Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Broda jest znakiem mężczyzny niezależnego [FRAGMENT KSIĄŻKI]

Christopher Oldstone-Morre
"Historia brody. Zaskakujące dzieje męskiego zarostu", Christopher Oldstone-Morre, Znak literanova
"Historia brody. Zaskakujące dzieje męskiego zarostu", Christopher Oldstone-Morre, Znak literanova
Współczesny mężczyzna wykorzystuje włosy i zarost głównie po to, by podkreślić swą oryginalność, a nie żeby zaznaczyć swój męski uprzywilejowany status. Pielęgnowanie zarostu przy jednoczesnym usuwaniu owłosienia z reszty ciała jest spójną strategią umacniania męskiej fizyczności - pisze Christopher Oldstone-Morre.

W XXI wieku męski zarost zyskał większą społeczną obecność niż w minionym stuleciu, lecz nie do tego stopnia, byśmy mogli mówić o nowym ruchu brodaczy. Ogolona twarz nadal pozostaje społecznie akceptowaną normą męskości. Brodaty mężczyzna wciąż musi się mierzyć z dezaprobatą i nie­ufnością. Mężczyźni ciągle nie mogą się cieszyć fundamentalnym prawem do noszenia zarostu, ponieważ publiczne i prywatne instytucje dalej narzucają im reguły dotyczące wyglądu. A zatem broda świadczy przede wszystkim o tym, że noszący ją mężczyzna czuje się niezależny i może robić to, na co ma ochotę. Dlatego właśnie cieszy się ona taką popularnością wśród artystów, muzyków i profesorów.

Istnieją oczywiście wyjątki. Dla członków tradycyjnych grup religijnych zarost jest znakiem ich wspólnotowej niezależności od ogółu społeczeństwa, a nie symbolem osobistej wolności w ramach grupy. W przypadku niektórych mężczyzn zarost ma bardziej skonkretyzowane cele niż tylko chęć wyrażenia osobistej wolności. W kontekście kulturowym, oprócz chęci podkreślenia osobistej autonomii, występują dziś cztery główne motywy zapuszczania brody: przekraczanie granic tożsamości płciowej, społeczny nonkonformizm, identyfikacja religijna oraz specjalny rodzaj wyzwania. Te czynniki często nakładają się na siebie na rozmaite sposoby. Na przykład mężczyźni, którzy pragną zdefiniować na nowo swą tożsamość płciową lub zidentyfikować się z jakąś mniejszością religijną, są pod wieloma względami nonkonformistami.

Różnorodność bród oraz ich zastosowań w nowym millenium wiele nam mówi na temat sposobu myślenia mężczyzn oraz tego, w jaki sposób wykorzystują oni swój zarost do kształtowania nowego rozumienia męskości w płynnej i różnorodnej rzeczywistości. Jedną z niedawno sformułowanych koncepcji męskiej tożsamości jest tak zwany metroseksualizm - typ tożsamości przekraczającej tradycyjne role płciowe, która wyraża się poprzez zadbany i starannie wystylizowany wygląd.

Metroseksualna broda jest bardzo starannie pielęgnowana. Traktuje się ją praktycznie jako część ubrania

W pewien słoneczny, czerwcowy dzień 2008 roku David Beckham, gwiazdor piłki nożnej, celebryta i ikona mody, odsłonił na fasadzie domu handlowego Macy’s w San Francisco ogromną, mierzącą dwadzieścia dwa i pół metra reklamę przedstawiającą go w luksusowej bieliźnie. Tysiące fanów i kupujących zaczęło wrzeszczeć i piszczeć, gdy najpierw ukazała się jego twarz z kilkudniowym zarostem i zmysłowym spojrzeniem, a następnie muskularne i bezwłose ciało okryte jedynie mocno opiętymi slipkami od Armaniego. Nawet na samym Beckhamie zrobiło to spore wrażenie, gdyż jak przyznał na swoim blogu, był „zdumiony ogromnym bilbordem na zewnątrz Macy’s, ale jeszcze bardziej tłumami ludzi, którzy przyszli go obejrzeć!”. Odsłonięcie bilbordu było kolejną demonstracją siły marketingowej gwiazdora, a także odważnym świadectwem szczególnej odmiany jego męskiej autopromocji.

