni publicznej - na placach, przy drogach czy w szkole - powinny być symbole religijne? Te pytania są stawiane przez filozofów, politologów i polityków. TES

Wojciech Kuczok, pisarz, scenarzysta

Życie bywa bardziej zaskakujące od literatury, co w moim przypadku oznacza przedziwny związek rzeczywistych wydarzeń z powieścią "Spiski", którą wła-śnie skończyłem pisać. W jednej ze scen tej książki szalony konserwator sztuki postanawia usunąć z Giewontu słynny krzyż, co wywołuje ogólnokrajową rebelię w tego krzyża obronie. Ostatnią kropkę mojej powieści postawiłem w czerwcu, a z początkiem sierpnia rozpoczęła się awantura o krzyż pod Pałacem Prezydenckim. Byłem przerażony, obserwując, jak moja fikcja w jakiś demoniczny sposób ożywa i dzień po dniu wypełnia życie Polaków. Nie jest jednak wykluczone, że potencjalni recenzenci i tak postawią mi zarzut "żerowania na doraźnej sytuacji politycznej"...
Sytuacja, już ta prawdziwa, napawa mnie zażenowaniem i wstydem, bo dramatycznie obnaża słabość władz państwowych. Przez jakiś czas miałem złudzenie, że posunęliśmy się o kilka kroków do przodu od czasów procesu Doroty Nieznalskiej i awantury o krzyż na Żwirowisku w Oświęcimiu. Teraz już wiem, że nic z tego, że dalej tkwimy w jakimś zapyziałym mentalnym zaścian-ku, w ponurej atmosferze religijnego fanatyzmu. HW-M

Dariusz Miłkowski, dyr. Teatru Rozrywki w Chorzowie

Obserwuję sytuację z coraz większym zażenowaniem, ale też coraz częściej żal mi ludzi, którzy stali się obiektem politycznej manipulacji. Bo nie mam wątpliwości, że znakomita większość obrońców krzyża rozpoczęła swój protest w najlepszej - przy całej wieloznaczności tego słowa - wierze. Stało się jednak coś, co w cywilizowanym świecie nie powinno się zdarzyć. Politycy wykorzystali religijne zaangażowanie tych ludzi do własnych celów i w rezultacie wystawili ich na pośmiewisko, a przy okazji rozkręcili spiralę niekontrolowanej nienawiści.

Nigdy nie byłem świadkiem tak cynicznego wykorzystywania emocjonalnego i nie waham się nazwać tego postępowania okrutnym. Ale planowana przez polityków akcja pod krzyżem okazała się mieczem obosiecznym i wyzwoliła w społeczeństwie naturalną potrze-bę protestu. Poniedziałkowa "kontrofe-nsywa" zwolenników przeniesienia krzyża do kościoła św. Anny rodziła się na internetowych forach. Tysiące ludzi, które przyszły pod Pałac Prezydencki, protestowały przeciw mieszaniu religii z życiem polityczno-społecznym. HW-M

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!