Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Film jest najważniejszą ze sztuk” - powiedział Włodzimierz Iljicz Lenin

Jędrzej Lipski
Za fascynacją „Czterema pancernymi” kryje się często niewiedza, że serial to peerelowska propaganda
Za fascynacją „Czterema pancernymi” kryje się często niewiedza, że serial to peerelowska propaganda Fot. Jan Mazur / Gazeta Lubuska
„Propaganda jest celową i systematyczną próbą kształtowania percepcji, manipulowania myślami i bezpośrednimi zachowaniami w celu osiągnięcia takich reakcji, które są zgodne z intencjami propagandzisty”.

PRL zatruł umysły i serca Polaków. Zatruł też i ducha. Jak powiedział w jednym z wywiadów prof. Jerzy Eisler: „Wpływ PRL będzie trwał jeszcze długo. […] najważniejszą spuścizną tamtych czasów jesteśmy my sami. To zrozumiałe, bo nawet jeśli ktoś urodził się w drugiej połowie lat osiemdziesiątych i pozornie trudno uznać go za należącego do pokolenia PRL, to jednak jego rodzice, dziadkowie, nauczyciele, wykładowcy, księża i wszyscy inni kształtujący jego charakter są dziećmi PRL.[…]

Piszę te słowa sprowokowany tekstem mojego redakcyjnego kolegi Przemysława Miśkiewicza, opublikowanym w piątkowym magazynie Dziennika Zachodniego (5 maja), zatytułowanym „Dzień zwycięstwa?” Autor opisuje w nim swoją fascynację propagandowymi serialami i filmami wojennymi, które obejrzał w telewizji w czasach dzieciństwa. Chodzi tu o słynnych „Czterech pancernych i psa”, „Stawkę większą niż życie” oraz film „Prawo i pięść”.

Propaganda i film

Pomijając treści propagandowe… Czy tak w ogóle można mówić. Cała PRL była jedną wielką totalitarną treścią propagandową. Tak przy okazji, nie ten PRL, tylko ta PRL. Na to też zwracał uwagę w jednej ze swoich prac naukowych prof. Eisler. Wróćmy jednak do owych seriali. Ani one wojenne, ani wybitne. Zapewne Alfred Hitchcock w grobie się przewraca, słysząc, że Hans Kloss został zrobiony według wymyślonych przez niego zasad filmowych. Pamiętam również jak film „Prawo i pięść” zapowiadano w komunistycznej telewizji jako współczesny polski western z wybitną rolą Gustawa Holoubka. Czarnymi charakterami byli „reakcyjni bandyci” szabrujący mienie pozostawione przez Niemców w miasteczkach na Ziemiach Odzyskanych. Symptomatyczne jest to, że dzisiejsi 50-, a nawet 60-latkowie z sentymentem w oczach wspominają właśnie te dzieła peerelowskiej kinematografii, jako te oglądane z wypiekami na twarzach. Tak to było pomyślane i skonstruowane. Totalne zakłamanie historii, mistrzowsko prowadzona propaganda, miały na celu wyprodukowanie tzw. nowego człowieka, na wzór sowieckich pionierów, janczarów gotowych zdradzić własnych rodziców jak przysłowiowy Pawka Morozow. Czy się udało? Może nie do końca, ale… Skoro w opinii publicznej wciąż pokutuje świadomość, że pies Szarik i Hans wygrali wojnę… Jak widać, rację miał Lenin, wypowiadając znamienne słowa: „bo kino, towarzysze, to najważniejsza ze sztuk”. Wystarczyło omotać dziecięce umysły…

Wojenne kino PRL

Wystarczyło omotać dziecięce umysły, by we wspomnieniach pozostały tylko te sztandarowe produkcje komunistycznej propagandy. Tymczasem peerelowska kinematografia ma na swoim koncie wiele innych dzieł, których nie musimy się dzisiaj wstydzić. Na przykład serialowy Wołodyjowski, czyli „Przygody Pana Michała”. Główny bohater, Michał Wołodyjowski, szlachcic ceniący honor i ojczyznę ponad wszystko, jakoś nie pozostawił śladu w ludzkiej

