Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Cadykowie śląskiej godki

Michał Smolorz
W początku lat 90. ubiegłego wieku pojawiło się w Polsce kilku konkurujących z sobą rabinów. Każdy uważał się za jedynie uprawnionego do wydawania certyfikatów koszerności (zwłaszcza dla koszernych wódek, które wtedy były bardzo popularne), żaden nie uznawał jurysdykcji konkurentów. Dziś podobną sytuację mamy na rynku śląskiej godki, na którym ulokowało się kilku mędrców, z których każdy uważa się za naczelnego rabina śląskości.

Ba, za cadyka nawet ! Bo rabinem zostaje się po szkole, a cadyka sam Pan Bóg powołał, by ludowi wykładał jego racje. Cadykowie okopali się i żaden na krok nie u-tąpi - więc coraz częściej nachodzi mnie myśl, że godka nigdy nie doczeka się rozsądnego uporządkowania, opracowania i wpisania na listę dóbr chronionych. A wkońcu przepadnie z kretesem.

Granica podziału wcale nie przebiega wzdłuż linii oddzielającej Marię Pańczyk od reszty świata, pani senator jest tylko jedną z wielu stron sporu o śląską koszerność. Co najwyżej wyróżnia się tym, że wraz ze swym sanhedrynem pragnie utrzymać śląskość w PRL-owskich ryzach ludowości, ubierać w cepeliowskie kubraczki i hodować w rezerwacie ażdo naturalnej i nieuniknionej śmierci. Na przeciwległym biegunie jest klub stowarzyszeń skupionych wokół pani prof. Jolanty Tambor, który miał ambicje stworzyć naukowe podstawy godki i promować ją w parlamencie. Organizował konferencje, wizytował Sejm i wydawało się, że zrodzi się z tego poważne dzieło o naukowych podstawach. Niestety, po wydaniu "Ślabikorza" impet tej grupy osłabł i owoców dalszej pracy nie widać. Pani profesor poszła na garnuszek wojewo-dy jako pełnomocnik ds. mniejszości narodowych i etnicznych; efektów tej misji też zresztą nie widać, zwłaszcza gdy spogląda się na jawnie koniunkturalną i konformistyczną działalność pana Zygmunta Łukaszczyka.

Autorytetu ani jednej, ani drugiej grupy nie uznaje nieprzejednany cadyk Dariusz Dyrda, redaktor Ślůnskigo Cajtůnga. Jak głosi anegdota, Dyrda poszedł raz na spotkanie "uczonych", z którego wyszedł z hukiem i z mocnym postanowieniem, że nigdy tam nie wróci - ponieważ stwierdził, że komisja do spraw śląskiej godki nie mówi po śląsku, tylko po polsku. Opracował więc własną pisownię, słownictwo i reguły gramatyczne śląskiego języka, który promuje w swojej gazecie i uznaje za jedynie słuszne. Owszem, czasami dopuszcza wymianę poglądów, ale pogadać sobie można, a on i tak zrobi po swojemu. Przygarnął nawet Mariana Makulę, niezrównanego barda, śląskiego Wernyhorę, autora piosenek i przekładów literackiej klasyki na godkę. Makula też przejawiał inklinacje do bycia samodzielnym cadykiem, ale chyba już mu przeszło, dostał u Dyrdy swój kącik, uznał jego autorytet i pod jego skrzydłami tworzy swoje bery i bojki.

No i wreszcie - last but not least - jest mój Czcigodny Kolega z łamów DZ Marek Szołtysek, który też nie uznaje autorytetu ani tamborowców, ani dyrdowców, ani żadnego innego. To zrozumiałe, ponieważ jego dzieło - jak sam skromnie przyznaje - jest prekursorskie, najlepsze, najgłębiej przemyślane, najlepiej przyswajalne i jako jedyne odpowiada potrzebom odradzającej się śląskości. Też opracował swoją autorską pisownię, napisał własną literaturę od baśni do biblii, stworzył własne interpretacje dziejów, swoje przekłady i wykłady, własną filozofię i jej autorską egzegezę, swoją geografię, matematykę, fizykę i biologię. Słowem otrzymaliśmy dzieło kompletne, niewymagające dalszej reinterpretacji ani tym bardziej konfrontacji. Jedyne dopuszczalne pole manewru polega na przyłączeniu reszty Górnego Śląska do panaszołtyskowej republiki, czego wykluczyć nie można.

Rabini konkurujący u progu III RP o wyłączność na certyfikowanie spirytualiów, na długie lata pogrążyli się w pieniactwie, wzajemnych oskarżeniach o uzurpację, a w konsekwencji w przewlekłych procesach. A koszerna wódka, która szybko stała się rynko-wym szlagierem, skutkiem tych awantur równie szybko stoczyła się w zapomnienie. Dziś jest tylko niszowym trunkiem, po który sięgają co najwyżej hobbyści. Nie mogę wyzbyć się przeczuć, że taki sam los czeka śląską godkę. W odruchu rozpaczy ktoś rzucił sensowne hasło powołania Rady Języka Śląskiego, ale już słychać cadyków, którzy na wszelki wypadek kontestują to ciało, choć jeszcze nie powstało. Teraz już wierzę, że Ślązacy to nieodrodny szczep narodu polskiego, zwłaszcza w kategorii polskiego piekła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!