Wąż w piwnicy w Rydułtowach: Schwytał go nieustraszony strażnik miejski

Rydułtowy: Halo? Pomocy, w piwnicy jest wąż!

Co należy zrobić jeżeli w piwnicy zobaczymy węża? Zadzwonić po strażników miejskich, a najlepiej tych z Rydułtów. Dlaczego? Tam znają się na rzeczy i nie jest to żaden kolejny dowcip o strażnikach.

Dowodem na to jest interwencja sprzed dwóch tygodni, która jednak dopiero w ostatnich dniach ujrzała światło dzienne. - Potwierdzam, że 31 lipca mieliśmy nietypową interwencję związaną z wężem - mówi Krzysztof Mocarski, komendant straży miejskiej w Rydułtowach.

Tego dnia około godz. 14 na dyżurkę zadzwonili przerażeni mieszkańcy bloku przy ulicy Ligonia.

- W piwnicy jest wąż. I to sporych rozmiarów! - usłyszał dyżurny, który natychmiast wysłał patrol. Strażnicy po przybyciu na miejsce wraz z jednym z mieszkańców zeszli do piwnicy dokonać oględzin. Na posadzce dostrzeżono węża, który miał ponad metr długości.

Strażnicy na szczęście nie panikowali. Zwłaszcza Karol Wolny, który tego dnia pełnił służbę. Sam bowiem od 15 lat... hoduje węże.
- Spojrzałem na węża i po chwili rozpoznałem gatunek. Był to lancetogłów mleczny, który nie jest jadowity. Zamieszkuje głównie kontynent amerykański, od Ekwadoru do Kanady. Nie stanowi też większego zagrożenia dla człowieka. Sam podobny gatunek hodowałem - przyznaje Karol Wolny. Wąż był agresywny, ale jego ugryzienie groziło jedynie rozcięciem skóry. Sama akcja potoczyła się bardzo szybko. Strażnik jedną ręką złapał węża tuż za jego głową, aby ograniczyć jego ruchy. Później złapał za tułów i węża spakowano.

- Akcja była błyskawiczna. Nie musieliśmy wzywać żadnych specjalistów - dodaje Mocarski. Obecnie gad znajduje się w terrarium w mieszkaniu strażnika Karola Wolnego (oprócz niego strażnik hoduje jeszcze 3 inne węże). Tam też oczekuje na swojego właściciela. Póki co nie wiadomo jak wąż znalazł się w piwnicy bloku przy ulicy Ligonia. Gad mógł uciec właścicielowi, lub ktoś specjalnie go tam pozostawił. To wyjaśniają strażnicy z Rydułtów, którzy również czekają na sygnał od mieszkańców w tej sprawie.

Była to wyjątkowa interwencja rydułtowskich strażników, ale nie pierwsza. - Zgłoszenia często dotyczą bezpańskich psów czy kotów. Ale zdarzało nam się zabezpieczać teren przy ucieczce koni, które biegały po drodze. Często też wspólnie z kołem myśliwskim ratujemy sarny, które ranne znajdują mieszkańcy na terenie miasta - wyjaśnia Krzysztof Mocarski.

Podobne doświadczenia ze zwierzętami mają również strażnicy z Wodzisławia Śl. Były już biegające po ulicach konie, uciekające krowy czy agresywne psy...

Do historii przejdzie słynna ucieczka kilku krów z ubojni w 2011 roku. Choć większość zwierząt wyłapano od razu, to dwie ostatnie znaleziono dopiero kilka tygodni później na polu rzepaku. Krowę z cielakiem namierzyli mieszkańcy, od razu skierowano tam patrol, który zajął się sprawą. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce, musieli wykazać się nie lada odwagą. Krowy były bardzo agresywne. Zwierzęta wyglądały na wymarznięte i zaniedbane, ostatecznie udało się je zagonić. I tak sprytna ucieczka krów na nic się zdała. Wszystkie wróciły do zakładu.

Z kolei strażacy kilka tygodni temu ściągali z 23-metrowej lipy egzotyczną papugę kakadu.

*Wybieramy Dziewczynę Lata 2015 ZGŁOŚ SIĘ i ZAGŁOSUJ NA KANDYDATKĘ
*Pożar gigantycznej hali w Zawierciu NOWE ZDJĘCIA I WIDEO
*Deep Sound Music Festival 2015 w Ogrodzieńcu MEGAGALERIA ZDJĘCIOWA
*Przepis na leczo SPRAWDZONY I NAJSZYBSZY
*Co z tym prądem? IKEA, Galeria Katowicka, 3 Stawy oszczędzają na świetle, przemysł wyłącza oddziały
*Erotyczna bielizna i gadżety z Zabrza podbijają rynek w Arabii Saudyjskiej