pamięci. Pozostając przy Sienkiewiczowskich dziełach, „Krzyżacy” „W pustyni i w puszczy” i „Potop” też słabo się przebijają. A to akurat przecież dzieła filmowe pełne aktorskiego kunsztu na najwyższym poziomie. Przypomnę jeszcze dla porządku „Popioły” i „Pamiętnik znaleziony w Saragossie”. Nie będę tu wszystkich dzieł filmowych wymieniał. Jednak chcę zwrócić uwagę na te, które poprzez kreację postaci bohatera powinny stać się wzorcem do naśladowania. Jednym tchem mogę wymienić: „Popiół i diament”, „Kanał” „Hubala”, „Wolne miasto” i „Westerplatte”. Każdy z tych filmów, zrealizowanych w mrocznych czasach PRL, skrywał w sobie wartości godne naśladowania. Tytułowy Hubal, major Henryk Dobrzański mówi słynne słowa: „Munduru nie zdejmę, broni nie złożę”, ginie, walcząc w obronie ojczyzny. Maciek Chełmicki z „Popiołu i diamentu” pełen sprzeczności akowiec, walczy do końca. Żołnierze Westerplatte nie szli do nieba czwórkami, jak pisał poeta. Bo nie zginęli. Poległo zaledwie 15. Skończyła im się po prostu amunicja, ale walczyli do końca. Obrońcy Poczty Polskiej zginęli rozstrzelani. Podobnie jak śląscy harcerze broniący wieży spadochronowej, o których opowiada film Paweł Komorowski zatytułowany „Ptaki ptakom”. Wyprodukowany w 1976 roku! I nie przebił się do młodzieńczej świadomości. Ale Kloss, Gustlik, Kos i Szarik owszem. Zabrakło tylko doktora Kniprode. Propaganda.

Cała prawda o Klossie i Rudym 102

Stanisław Kolicki, pseudonim Hans Kloss, wciąż wiecznie żywy. „Czterej pancerni” (Janek, Gustlik, Grześ, Olgierd i później Tomek) oraz pies Szarik - równie niezapomniani. 30 lat po upadku w Polsce komunistycznego reżimu, propaganda komunistyczna nadal jest obecna w rodzimej przestrzeni publicznej. Propaganda i komunistyczne kłamstwa. Zaczynając od bohatera „Stawki większej niż życie”, Hansa Klossa, którego pierwowzorem był Stanisław Kolicki, agent sowieckiego wywiadu. W serialu pracuje dla Sowietów i polskiego ruchu komunistycznego. Zaś pod koniec serialu występuje w mundurze majora Ludowego Wojska Polskiego. Serial „Czterej pancerni i pies” miał umacniać po wojnie sojusz polsko-sowiecki. Przecież produkcja „Czterech pancernych i psa” stała się pretekstem dla komunistycznych władz, do stworzenia społecznego ruchu skupionego wokół politycznych idei propagowanych przez ten serial. Wszak w latach siedemdziesiątych zaczęły funkcjonować tak zwane młodzieżowe „Kluby Pancernych”. A członkowie Związku Młodzieży Socjalistycznej i Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej organizowali spotkania z sowiecką młodzieżówką Komsomolców, aby utrwalać wzorce filmowych pancerniaków. A jak było naprawdę? Sojusz polsko-sowiecki nigdy tak naprawdę nie istniał. Polskie wojska były de facto częścią Armii Czerwonej i podlegały rozkazom jej dowódców. Nie było też żadnego polsko-sowieckiego braterstwa broni. Tak naprawdę dla Sowietów polscy żołnierze, polscy wojskowi i Ludowe Wojsko Polskie byli jedynie mięsem armatnim. Dla Sowietów polska krew była nic niewarta. Sowieccy dowódcy posyłali Polaków na śmierć w nierzadko bezsensownych i bezcelowych operacjach wojskowych, o czym może świadczyć choćby bitwa pod Lenino czy bitwa pod Studziankami. Natomiast nadchodząca ze Wschodu Armia Czerwona nie wyzwalała Polski, tylko ją grabiła, łupiła, a później okupowała. I jeszcze jeden ważny element. I Warszawska Brygada Pancerna imienia Bohaterów Westerplatte, do której należały serialowe postacie czterech pancernych, uczestniczyła od czerwca 1945 roku, wraz z KBW i NKWD, w zwalczaniu oraz likwidowaniu oddziałów podziemia niepodległościowego z czasów drugiej konspiracji. I Brygada im. Bohaterów Westerplatte brała udział w walkach na Podlasiu z oddziałami „Tura”, „Młota” i „Łupaszki”.

