Jeden z moich kolegów zwierzył mi się, że podczas ostatnich wyborów parlamentarnych ostentacyjnie skreślił karty do głosowania, niespecjalnie się z tym kryjąc. Ciekawe, czy - jeśli taka będzie jego wola - powtórzy podobny gest jesienią przyszłego roku? A może się zawaha, gdy uświadomi sobie, że jego wizerunek mógłby zostać utrwalony?
To był akt swoistej desperacji, bezgłośna demonstracja sprzeciwu, bezsilności i - mimo wszystko - frustracji. Można to zrozumieć, można wzruszyć ramionami. Najważniejsze, że ten człowiek nie naruszył prawa, a jego głos został policzony (inna rzecz, że takie zachowania pośrednio zawsze wspierają zwycięzców).
Od paru tygodni trwa kampania, która ma zaświadczyć, że w przyszłości wybory powinny być „przejrzyste”, czego symbolem mają stać się przezroczyste urny. W mojej ocenie, to „ściema”, bo gdyby kiedykolwiek miało dojść do fałszerstw, to przecież nie dokona się ich na oczach wyborców. A co niby ma mi dać widok kart wyborczych w urnach? Mam zaglądać, jak inni głosowali?
Dziś nie znamy jeszcze kształtu tych kart, ale na pewno - z uwagi na liczbę komitetów i kandydatów na różne szczeble samorządu - znów będzie to jakaś forma „książeczki”, więc skreślenia pozostaną niewidoczne. Czy w przypadku wyborów prezydenckich też tak będzie? A może trzeba pamiętać, by kartę złożyć na pół?
Wyborca powinien mieć zagwarantowany luksus tajności. Przepierzenia, za którymi możemy się schować, trochę przypominają konfesjonały, i tak powinno zostać. Mamy się nerwowo rozglądać, gdzie rozmieszczone zostaną kamery? Z trudem przyzwyczajamy się, że w różnych punktach miast jesteśmy obserwowani.
Ba, nawet we własnym domu trzeba zachowywać ostrożność, bo nasze komputery mogą okazać się „nielojalne”. Wiemy, wiemy… Monitoring wiele razy pomagał w wykrywaniu przestępstw, więc dlatego godzimy się na taki rodzaj ograniczania naszego prawa do wolności i dyskrecji. Po co jednak wprowadza się go do lokali wyborczych? To - delikatnie mówiąc - przesada.
Ciągle nie wiemy, jak będą przeprowadzone zbliżające się wybory i czy czasem nie zostaną połączone - jak życzy sobie tego prezydent Duda - z referendum konsultacyjnym, dotyczącym zmian w konstytucji. Entuzjastów takiego rozwiązania nie widać, choć wiadomo, skąd ten pomysł. Istnieje powa-żne ryzyko, że na takie referendum wybierze się zbyt mało Polaków, by jego wynik mógł być wiążący. Przyjmijmy więc, że jednak dojdzie do głosowania na zasadzie „dwa w jednym”. Karty będą wydawane oddzielnie czy łącznie? A jeśli ktoś ze-chce uczestniczyć tylko w wyborze lokalnego samorządu? Kamery to zarejestrują? Po co?!
Przekleństwem są tzw. partyjne przekazy dnia, które niekiedy przeradzają się w całotygodniowe powtarzanie tych samych słów, epitetów i frazeologizmów. Na przykład w kontekście wyborów politycy opcji rządzącej z uporem przypominają tezę o wspomnianej potrzebie „przejrzystości”, jakby przy okazji wypominając matactwa i fałszerstwa sprzed trzech lat (ciekawe, że dotąd nieudowodnione, a nawet niepodejmowane przez prokuratury). Na koniec zawsze pada złota myśl: „przecież i tak głosować będą ludzie”, co ma znaczyć, że sama ordynacja wyborcza nie jest aż tak ważna. A ważna jest.
Młodszym warto przypomnieć, że nawet w czasach komunistycznych raz się zdarzyło, że władza nieśmiało zachęcała do skreśleń. W 1985 r. na tzw. listach okręgowych o jeden mandat ubiegało się dwóch kandydatów, więc gdyby „ten drugi” uzyskał więcej głosów (po skreśleniu pierwszego), to wszedłby do Sejmu. Chyba nie zdarzyło się to w ani jednym przypadku, co i tak miało znaczenie drugorzędne, skoro wszyscy należeli do jednego obozu politycznego. Przypominam o tym, bo w małych gminach - gdy zlikwidowane będą jednomandatowe okręgi wyborcze i postawione zbyt wysokie progi dla komitetów lokalnych, zaś duże partie przyprowadzą z zewnątrz „swoich” i „obcych” - będzie to przypominało właśnie takie „głosowanie bez skreśleń”, bo i tak wygra ten, który wygrać ma.
Przypadki z czasów II Rzeczpospolitej też nie napawają optymizmem, zwłaszcza po wprowadzeniu konstytucji kwietniowej. Od 1935 r. - po wprowadzeniu fundamentalnych zmian w ordynacji wyborczej - do Sejmu Śląskiego weszli przedstawiciele wyłącznie ugrupowań prosanacyjnych. Zabrakło miejsca i dla ludzi Korfantego, i dla mniejszości niemieckiej. I demokracja się skończyła.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Tak wygląda Maluch dla Toma Hanksa. Jest cudny i biały ZDJĘCIA
MAYDAY Katowice Spodek 2017 ZDJĘCIA + WIDEO
Czy dostałbyś się do policji? PRAWDZIWE PYTANIA TESTU MULTISELECT
Znasz język śląski? Przetłumacz te zdania QUIZ JĘZYKOWY II
Magazyn informacyjny Dziennika Zachodniego tyDZień
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?