Mężczyźni sportowcy w rodzaju Beckhama zawsze wystawiali swoją cielesność na widok publiczny dla rozrywki innych ludzi, ale na ogół podziwiano ich raczej za to, czego dokonywali na boisku, niż za to, jak prezentowali się poza nim. Beckham był inny. Pragnął, by ludzie podziwiali jego ciało oraz urodę, i wręcz zapraszał wszystkich do dyskusji na temat wad i zalet męskiego wyglądu w sposób, który kiedyś był zarezerwowany wyłącznie dla kobiet. W tabloidowych sporach wokół podejrzanie dużego wybrzuszenia w slipach Beckhama (czy aby było prawdziwe?) pobrzmiewały echa dawnych dyskusji na temat pokazywania kobiecych piersi. Wszak slipy na pewno zostały czymś wypchane albo poprawione w Photoshopie.

A co z gładkimi, pozbawionymi włosów nogami? Jaki mężczyzna poddałby się dobrowolnie żmudnej i bolesnej depilacji woskiem koniecznej do usunięcia owłosienia z intymnych miejsc w okolicach krocza? Otóż właśnie mężczyzna, który - według samego Beckhama - jest gotów zaakceptować obecny w nim element kobiecości. Podczas inauguracji kampanii Armaniego piłkarz oświadczył: „Zawsze noszę bieliznę Armaniego. Zakładam ją na każdy mecz, odkąd dołączyłem do Los Angeles Galaxy (…), ponieważ jest wygodna. Jest męska, ale ma w sobie też coś kobiecego”. Umięśniony, lecz gładki: tak można określić jeden z modeli męskości na początku XXI wieku.
Pociąg Beckhama do obnażania swojego ciała, kreowania się na symbol seksu, a także jego niepohamowane zamiłowanie do mody, zakupów i dbania o własny wygląd - wszystko to szło na przekór męskim stereotypom. Przez ponad dwieście lat, od czasu zniknięcia peruk, jedwabnych pończoch i koronkowych kołnierzy, męskie normy obyczajowe odrzucały oddawanie się konsumpcyjnym przyjemnościom jako oznakę kobiecej słabości oraz braku samodyscypliny. Luksusy sprawiały, że mężczyzna stawał się miękki, i groziły podważeniem takich wartości jak wytrzymałość, samodzielność i pracowitość, które pomagały mu odgrywać rolę człowieka czynu oraz żywiciela rodziny. Beckham jednak zdawał się tym wszystkim w ogóle nie przejmować. Jeśli dobry ubiór - i seksowny wygląd w negliżu - oznaczał, że uznawano go w pewnym sensie za „kobiecego”, był gotów to zaakceptować. Innymi słowy, czuł się szczęśliwy, mogąc podkręcić coś więcej niż tylko swoje firmowe strzały z rzutów wolnych, by osiągnąć cel. Ponadto piłkarz skierował dyskusję na temat męskości i męskiego ciała na nowe i nierzadko kontrowersyjne tory.

Obserwatorzy trendów społecznych i modowych szukali nowych słów na opisanie takich mężczyzn jak Beckham. Peter Hartlaub, krytyk zajmujący się popkulturą w „San Francisco Chronicle”, który przeprowadził wywiad z Beckhamem podczas jego wizyty w mieście, nazwał go „mężczyzna-stycznym” (man-tastic), w uznaniu zwłaszcza jego eleganckiego ubrania i stylowego zarostu. Kilka lat wcześniej Mark Simpson, brytyjski krytyk kulturalny, ukuł inne określenie, które ostatecznie o wiele lepiej się przyjęło. W szeroko komentowanym artykule z 2002 roku w internetowym magazynie „Salon” Simpson stwierdził, że Beckham nie jest ani hetero-, ani homoseksualny, lecz „metroseksualny”. Dziennikarz nawiązywał w ten sposób do niedawnego promocyjnego hat tricka, jaki zaliczył Beckham, kiedy jako kapitan angielskiej drużyny narodowej pojawił się równocześnie na okładkach trzech znaczących brytyjskich czasopism niepoświęconych sportowi: miesięcznika dla kobiet „Marie Claire”, brytyjskiej edycji „GQ” oraz magazynu dla gejów „Alliance”.

Wyróżniającą cechą metroseksualisty według Simpsona było uwielbienie dla samego faktu bycia podziwianym. Taka postawa odwracała typowy podział ról płciowych, zgodnie z którym to mężczyzna patrzył na kobietę i uprzedmiotawiał ją. Dla Simpsona takie odwrócenie ról nie było czymś dobrym: oznaczało powrót do kultury próżności, konsumpcjonizmu i materializmu, co w rezultacie wprowadzało do normatywnej męskości najgorsze aspekty tradycyjnej męskości i homoseksualności.