Nie było przełomu

To prawda. Rok 1989 nie przyniósł przełomu w polskiej kinematografii. A przynajmniej kino wojenne, historyczne nie zostało zbudowane na nowo. Nie pokuszono się o podjęcie działań wykuwających świadomość historyczną, patriotyzm i dumę z bycia Polakiem. Powstawały superprodukcje o byłych esbekach czy agentach komunistycznego wywiadu, którzy jawili się widzom jako bohaterowie nowej postpeerelowskiej rzeczywistości.

Elity polityczne świadomie spychały nas do roli klęczących petentów drugiej kategorii, którym powinien wystarczyć powtarzany na okrągło serial o pancerniakach z psem. Dopiero niemal 20 lat później podjęto próbę wyprodukowania serialu będącego w kontrze od owych mitycznych czołgistów. Pierwszą próbę walki z wciąż szerzącą się propagandą podjął się w 2007 roku ówczesny prezes TVP Bronisław Wildstein. Obiecał, że za jego kadencji TVP więcej nie wyemituje „Czterech pancernych”. Niestety, Wildsteina odwołano, a na ekrany telewizorów triumfalnie wrócili sowieccy czołgiści. W 2008 roku powstaje serial „Czas honoru”. Opowieść o losach grupy młodych polskich oficerów AK - tzw. „cichociemnych” skoczków - zrzuconych na teren okupowanej Polski 16 lutego 1941 roku. Serial doczekał się aż 7 sezonów. Dziesięć lat później powstaje serial, także wielosezonowy, zatytułowany „Wojenne dziewczyny”. W międzyczasie powstają pierwsze filmy o żołnierzach wyklętych. Powoli ruszyła kinematograficzna machina odkłamywania historii. Bardzo powoli. Ale ruszyła. W sukurs tym działaniom przyszła powstała w 2007 roku TVP Historia. Z inicjatywy dyr. Artura Dmochowskiego rozpoczęła produkcję programów publicystycznych obnażających propagandowe kłamstwa „Stawki większej niż życie” i „Czterech pancernych i psa”. Krzysztof Kłopotowski wraz z prof. Pawłem Wieczorkiewiczem cierpliwie tłumaczyli i wyjaśniali widzom, na czym polegały kłamstwa komunistycznej propagandy.

Moim skromnym zdaniem

W wolnej Polsce, wolnej od komunistycznego reżimu propagowanie komunistycznej propagandy i komunistycznej, zakłamanej narracji nie powinno mieć miejsca. A już na pewno nie powinno mieć to miejsca w publicznych środkach masowego przekazu. Telewizja publiczna powinna pełnić rolę edukacyjną. Powinna uczyć historii, a nie ją zakłamywać. Bo przecież emisja komunistycznych seriali, jakimi są „Stawka większa niż życie” oraz „Czterej pancerni i pies” nie ma nic wspólnego z edukacją, a wręcz przeciwnie, sieje spustoszenie w umysłach i sercach młodych ludzi, ucząc jedynie relatywizmu moralnego i internacjonalizmu w myśl zasady, że patriotyzm to choroba XXI wieku, a polskość to nienormalność. Na koniec chciałbym tym wszystkim, którzy z łezką w oku wspominają owe peerelowskie seriale, a na dodatek wyrażają publicznie opinie, że nie widzą nic złego w kolejnych ich emisjach i powtórkach na antenach telewizyjnych, wznosząc przy okazji, o zgrozo, okrzyk „Precz z komuną”, zadedykować strofy wiersza Juliusza Słowackiego...

Szli krzycząc: „Polska! Polska!” - wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: „Boże! Ojczyzna! Ojczyzna”.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”
A drugi szedł i wołał w niebo wznosząc dłonie:
„Panie! daj, niech się czują w ludzi milijonie
Jedno z nimi ukochać, jedno uczuć zdolny,
Sam choć mały, lecz z prawdy - zaprzeczyć im wolny”.
Wtem Bóg nad Mojżeszowym pokazał się krzakiem
I rzekł: „Chcesz ty, jak widzę, być dawnym Polakiem”.

Nie przeocz

Zobacz także

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera