Teraz kampania się zaostrzy

Z dr. Marcinem Gackiem, socjologiem polityki z Uniwersytetu Śląskiego rozmawia Agata Pustułka

Po ogłoszeniu sondażowych wyników najbardziej zdumiewa różnica w prognozach pomiędzy ośrodkami badań publicznych. Z badań OBOP-u, który przygotował sondaż dla telewizji publicznej, wynika że różnica między kandydatami jest mniejsza, a Jarosław Kaczyński uzyskał lepszy wynik, niż w badaniach przygotowanych dla TVN przez SMG\KRC. Co to ma znaczyć?
Z pewnością oznacza to, że jedno z badań jest błędne. Być może każdy z ośrodków przyjął inną metodologię, inaczej dobrano grupę reprezentatywną. Te różnice są jednak zbyt wielkie, by sprawę pozostawić bez wyjaśnienia.

Czy jest możliwe, że lepszy wynik Kaczyńskiego w telewizji publicznej jest związany z faktem, że TVP jest przez PiS kontrolowana?
To sprawa etyki przeprowadzania badań i uczciwości ankieterów. Wierzę jednak, że jest to jakiś błąd, a nie działanie celowe.

Dlaczego Komorowski nie wygrał w I turze?
Jego wygrana była możliwa tylko w przypadku 60 proc. frekwencji. Rosnące od kilku dni notowania lidera SLD Grzegorza Napieralskiego nie pozostawiały jednak złudzeń, że zwycięstwo Komorowskiego w pierwszej turze oddala się. Nie doszło do powtórki z 2007 roku kiedy to głosy zwolenników Lewicy i Demokratów przeszły na PO.

Czy możemy mówić o sukcesie Grzegorza Napieralskiego?
Dla mnie to sukces wątpliwy, gdyż tak naprawdę Napieralski odzyskał głosy jakie zwykle padały na lewicę. Teraz SLD wcale nie będzie tak łatwo, bo musi znaleźć formułę działania. Niewątpliwie dla lewicy to znak, że trwanie w rozproszeniu przyspiesza agonię. Niewątpliwie dzięki dwucyfrowemu wynikowi Napieralski został namaszczony na lidera odrodzonej lewicowej formacji.
Teraz zarówno Komorowski jak i Kaczyński zabiegają o elektorat SLD. Czy to możliwie, by wyborcy popierający SLD zagłosowali na kandydata tak obcej im partii jak PiS? Przecież reprezentują kompletnie różniące się wizje.
Kiedyś mieliśmy podobną sytuację, gdy w 1995 roku wyborcy skrajnie prawicowych kandydatów Jana Olszewskiego i Jana Parysa zagłosowali na kandydata lewicy, czyli Aleksandra Kwaśniewskiego, byle uniemożliwić zwycięstwo Lechowi Wałęsie. W pewnym sensie poglądy dotyczące wizji funkcjonowania państwa jako silnego i opiekuńczego nakładają się na siebie właśnie w przypadku tych dwóch elektoratów. Jednak w przypadku tych właśnie wyborów nie sądzę, by zwolennicy Napieralskiego poparli Jarosława Kaczyńskiego.

Dlaczego?
Bo w większości to bardzo negatywny wobec PiS elektorat i na dodatek elektorat niezwykle sumiennie uczestniczący w wyborach. W tym antypisowskim nastawieniu wyborców lewicy powinien upatrywać swej szansy Bronisław Komorowski.

A co musi zrobić Kaczyński, żeby wygrać?
Z jego słów po ogłoszeniu wyników prognoz wyborczych wynika, że w pierwszej kolejności chce sięgnąć po wyborców Napieralskiego. Coś może urwać z tych kilkunastu procent, ale bardzo niewiele. Dlatego będzie musiał, podobnie zresztą jak Komorowski, zabiegać o wyborców kandydatów drugiej ligi. Ich osobiste wyniki są oczywiście słabiutkie, ale razem dają kilka ładnych procent, które mogą zdecydować o zwycięstwie.

Czy elektorat PO zmobilizuje się 4 lipca i zamiast na wakacje pójdzie do lokali wyborczych?
Moim zdaniem te niewielkie różnice pomiędzy kandydatami będą działać najbardziej mobilizująco. Z tego powodu frekwencja w drugiej turze będzie o wiele większa.

A jakie będą te dwa ostatnie tygodnie kampanii?
Bardzo ostre, ale to nie kandydaci będą grać ostro, lecz ich sztaby, co miało miejsce i teraz, ale jednak do brutalnych ataków nie dochodziło. Obecnie, mimo deklarowanych zmian wizerunkowych, możemy się spodziewać języka walki do ostatniej minuty przed ciszą wyborczą.