Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztoler: Historycy też się mylą i plotą bzdury. O Śląsku także

Grzegorz Sztoler
arc.
Błędy bywają różne, zawinione i niezawinione. Człowiek jest tylko człowiekiem, historyk też. Więc i jego błądzenie jest wytłumaczalne.

Czasami jest to, nazwijmy rzecz po imieniu, wynik niechlujstwa, częściej jednak pośpiechu. Wtedy właśnie dają o sobie znać literówki, błędy ortograficzne. To naturalne, że przy powstawaniu publikacji, daje o sobie znać "zmęczenie materiału", czyli twórcy, który zwykle po napisaniu kilkudziesięciu stron, nieustannie je poprawia i ulepsza. I nie jest w stanie zauważyć własnych pomyłek. Dołóżmy do tego jeszcze presję czasu.

Stąd biorą się błędy w zapisach dat, przekręcanie imion i nazwisk bohaterów, nazw miejscowości. Ale te rodzaje błędów są ludzkie i wytłumaczalne. O wiele groźniejsze są te, które wprowadzają Czytelnika, który ufa przecież bezgranicznie autorowi, w błąd. Mamy tu do czynienia i z niewiedzą, której być przecież nie powinno, jak i celowym wprowadzaniem w błąd (niestety). Ciężko to nieraz rozgraniczyć.

Niewątpliwie, błędy, sumiennie tropione przez dociekliwych Czytelników uczą autora tekstu - pokory, a Czytelników - dystansu do tego, co czytają. Ale istnieje przecież "cienka, czerwona linia", zaufania, której autorowi przekraczać nie wolno. Boć prasa zawsze cieszyła się jakimś autorytetem, a książki tym bardziej - choćby z racji tego, że przygotowywany tekst można dokładniej przygotować, a czas gazetowy wymusza nieraz pisanie "naprędce", żywym, emocjonalnym językiem - co też ma swój niepowtarzalny urok, wszak wszyscy lubimy "żywe", a nie "muzealne" teksty, urokliwy wywód, a nie nudnawe ględzenie.

Po tym teoretycznym wstępie nadszedł czas na smakowitsze kąski. Ranking rozpoczyna pewna codzienna gazeta, która pisząc z dekadę temu o naszej kochanej Pszczynie, jej książęcej siedzibie, użyła określenia "Zamek Księżnej Diany", zamiast, rzecz jasna, Daisy. Błąd wytłumaczalny, bo znacznie częściej słyszano wtedy w mediach o tragicznej śmierci angielskiej księżnej, natomiast o istnieniu pszczyńskiej Daisy mało kto wiedział.

To, że autor jednej z niedawnych publikacji nazwał burmistrza Pszczyny prezydentem, też jakoś uchodzi. Większy wstyd byłby gdyby nazwał go wójtem.

Pewien początkujący naukowiec wysunął karkołomną tezę, że parafia w Porębie miała średniowieczny rodowód, mieszając tożsamości Poręby pszczyńskiej z Porębą Wielką koło Oświęcimia. Każdy miejscowy wie, że parafia w Porębie na ziemi pszczyńskiej - by nie dezinformować - powstała ledwie trzydzieści lat temu, i nosi miano św. Ojca Kolbego.

Jeszcze nie tak dawno przewijało się w lokalnych publikacjach stwierdzenie, że Pszczyna(wraz z Górnym Śląskiem) powróciła w 1922 roku do Polski po zaborach. To zafałszowanie jeszcze gdzieniegdzie pokutuje w niektórych "światłych" umysłach. Przypomnę, Pszczyny żadne zabory nie dotyczyły. "Przecyganił" ją z całym Śląskiem Kazimierz Wielki w XIV wieku i odtąd była częścią Czech, Austrii, potem Prus (i zjednoczonego Cesarstwa Niemieckiego), zawsze - jak cały Górny Śląsk jako integralna część tych państw. Rozbiory to wymysł polskiej historiografii i odnosi się do Rzeczpospolitej szlacheckiej, do której Górny Śląsk nigdy nie należał.

Zbłądził również XIX-wieczny pszczyński kronikarz i archiwista Henryk Wilhelm Fryderyk Schaeffer, ale jego błąd uznać można za... hipotezę badawczą. Więcej, Schaeffer miał odwagę przyznać się do błędu - czego życzyć wypada wszystkim badaczom po kolei - i wysnuć… kolejną hipotezę. Mianowicie, w pierwszym tomie swej kroniki tłumaczył, iż nazwa Pszczyny (zapisywana dawniej jako Plessa, a w czeskim - Plstyna), wywodzi się od łacińskiego słowa "plescitum", oznaczającego ogrodzony płotem rewir łowiecki. Akapit dalej już prostuje: "Pomyliłem się, gdyż jak wynika z akt, istniejące jeszcze dzisiaj (w 1847 r.) ogrodzenie dla dzikich zwierząt zostało tutaj zbudowane dopiero w latach 1744-47, a więc wyprowadzanie nazwy Pless od łacińskiego słowa Plescitum jest mylne. Bardziej prawdopodobne jest spokrewnienie polskiej nazwy Pszczyna z łacińskim określeniem Piscina (łac. staw, basen)".

Lapsusy zdarzały się nawet i wielkiemu Ludwikowi Musiołowi. Wszak błądzenie jest nieodłączną częścią naszej życiowej drogi. Tak przecież się uczymy.

Dr Grzegorz Sztoler jest historykiem, pracuje w archiwum DZ, pisze książki, współpracuje z miesięcznikiem społeczno-kulturalnym "Śląsk" w Katowicach.


*Śtowarzyszenie Ślązaków legalne. Sąd uznał narodowość śląską? CZYTAJ TUTAJ
*Gwarki 2012, czyli bez pochodu nie ma zabawy ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS MŁODA PARA: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!