Simpson i pozostali komentatorzy zgadzali się, że metroseksualne pragnienie wzbudzania podziwu było wywołane po części rosnącą siłą kobiet. Mężczyźni, którzy chcieli przyciągać niezależne kobiety, musieli - jak ujęła to jedna z grup socjologów - „nauczyć się pewnych nowych trików” w kwestii dbania o własny wygląd, strój oraz poświęcanie uwagi kobiecym uczuciom. Zarówno przyczyny, jak i efekty tych zmian w zachowaniach płciowych wywołały konsternację u wielu kobiet i mężczyzn. Simpson postrzegał metroseksualizm jako formę męskiej kapitulacji, inni również wyrażali swoje zdumienie.

W filmie dokumentalnym „Męskość” z 2012 roku Morgan Spurlock przedstawia krytyczną i zgryźliwą ocenę męskiej próżności. Niepodpisana nazwiskiem kobieta stwierdza w filmie: „Myślę, że jeśli za bardzo się starasz, później to bardzo źle wygląda”. W innej scenie mężczyzna oznajmia: „Dbanie o to, żeby wyglądać dobrze dla samego siebie… Moim zdaniem to mocno popieprzone”.

Bardziej życzliwi komentatorzy, zgadzając się, że normy męskości przesuwają się bardziej w kierunku feministycznym oraz queerowym, postrzegali te przemiany oraz rolę, jaką odgrywał w tym David Beckham, w pozytywnym świetle. Zamiast przedstawiać go jako reprezentanta narcystycznego rozpasania, krytycy ci skupili się na innych aspektach jego osobowości, które mocno odbiegały od hipermęskiej kultury sportu zawodowego. Zamiast bowiem chlać z kumplami z drużyny, Beckam wolał wybrać się na zakupy lub na wakacje z żoną i dziećmi. Wszystko wskazywało więc na to, że zerwał on z typową dla męskiej szatni czy pubu mizoginią oraz homofobią, z wyjątkową łatwością odnajdując się w roli symbolu seksu zarówno dla kobiet, jak i dla gejów. Jego „kobieca strona”, wydepilowane, obnażone ciało, uwodzicielskie spojrzenie, a nawet sporadyczne przypadki pojawiania się w makijażu i z pomalowanymi paznokciami stanowiły celowo wymierzony afront dla normatywnej męskości. Ellis Cashmore, autor biografii Beckhama, pisał z zachwytem, że słynny piłkarz stworzył dla siebie model życia, w którym „znikają tradycyjne rozterki dotyczące własnej seksualności”, podobnie jak „tradycyjny sztywny podział na męskie i kobiece”.
Uczony David Coad poszedł jeszcze dalej, twierdząc, że istotą mestroseksualizmu jest przekonanie, iż obie płci mogą dzielić się ze sobą władzą, która nie musi być widziana wyłącznie jako oznaka ani też naturalna domena męskości. W tym sensie nowoczesny, mieszkający w mieście mężczyzna stanowi postępową odpowiedź na współczesny feminizm. Tymczasem inni uczeni wybiegali jeszcze bardziej w przyszłość, fantazjując o nowej, ulepszonej wersji metroseksualizmu. Socjologowie Marian Salzman, Ira Matathia i Ann O’Reilly ogłosili rychłe nadejście „überseksualnego” heteroseksualisty w rodzaju George’a Clooneya, który posiada charakterystyczną dla metroseksualisty wrażliwość, za to jest pozbawiony narcyzmu i niewiary w siebie.

Czy metroseksualizm stanowi zatem regres czy postęp? Podobnie jak w innych wypadkach przewartościowania modelu męskości warto zastanowić się, co na podstawie stosunku do zarostu możemy powiedzieć na temat znaczenia tych zmian oraz kryjących się za nimi motywów. Sam Mark Simpson z lekceważeniem odnosił się do golenia twarzy i ciała jako oznak męskiej kapitulacji oraz pasywności. Jeśli jednak mamy potraktować Beckhama jako uosobienie metroseksualizmu, widać wówczas, że w tym nowym wizerunku mężczyzny brody odgrywały ważną rolę. W czasie gdy w San Francisco odsłonięto naładowany erotyzmem bilbord z piłkarzem, dziennikarz Peter Hartlaub pisał, że włosy Beckhama „są obcięte krótko i prosto, dzięki czemu cała uwaga obserwującego skupia się na długim, kilkudniowym zaroście, który pokrywa całą twarz z wyjątkiem dwóch pionowych pasków wielkości plastra wygolonych z obu stron koziej bródki”. Będąc męskim symbolem seksu, Beckham poświęcał wiele uwagi każdemu aspektowi swojego wyglądu i niemal zawsze nosił jakiś rodzaj zarostu. Analiza jego stylu na przestrzeni lat potwierdza, że choć długość oraz kształt jego brody nieustannie się zmieniały, równie istotne jak zarost na twarzy było dla niego to, by reszta ciała pozostawała bezwłosa.

