MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Emeryci z Jaworzna chcą wiedzieć, za co płacili, kupując wczasy

Anna Zielonka
arkadiusz gola
Ile naprawdę kosztował pobyt w jednym z ośrodków wczasowych w nadmorskiej Pogorzelicy? - pytają Janina i Henryk Dubielowie z Jaworzna. Twierdzą, że zarząd oddziału rejonowego Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów oszukał ich i od każdej osoby, która wyjechała na wakacje, wyłudził po 110 złotych. A na ten wyjazd nad morze zapisało się kilkadziesiąt osób. Emeryci byli w ośrodku Polfa od 5 do 19 czerwca tego roku.

- Było okropnie. Tuż po przyjeździe zostaliśmy zakwaterowani w domkach letniskowych, o czym nie było mowy w ofercie - mówi Janina Dubiel. - Właściciel ośrodka wytłumaczył nam tylko, że jaworznicki zarząd spóźnił się z rezerwacją miejsc i ostatecznie w głównym budynku ulokowano dzieci, które przyjechały na "zieloną szkołę".

Wspomina też, że w domkach letniskowych było zimno i wilgotno. Nawet pościel była wilgotna. Z tego powodu się rozchorowała. - Na dodatek były tam całe chmary komarów. Mój mąż do tej pory ma na rękach ślady po ich ukąszeniach - dodaje pani Janina.

Właściciel ośrodka tłumaczył gościom, że nie tylko spóźniona rezerwacja wpłynęła na to, że mieszkają w gorszych warunkach. Przyznał, że otrzymał mniej pieniędzy niż to było ustalane na początku. Ostatecznie za każdą osobę jaworznicki związek zapłacił mu tylko 690 złotych. Dodał, że w tej cenie są także wycieczki i wieczorki towarzyskie.

- Jak to możliwe, skoro w ofercie wyczytaliśmy, że musimy zapłacić po tysiąc złotych na osobę, w tym 200 złotych za autokar i 800 złotych za pobyt? - pyta pan Henryk. Gdy wpłacali pieniądze za wczasy do zarządu związku, dostali pokwitowanie na małej kartce. Żadnej umowy nie podpisywali. W ich imieniu zrobił to zarząd, bo to był wyjazd grupowy.

W siedzibie PZERiI w Jaworznie nie uzyskali zadowalającej odpowiedzi. Członkowie zarządu tłumaczyli Dubielom, że nie mają prawa wglądu do umowy, jaką związek zawarł z właścicielem ośrodka. - Powiedzieli nam, że tylko członkowie zarządu mają do niej wgląd, bo takie umowy są zawierane między właścicielami ośrodków wczasowych a zarządem związku, a nie jego szeregowymi członkami - mówi pani Janina.

Jaworznicki oddział PZERiI nie chciał udzielić klarownych wyjaśnień także "DZ". Członkowie zarządu twierdzą (żadna z osób nie chciała wypowiadać się z imienia i nazwiska, w tym pani prezes), że nikt nikogo nie oszukał, a cały pobyt w Pogorzelicy faktycznie kosztował 800 zł od osoby, lecz cena, jaką podają Dubielowie, jest wyssana z palca. - W tych 800 zł zawierały się też różne wyjazdy i dodatkowe atrakcje, które za 690 zł byłyby nierealne - mówią w jaworznickim PZERiI. - Wczasy w Pogorzelicy i tak były tanie. Gdyby ci państwo pojechali prywatnie, to za 11-dniowy pobyt zapłaciliby znacznie więcej. No i nikt prócz Dubielów nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń - dodają.

Współpraca: Andrzej Kaim

Co mówi prawo

Bartłomiej Tylkowski z kancelarii radcy prawnego Małgorzaty Wydmańskiej-Kurlej

Polski Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów działa na podstawie przepisów ustawy Prawo o stowarzyszeniach i własnego statutu. Co prawda żaden przepis tego prawa nie powiada tego wprost, ale z prawnego punktu widzenia, nie ma żadnych podstaw, by członkom Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów odmawiać wglądu do umów zawieranych przez zarząd Związku. Można bowiem przyjąć, że gdy ktoś zostaje członkiem Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów, jednocześnie zawiera ze Związkiem umowę prawa cywilnego. A taka umowa rodzi dla obu stron (i dla nowego członka, i dla samego związku) określone prawa i obowiązki. Poza tym taka umowa obejmuje też oświadczenie woli członka, który zapisuje się do Związku i oświadczenie stowarzyszenia, które takiego członka przyjmuje. Ponadto członkowie Związku są zobowiązani do regularnego opłacania składek członkowskich i do uczestniczenia w działalności PZERiI. Dlatego członkowie mogą mieć dostęp do dokumentów Związku. ZIELA

