Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktora Jerzego Cnoty wcielenia rozmaite. W sztuce i w życiu. Pamiętacie?

Henryka Wach-Malicka
Jerzy Cnota - aktor, którego trudno zapomnieć. I uroczy, i dobry, i życzliwy wszystkim człowiek
Jerzy Cnota - aktor, którego trudno zapomnieć. I uroczy, i dobry, i życzliwy wszystkim człowiek
Nie grywał głównych ról, ale kilka z tych, które stworzył na ekranie, zna chyba każdy polski widz. Dla aktorstwa porzucił uniwersytecką pracę naukową (językoznawstwo porównawcze). Dziś w Chorzowie Batorym pogrzeb Jerzego Cnoty. Początek ceremonii o godz. 11. Aktor spocznie na cmentarzu parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przy ul. Granicznej.

Na ekranie trudno Jerzego Cnoty było nie zauważyć. Nawet jeśli pojawiał się tylko przez chwilę. Ten aktorski fenomen swojego przyjaciela najlepiej określił inny aktor - Bernard Krawczyk, który w filmie biograficznym Eugeniusza Klucznioka o Jerzym Cnocie powiedział z podziwem: „Chude to to, a takie wyraziste!”.

POGRZEB JERZEGO CNOTY

Szczera prawda. Niezwykle plastyczna mimika, charakterystyczny sposób mówienia i filuterny błysk w oczach wyłowiły go z tłumu obsady już w debiucie („Święta wojna”). „Sól ziemi czarnej” i „Perła w koronie” tę sławę ugruntowały, a serial „Janosik” wprowadził Jerzego Cnotę na listę najbardziej lubianych polskich aktorów. Ale prawdą jest i to, że choć zagrał w ponad 50 filmach i serialach telewizyjnych, to z czasem duże role raczej go omijały. W ostatniej ze mną rozmowie, kilka lat temu, przyznał: - Chyba źle wybrałem życiowe motto. Postanowiłem stać pokornie na końcu kolejki i czekać, czekać, czekać... Myślałem sobie, że to bezpieczniej, bo w środku tłok i ktoś może w nery przyłożyć. Więc stoję i czekam na telefon, ale telefon milczy...

Euzebin, sąsiad Augusta

Do filmu „Sól ziemi czarnej” trafił „po protekcji”, dzięki swojemu przyjacielowi Wiesławowi Dymnemu. Kazimierz Kutz ten fakt potwierdza, dodając, że role dostali obydwaj: Cnota zagrał Euzebina Basistę, a Dymny jednego z jego braci - Franka.
Sprawa zaś była poważna. Reżyser założył, że bohaterowie muszą mówić po śląsku; i to „perfekt po śląsku”, a nie „niby po śląsku”. Trwały więc poszukiwania, w czasie których Dymny miał powiedzieć: „A u nas w Piwnicy pod Baranami występuje bardzo fajny Ślązak, to może by się nadał”.

Jerzy Cnota - niepublikowane zdjęcia

Jerzy Cnota nie żyje: Oto jego ostatnie niepublikowane zdjęcia

Nadał się. I to tak bardzo, że w scenariuszu „Perły w koronie” postać Augusta Mola pisana już była przez Kutza specjalnie dla Jerzego Cnoty. August to jedna z najpiękniejszych ról w polskiej kinematografii - silny emocjonalnie człowiek, niekwestionowany autorytet moralny, szanowany nawet przez starszych kolegów, a jednocześnie „brat łata”, zawsze dostrzegający jakąś nadzieję. I ta słynna, wykrzyczana przez Cnotę z wielką determinacją, kwestia: „My sam robiymy łod dziada pradziada i kopiymy ten pieroński kamień i to jest świynte. I jo, August Mol, poświadczom, że łoni niy majom prawa zalać kopalni, bo to by było wiyncy niż grzech śmiertelny”.
Tworzył swoich ekranowych Ślązaków profesjonalnie, ale i ze szczerym zaangażowaniem. Bo byli jak przyjaciele, jak postacie z rodzinnych wspomnień. Bo on sam był do Śląska i do jego tradycji przywiązany. Najlepszy dowód, że mieszkał w Krakowie, Warszawie, Szczecinie, Zielonej Górze, i Poznaniu, a nigdy nie wymeldował się z Chorzowa. Urodził się wprawdzie w Jastrzębiu, ale „od smarkatego” mieszkał w tym mieście. Świetnie mówił gwarą. Słynne zawołanie „Chopy, pitomy!” z „Soli ziemi czarnej” - na zawsze przypisane Cnocie - właśnie przez niego zostało wymyślone.