Różnorodność bród oraz ich zastosowań wiele nam mówi na temat sposobu myślenia mężczyzn w tym millenium

Metroseksualizm nie jest nastawiony wrogo do brody. Wręcz przeciwnie. Michael Flocker i inni guru metroseksulanego stylu wręcz zachęcali do jej zapuszczania, nawet jeśli nakłaniali jednocześnie do starannej depilacji całego ciała. „Brody, kozie bródki, wąsy, kępki zarostu pod dolną wargą stwarzają niekończące się możliwości - instruował Flocker - ale zawsze powinny być dobrze przystrzyżone i precyzyjnie podgolone na brzegach”.

Jak widać na przykładzie Beckhama oraz innych orbitujących wokół metrosekualności celebrytów w rodzaju Brada Pitta i George’a Clooneya, w pierwszych latach nowego tysiąclecia brody przeżywały mały renesans. Powróciły na eleganckie ulice dużych europejskich i amerykańskich miast z kilku powodów. Heteroseksualiści w rodzaju Davida Beckhama czerpali do pewnego stopnia wzorce z miejskich gejów, z których wielu zaczęło w ostatnich dekadach zapuszczać brody, by przeciwdziałać kulturowym stereotypom utożsamiającym homoseksualizm ze zniewieściałością. Mężczyźni pozostający w kontakcie z „kobiecą stroną” swej natury pragnęli więc potwierdzić własną męskość za pomocą zarostu. Kolejnym powodem, dla którego metroseksualiści zapuszczali skromy zarost, było przekonanie, że dzięki temu staną się bardziej atrakcyjni seksualnie. Świadczą o tym zresztą omawiane w pierwszym rozdziale badania nad postawami kobiet. Wiele młodych kobiet zdecydowanie wolało mężczyzn z krótkimi brodami bądź ze szczeciniastym zarostem. Byleby nie było go za dużo, ale też nie za mało. I dokładnie na takim właśnie wyglądzie zależało Beckhamowi. Czy to ikony mody typu Beckhama wpłynęły na kobiece respondentki w badaniach psychologicznych, czy też było na odwrót, zdaje się, że w tej kwestii zapanował międzypłciowy konsensus.

Ale to jeszcze nie wszystko. Metroseksualna broda jest niezwykle starannie pielęgnowana i traktuje się ją praktycznie jak część stroju. Podobnie jak w wypadku ubrań noszący ją mężczyzna może ją zmieniać i eksperymentować z nią, wypróbowując różne style i fasony zmieniające się z miesiąca na miesiąc i z roku na rok. Z tego właśnie powodu nie istnieje żaden kanoniczny styl metroseksualnego zarostu. Zmiana i modyfikacja to jedyne obowiązujące w tej kwestii zasady. A przecież pod koniec XIX wieku mężczyźni wybierali brody, ponieważ stanowiły one symbol niezmiennych męskich wartości, zaś naturalna bujność brody była jej najbardziej przydatną i najpopularniejszą cechą. Jednak współcześni modni mężczyźni mają inne podejście. Pragną swym wyglądem w równej mierze wzbudzać podziw, jak sprawiać przyjemność i zależy im raczej na przyciąganiu uwagi niż na jej odwracaniu od siebie.
Współczesny mężczyzna wykorzystuje włosy i zarost głównie po to, by podkreślić swą jednostkową oryginalność, a nie żeby zaznaczyć swój męski uprzywilejowany status. W tym kontekście metroseksualna broda stanowi paradoks: wprawdzie zadbana broda jest bez wątpienia bardzo męska, ale stanowi zarazem przejaw troski o atrakcyjny wygląd dla siebie i otoczenia, co z kolei Beckham oraz inni metro­seksualiści postrzegają jako wyraz „kobiecej strony” mężczyzny. Do pewnego stopnia paradoks ten wyrasta ze sprzeczności wpisanych w bezrefleksyjne etykietowanie ludzkich zachowań jako jednoznacznie „kobiecych” bądź „męskich”. Dopuszczenie do głosu kobiecej natury wcale jednak nie musi wpływać na tożsamość seksualną i o to właśnie chodziło Beckhamowi i innym podobnym mu mężczyznom. Starannie zadbana broda stanowi pomost pomiędzy teoretycznymi podziałami płciowymi.