Nie powinno być tajemnic

Z Grzegorzem Chmielewskim, prezesem śląskiego oddziału Polskiej Izby Turystyki w Katowicach rozmawia Andrzej Kaim

Zaryzykowaliśmy i zamiast skorzystać z usług profesjonalnej firmy, jedziemy na wczasy organizowane przez stowarzyszenie? Na co powinniśmy zwrócić uwagę?
Przede wszystkim powinniśmy zapytać, czy organizator wyjazdu jest tzw. touroperatorem, czyli ma wpis do rejestru prowadzonego przez urząd marszałkowski w danym województwie. Taki wpis można uzyskać po spełnieniu określonych wymagań i opłaceniu licencji. Wtedy zyskujemy pewność, że w razie kłopotów, mamy możliwość powołania się na ustawę o organizatorach imprez turystycznych i dochodzić swoich praw.

Uzyskanie wpisu jest z pewnością czasochłonne. Czy wiele instytucji spoza branży ma takie licencje? Jakie trzeba spełnić wymagania?
Chętni muszą spełniać wiele wymagań, m.in. mają obowiązek posiadania ubezpieczenia, a wysokość składki uzależniona jest od wysokości dochodów i liczby świadczonych usług. Oczywiście, istnieje coś, co określamy w branży jako szarą strefę i nie chodzi tu o oszustów, ale instytucje, które wykorzystują luki w prawie, by świadczyć usługi konkurencyjne w stosunku do nas.

W jaki sposób omijane są przepisy ustawy?
Mechanizm jest bardzo prosty. Wystarczy zadeklarować, że wycieczka czy wczasy organizowane są na zasadzie non profit. Wówczas nikt nie może takim osobom nic zarzucić ... chyba że udowodni się im, że to nieprawda. Wówczas w grę wchodzi przestępstwo skarbowe. Ale w większości przypadków - skoro urzędnicy nie mają w swoim rejestrze związku czy stowarzyszenia, z pewnością nie pojawi się tam kontrola. Jak zwykle cierpieć będą przestrzegający prawa, bo to u nas pojawiają się urzędnicy skarbowi i branżowi.

Czy klienci takich stowarzyszeń, związków czy innych organizacji mają szanse na uzyskanie odszkodowania, jeśli czują się oszukani? Co mogą zrobić w sytuacji, kiedy coś innego im obiecywano, a na miejscu wypoczynku okazało się, że rzeczywistość znacznie odbiega od obietnic.

W takich przypadkach ważne jest to, czy klienci mają umowę. W niej powinny być zawarte wszelkie punkty programu imprezy i warunków, w jakich będziemy spać, stołować się itp. Na podstawie takiego dokumentu można dochodzić swoich roszczeń. Ale uważam, że najważniejsze jest zapobieganie takim sytuacjom. Gdyby w polskim prawie obowiązywał zapis identyczny z rozwiązaniami europejskimi czyli nikt poza profesjonalistami nie ma prawa organizować imprez turystycznych, nie dochodziłoby do takich sytuacji.

Kto ma dostęp do dokumentów?

Bogdan Poprawa, prezes zarządu Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Katowicach

O wypowiedź poprosiliśmy też prezesa okręgowego oddziału PZERiI w Katowicach, bo jaworznicki związek, odesłał nas do jednostki nadrzędnej, która zawiaduje oddziałami rejonowymi w województwie śląskim. Na nasze pytanie: czy zwykły członek związku ma prawo zajrzeć do umowy, Bogdan Poprawa, prezes zarządu, odpowiedział twierdząco.

- Nie ma tu żadnych tajemnic. Każda osoba, o ile jest członkiem związku, może mieć wgląd do takiej umowy - tłumaczy.

Dodaje jednak, że jaworznicki oddział rejonowy PZERiI rozlicza się z oddziałem okręgowym i jak dotąd wszystkie rachunki i inne wyliczenia zgadzały się co do złotówki. - Nie mamy żadnych zastrzeżeń do jaworznickiego oddziału. Jesteśmy pewni, że nikt nikogo nie okradł - zapewnia prezes. ZIELA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikzachodni.pl Dziennik Zachodni