Jerzy, kolega całego świata

Aktorów często postrzegamy przez pryzmat ich ról. Cnota też trochę swój wizerunek podkolorowywał, co zaprowadziło go do szufladki z napisem „plebejusz o gołębim sercu, niepokorny zawadiaka z fantazją”. W młodości taki zresztą był prywatnie - zachwycony życiem lekkoduch, niefrasobliwie korzystający z pokus i przyjemności, do których znajdowania miał talent tak samo duży, jak do wcielania się w postacie filmowe. Ustatkował się z wiekiem, nawet zgorzkniał, ale fantazji i poczucia humoru, głównie na swój temat, nie stracił.

Jerzy Cnota - niepublikowane zdjęcia

Jerzy Cnota nie żyje: Oto jego ostatnie niepublikowane zdjęcia

Dla wielu widzów pozostawał zagadką, rzadko bowiem opowiadał o prywatnym życiu. A było burzliwe... Absolwent filologii rosyjskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, z perspektywą na pracę naukową (językoznawstwo porównawcze), żeby zarobić na studia, przez półtora roku pracował w Hucie Batory. A potem, żeby zarobić na fanaberię (tak mówił) bycia aktorem - uczył w szkole w Myślenicach. Pracował jako hurtownik i jako organizator imprez plenerowych. Przez 11 lat mieszkał w Krakowie, gdzie występował w Teatrze 38 i Piwnicy pod Baranami. W tym pierwszym grał w sztukach Becketta i Ionesco; m.in. w „Krzesłach” i „Czekając na Godota”. Był z tego dumny.

Miał też wiele zainteresowań, z motocyklami i samochodami na czele. Gdy jeszcze dopisywała mu forma fizyczna, z pasją uprawiał sport. Był piłkarzem i lekkoatletą.

Wiluś, brat Gąsiora

Zbójnik Gąsior z serialu „Janosik” to był w życiu Jerzego Cnoty rozdział osobny. Pracę nad filmem wspominał jako radochę („ale bez obijania się w robocie”) i czas przyjaźni, nawiązywanych na planie. Gdy kamera szła spać, ekipa - wręcz odwrotnie. - Ja to miałem fantazję, że daj Boże! - opowiadał.

- Lubiłem się bawić, nie żałowałem kasy na przyjemności. Do Gąsiora, choć nieźle na nim zarobiłem, to nawet musiałem dopłacać. Właśnie z powodu zamiłowania do uciech. Dokładnie 72 tysiące zł (na stare pieniądze); to kupa kasy była... Za to Zakopane było nasze! Zgrana ekipa „Janosika” nawet wśród górali budziła respekt, a 18 miesięcy robienia „za zbójnika” musiało wpłynąć na charakter. Bo czy ktoś wdział potulnego harnasia i jego bandę?!

Z tej samej gliny, co Gąsior, ulepiony był też Wilek Lizoń z „Grzesznego żywota Franciszka Buły” Janusza Kidawy. Zadziorny, przekorny, błyskotliwy elwer, któremu nikt nie podskoczył, bo choć wzrostu był mizernego, to charakteru silnego jak stal. Sentyment Jerzego Cnoty do tej roli brał się z kapitalnego scenariusza, ale i z tego, że film przywoływał obraz Śląska minionego, magicznego, do którego aktor, choć go przecież nie pamiętał, był szczególnie przywiązany. Przy wielu okazjach powtarzał: - To moje klimaty. Jestem Ślązakiem, ale ze Śląska, którego chyba już nie ma. Wiem, wszystko mija. Ale tęsknie za tamtym harmonijnym, tradycyjnym Śląskiem. Jak sobie go przypomnę, zaraz robi mi się lepiej…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!