O ile mężczyźni z wielkich miast z zarostem na twarzy eksperymentowali, o tyle z owłosieniem na reszcie ciała zaciekle walczyli. Kuszące wydaje się stwierdzenie, które poczynił zresztą Mark Simpson, że ta niechęć do owłosionego ciała reprezentuje kobiecą stronę męskiej natury, ale czytelnicy tej książki wiedzą, że chodzi w tym o coś więcej. Depilowanie ciała bowiem - od czasów Eugena Sandowa - służyło przede wszystkim uwydatnieniu muskulatury. Michael Flocker formułuje tę zasadę w swojej książce Metrosexual Guide to Style (Metroseksualny przewodnik po modzie), zachęcając czytelników do golenia klatki piersiowej, brzucha i włosów pod pachami w celu „wyeksponowania pięknie wyrzeźbionego ciała”. Reklamy domowego sprzętu do ćwiczeń, jak zauważa, konsekwentnie pokazują mężczyzn „przed” jego zastosowaniem jako pulchnych i owłosionych, natomiast „po” jego zastosowaniu - jako umięśnionych i „w cudowny sposób bezwłosych”14. W filmie Morgana Spurlocka Męskość Shawn Daivari, amerykański zawodowy zapaśnik o bliskowschodnich korzeniach, został pokazany, jak pieczołowicie goli całe ciało, aby sprostać oczekiwaniom widowni telewizyjnej. Podziwiając swój świeżo ogolony tors, Daivari wyjaśnia, że „dzięki temu powstaje złudzenie, że znajduje się w lepszej formie, niż jest w rzeczywistości”15. Toteż w depilacji ciała chodzi o podkreślenie kształtu muskulatury, a także - w starogreckim znaczeniu - o witalizm młodości. Metroseksualne zainteresowanie goleniem ciała nie jest więc w gruncie rzeczy przejawem kobiecości ani też niczym nowym, lecz stanowi raczej zastrzyk starych idei w krwiobiegu kultury popularnej.

Pielęgnowanie zarostu na twarzy przy jednoczesnym usuwaniu owłosienia z reszty ciała jest zatem spójną strategią umacniania męskiej fizyczności. Broda może być w tym bardzo pomocna, niemniej ważną rolę pełnią też mięśnie. Do tego metroseksualizm dodał kolejną cielesną oznakę męskości w postaci wypukłości w bieliźnie na słynnym zdjęciu Beckhama. Jako że ten aspekt męskiej anatomii zaczął przyciągać coraz większe zainteresowanie, stał się on również przedmiotem zabiegów depilacyjnych. Tak zwany boyzillian, czyli depilacja „szpary, tyłka i worka” (crack, back and sack), cieszy się w nowym tysiącleciu coraz większym powodzeniem. W 2012 roku „The New York Times” donosił o rosnącej popularności depilacji brazylijskiej wśród mężczyzn. „Można tu spotkać zarówno osoby ze środowisk gejowskich, jak i heteroseksualistów, zatwardziałych konserwatystów, jak i liberałów - opowiadał szef sieci salonów oferujących męską depilację. - Przychodzą do nas ludzie z różnych grup wiekowych. To o wiele większy biznes, niż mogliśmy kiedykolwiek przypuszczać”16. Skoczyła również sprzedaż elektrycznych golarek przeznaczonych specjalnie do depilacji ciała. Badania w Niemczech wykazały, że co piąty młody mężczyzna regularnie goli włosy łonowe, uważając je za brudne i niehigieniczne. Redaktor brytyjskiego wydania magazynu „GQ” snuł teorie, jakoby „w dzisiejszej modzie silnie obecny był bardziej gładki wygląd i ludzie sami zaczęli go podświadomie naśladować”. Inny kierownik salonu urody ujął rzecz bardziej obrazowo: według niego depilacja okolic genitaliów „pozwala je uwydatnić, ponieważ nie ma już nic, co przesłaniałoby znajdujący się tam w dole narząd”. Konflikt pomiędzy włosami a genitaliami dołączył tym samym do konfliktu pomiędzy włosami a mięśniami. Zgolenie włosów oznacza odsłonięcie znajdującego się pod nimi kształtu, nawet jeśli - jak w przypadku gigantycznego bilbordu z Beckhamem - kształt ów zakrywa markowa bielizna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Broda jest znakiem mężczyzny niezależnego [FRAGMENT KSIĄŻKI] - Portal i.pl