MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna domowa

Magdalena Leończuk
BEST FILM
Wyzwolona Amerykanka kontra zakonserwowani Brytyjczycy. Temu pojedynkowi sekunduje australijski kawalarz. To warto zobaczyć

nasza ocena ****
Wlk. Brytania, 2008, komedia
reż. Stephen Elliott, wyst. Jessica Biel, Ben Barnes, Colin Firth, Kristin Scott Thomas

Koniec lat 20-tych XX wieku. Świat angielskiej arystokracji, jaki znamy z książek Jane Austen jest o krok od wydania ostatniego tchnienia. Gdy John Whittaker wraca do rodzinnej posiadłości na wsi ze świeżo poślubioną (i starszą od siebie) małżonką Laritą, jego matka reaguje alergicznie. Boi się, że straci syna, którego Larita chce wywieźć do Londynu. A przecież tak liczyła, że John pomoże jej zarządzać domem. Bo rodziny nie stać na utrzymanie rezydencji, która zamienia się w ruinę. Również panny Whittaker, które bezskutecznie usiłują wyjść za mąż, nie pałają miłością do seksownej Larity. Jedynie sarkastyczny, wycofany i naznaczony piętnem wojny pan Whittaker wita wyzwoloną wybrankę syna z otwartymi ramionami.

Stephen Elliot, o którym scenarzystka Sheridan Jobbins mówi, że jest kawalarzem o szatańskim poczuciu humoru, nie znosi filmów kostiumowych, bo nudzi się na nich śmiertelnie. I dlatego okazał się idealnym reżyserem ekranizacji sztuki Easy Virtue Brytyjczyka Noëla Cowarda.
Australijczyk wykorzystał klasyczną konwencję filmu o angielskiej szlachcie, która boi się zmian. Celuje w romans, wodewil i farsę, nadał jednak produkcji nowoczesny rys. W tle słychać współczesne kawałki, jak Sex bomb Toma Jonesa w aranżacji pasującej do epoki!

Larita swoim zachowaniem, całym sposobem bycia, obśmiewa staroświeckie poglądy, tradycje i zwyczaje oraz kurczowe czepianie się przez Anglików świata odchodzącego w przeszłość. Jest nowoczesna i energiczna jak sama Ameryka, która w tamtych czasach próbowała rozruszać stetryczałą Europę.

Przez to jej konflikt z panią Whittaker jest czymś więcej niż tylko grą o względy Johna. To właśnie ich komiczne szarady nadają tempa filmowi. Pikanterii dodają zgryźliwe komentarze błyskawicznie rzucane przez bohaterów, którzy pod pozorami konwenansów najchętniej porozbijaliby sobie głowy. Z kolei postacie zostały zagrane z takim wdziękiem i przekąsem, że ich jednowymiarowość poczytywać można za zaletę, a nie wadę.

"Wojna domowa" autentycznie zaskoczy każdego, kto kojarzy kostiumowe kino epoki z pompatycznymi, zakonserwowanymi sztywniakami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikzachodni.pl Dziennik Zachodni