Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakażony górnik z kopalni Jankowice: "Nie nałożono na mnie kwarantanny". Rozmowa z górnikiem w ramach akcji #GórnicyJesteśmyZWami

Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Niewiele osób spoza branży górniczej tak naprawdę wie, jak wygląda praca na kopalni. Po lawinowym wzrośnie zachorowań na koronawirusa wśród górników polał się na nich hejt. W internecie pojawiły się niesmaczne żarty i pomysły, aby odłączyć Śląsk od Polski. Dlatego rozpoczęliśmy w DZ akcję "GórnicyJesteśmyZWami, aby wyrazić solidarność z nimi. Górnicy się zarazili, bo przychodzili do pracy. Oni nie mogą mieć home office. O tym, jak wygląda praca na kopalni, czy zachowane były środki ostrożności czy też były one fikcją i gdzie najczęściej dochodziło do zakażeń, rozmawiamy z górnikiem z kopalni Jankowice.

Zakażony górnik z kopalni Jankowice: "Oficjalnie nie nałożono na mnie kwarantanny. Panuje chaos"

Jak mogło dojść do zakażenia?
W ubiegłym tygodniu otrzymałem telefonicznie informację od kolegi, że jedna z osób z którą pracowaliśmy ma koronawirusa. Jedyną styczność jaką miałem z tą osobą, to rozmowa z zachowaniem dystansu. Dwa dni później straciłem węch, smak. Pojawiły się lekkie duszności, kaszel. Temperatury nie miałem, co najwyżej okolice 37 st. Do tego osłabienie. Przejście kilku kroków i trzeba odpocząć. Jeśli przyjąć, że choroba rozwija się 7 dni, to równie dobrze mogłem zarazić się szybciej. Być może moi koledzy również. Oni jednak wciąż czekają na wymaz i wyniki.

Jak wykonał pan badanie?
Po kilku dniach zaniepokoiły mnie wspomniane objawy. Podobne miała żona. Z kopalni nie miałem żadnych informacji, instrukcji. Pojechałem do szpitala, wytłumaczyłem gdzie pracuję, jakie mam objawy. Pobrano od nas wymazy i na drugi dzień były wyniki. Pozytywne w obu przypadkach.

Co było potem?
Przekazano mi, żebym się skontaktował z zakładem pracy i sanepidem. BHP przekazałem sytuację, odznaczyli nazwisko na liście i życzyli zdrowia. Sanepid to dłuższa historia. Kiedy otrzymałem wynik przez pierwszy dzień nie mogłem się dodzwonić. Próbowaliśmy nawet na dwa telefony. Nie było szans. Non stop linia zajęta. Kiedy pojawił się sygnał to tylko przez moment, potem było odrzucenie połączenia. Udało się na drugi dzień. Przeprowadzono wywiad, zebrano dane i polecono, żeby w razie niepokojących objawów kontaktować się ze szpitalem zakaźnym w Raciborzu. Poinformowano, że wkrótce na telefon przyjdzie SMS z aplikacją do ściągnięcia. Minęło kilka dni i dalej ten SMS nie przyszedł. Policja też nie sprawdza czy jesteśmy w domu. Tak to wygląda w praktyce.

Czyli chaos...
Jak wspomniałem, to kolega poinformował mnie, że mieliśmy w bliskim otoczeniu przypadek koronawirusa. Nie zadzwonił do mnie przełożony, czy ktoś z BHP. Dowiadujesz się tak naprawdę nieoficjalnie, że masz zablokowaną kartę, więc do pracy nie masz po co przychodzić. Dobrze, ale nikt nie informuje co robić i co dalej. Sprawdziłem, nie byłem w policyjnym systemie do kontroli, czyli oficjalnie nie nałożono na mnie kwarantanny. Ograniczyłem wyjścia i kontakty, ale tylko z powodu własnego poczucia odpowiedzialności. Ja zostałem w domu, ale ktoś inny może potraktować to jako dodatkowe wolne i chodzić po osiedlu, wyjść do sklepu i nieświadomie zarażać. Z domu wychodzą członkowie ich rodzin, np.. małżonkowie do pracy.

Środki prewencji koronawirusa stosowane w Ruchu Halemba kopalni Ruda w Rudzie Śl.,Zobacz kolejne zdjęcia/plansze. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Koronawirus w kopalni paraliżuje pracę. Jak górnicy z Halemb...

Zakażeń na Jankowicach jest bardzo dużo…
Kopalnia to specyficzny i duży zakład pracy. To nie fabryka, że wyłączamy maszyny i zamykamy halę na klucz. Wiadomo, ściany trzeba utrzymać, bo nie będzie do czego wrócić. Do tego pompowanie wody, wentylacja itp. Pracować trzeba. Nikt na czole nie ma napisane, że jest chory z powodu koronawirusa. Kichanie w kopalni to normalne, bo tabaka. Wielu kaszle. Jeden, bo pali, inny ma alergię, a trzeci z powodu smogu. Do tego pracujemy w takich warunkach, że raz jest ciepło, raz wieje i naprawdę każdy kto był na dole, to wie, że często człowiek czuje się osłabiony. Gdyby każdy taki kaszlący, kichający czy osłabiony nie przychodził do pracy, to chyba zostałaby w kopalni garstka osób. Ci naprawdę chorzy z kaszlem połączonym z gorączką czy innymi objawami pozostali przecież w domach na zwolnieniach. Wszystko wskazuje na to, że wielu zaraża zanim pojawią się jeszcze pierwsze niepokojące objawy.

Wprowadzone środki ostrożności nie wystarczą?
Pomiar temperatury, odstępy na bramie czy do zjazdu, to wszystko wygląda ładnie na papierze. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej i chyba trudno mówić o kogoś winie, bo często inaczej się nie da. Tak już jest z powodu specyfiki. Odstępy na bramie można zrobić. Jednak trudno zachować dwa metry w kolejce po maski czy lampy. To niemożliwe, bo brakuje miejsca. Z resztą tam zachowujemy w miarę odstęp, ale to i tak wszystko się miesza przy aparatach, a także przy zjeździe. Jest tyle osób, że niemożliwe jest zachowanie tych wszystkich zasad na papierze. Podobnie na dole. Na miejsce robót jedziemy kolejką. Do przedziału wejdą cztery osoby, noga w nogę. Inaczej się nie da, bo trudno iść na miejsce robót kilka kilometrów. Dojdziesz i musiałbyś już wracać. Podobnie na dworcach. Tam nie ma tyle miejsca, żeby 200 osób w odstępach się rozeszło. Jeden na drugim...

Jedyną ochroną są maski?
Jedna na szychtę. Przecież trzeba coś zjeść, napić się, a więc ją ściągnąć i ponownie założyć. To mija się z celem. Trudno w nich pracować, a nawet gdyby to wilgotna nie nadaje się już do niczego. Człowiek ociera przecież spocone czoło i tak dalej. Sztygar woła żeby zakładać maski, ale po kilku godzinach pracy robi się to po to, aby nie dostać kary (władze kopalni zapowiedziały zakup większej ilości masek - red).

Jak teraz pan się czuje?
Dalej jestem osłabiony, ale z każdym dniem jest coraz lepiej. Węch i smak wracają. Na szczęście dzieci są zdrowie. Nie da się z nimi ograniczyć kontaktu, ale robimy co można. Wszyscy jesteśmy zamknięci pod jednym dachem. Wiadomo dzieci chcą się przytulać, ograniczamy to, głaszczemy po głowie. W zakupach czy wynoszeniu śmieci pomaga rodzina. Musimy przeczekać ten okres. Zanim wrócę do pracy muszę przejść dwa testy.

Kopalnie wstrzymały wydobycie

Kopalnie Jankowice, Murcki-Staszic i Sośnica wstrzymały wydobycie do 17 maja. Decyzja spowodowana jest pandemią koronawirusa COVID-19 i troską o bezpieczeństwo pracowników. W Polskiej Grupie Górniczej 13 maja było zakażonych 745 pracowników, a 1,7 tys. w kwarantannie. Nie fedrują też KWK Bobrek (Węglokoks), Pniówek (JSW).

Obejrzyj dokładnie

W kopalniach nie jest prowadzone wydobycie. Nieliczna załoga utrzymuje ścianę, kontroluje pracę wentylacji i pomp. Jej zadaniem jest podtrzymanie gotowości kopalni. Pozostała część załogi czeka na wyniki badań, a chorzy przechodzą kwarantannę.

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera