Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacenty Jędrusik nie żyje: Mistrz Ceremonii odszedł

H. Wach-Malicka
Jacenty Jędrusik
Jacenty Jędrusik Marzena Bugała-azarko
Młynarski pisał libretto "Dyzmy - musicalu" pod Jacentego Jędrusika, bo nikt nie wyobrażał sobie kogoś innego w tej roli! Jacentego kochali reżyserzy, koledzy i widzowie. Jacenty Jedrusik nie żyje. Zmarłego aktora wspomina H. Wach-Malicka

Gdy wchodził na scenę, przez widownię Teatru Rozrywki przechodził przyjazny szum. Jacenty Jędrusik wiedział, że widownia go uwielbia. Ale nigdy nie traktował tej przychylności jako taryfy ulgowej dla siebie.

ZOBACZ KONIECZNIE:
POGRZEB JACENTEGO JĘDRUSIKA W KATOWICACH ZOBACZ ZDJĘCIA

Z każdej roli wyciskał tyle prawdy, ile się dało. Spalał się w tej robocie, choć "cywilom" spoza środowiska mogło się wydawać, że to urodzony czaruś, któremu wszystko przychodzi lekko i bez wysiłku. Nie przychodziło… Choć mogło, bo natura obdarzyła Jacentego wdziękiem, aktorską charyzmą i rozlicznymi talentami. Ale on do tego dodawał harówkę, poważny stosunek do pracy i niepokój. Jazda na własnej, doskonałej opinii? To nie było w jego stylu!

"Teraz to się dopiero narobię"

Każdy z widzów ma swoją ulubioną rolę w wykonaniu Jacentego Jędrusika, najczęściej powtarza się jednak wspomnienie Mistrza Ceremonii w spektaklu "Cabaret" albo prowadzenie przez niego słynnych koncertów sylwestrowych w Teatrze Rozrywki. Na pozór podobne, bo przecież, i tu, i tam, to konferansjer. W rzeczywistości obydwie pokazują, jak doskonały i zróżnicowany był jego warsztat. Ponieważ błyskotliwej inteligencji mu nie brakowało, idealnie wyczuwał nastroje na widowni. I nic nie było w stanie go zaskoczyć. Lubił zresztą stawać z odbiorcami w szranki. Bywało, że lekko prowokując, co sprawiało, że każdy wieczór z nim w roli wodzireja nabierał niepowtarzalnego charakteru. Nigdy nie była to konferansjerka w stylu: "kłonicą między brwi". Jacenty był mężczyzną eleganckim - w stroju i w obyciu. Obcesowe żarty ze sceny nie wchodziły w jego przypadku w rachubę. Potrafił za to fantastycznie podkręcać nastrój publiczności rozochoconej lampką sylwestrowego szampana i bawić się do rana.

O ile jednak jego klasyczna konferansjerka opierała się w dużej mierze na improwizacji, o tyle Mistrz Ceremonii to była rola wycyzelowana co do szczegółu. Od demonicznego wyglądu, po wstrząsającą interpretację postaci. Pamiętam obawy przed chorzowską premierą "Cabaretu", związane z tym, czy przedstawienie zniesie porównanie ze słynną już wtedy ekranizacją. I stała się cud-niespodzianka, inscenizacja Marcela Kochań-czyka okrzyknięta została "spektaklem roku, posypały się Złote Maski, w tym maska specjalna dla Jacentego Jędrusika. Musiała być specjalna, bo Jacenty zagrał genialnie. Jego Wielki Konferansjer łączył w sobie najskrajniejsze emocje. Od groteskowej sprośności i chęci skosztowania życia w każdym wymiarze, po przejmujący tragizm człowieka, który wie więcej niż pozostali i umiera psychicznie, zanim nadejdzie Czyste Zło. Wiedział, że stworzył wielką rolę, ale nie zamierzał odcinać od niej kuponów. Był na punkcie swojego aktorstwa bardzo przeczulony. Czasem chyba przesadnie, bo sam sobie podwyższał poprzeczkę w nieskończoność. Po sukcesie Mistrza Ceremonii powiedział do mnie żartem (?): "Rany boskie, teraz to się dopiero narobię. Muszę go przebić".

"Panie Jacenty, pan o tym napisze, pana posłuchają"

Prywatnie był człowiekiem dość zasadniczym, choć nie konserwatywnym. Miał tylko ustalony porządek rzeczy i trzymał się go wy-trwale, głuchy na przejściowe mody. Bardzo kochał rodzinę i nie jest to wchodzenie w jego życie osobiste, bo sam - kiedy tylko mógł - mówił o bliskich z miłością i entuzjazmem. Najpierw o żonie Joannie Kściuczyk - solistce Opery Śląskiej, a potem, gdy urodził się Filip - o nim, o swoim synu. Celebrował rodzinne święta, bo lubił mieć wokół bliższych i dalszych krewnych. Każdy wolny czas (choć miał go jak na lekarstwo) poświęcał domowi. Nie przejmował się, gdy zarzucano mu (na ogół żartobliwie), że trochę jest staroświecki w tym przywiązaniu do tradycji, że przesadza z perfekcjonizmem w pracy, że nawet nie za bardzo przeklina, choć jakby przeklinał, to by się szybciej odstresował! Nic z tych rzeczy. Jacentemu pasowały spokój i równowaga. Nie pasowały za to chamstwo i wulgarność. Był na przykład szczerym i zaangażowanym kibicem, ale nie mógł się pogodzić z panoszącym się na stadionach kibolstwem.

Mało znany szczegół z pozateatralnego życiorysu aktora przypomina Jolanta Król - kierownik literacki Teatru Rozrywki, która namówiła kiedyś Jacentego do… pisania felietonów na łamach "Gońca Górnośląskiego". Opowiada: - Początkowo martwił się, że nie ma pomysłów, obawiał się, że jego przemyślenia nikogo nie zainteresują. Z czasem wpadł po same uszy w gęste bajoro tzw. ciekawych tematów. Mówił mi, że ludzie zaczepiają go na ulicy, komentując jego artykuły. Dyskutują z nim, popierają, dziękują. Sprzedawcy spod estakady zostawiają mu w podzięce większe truskawki i ładniejsze prawdziwki, a w tramwaju podróżni proszą: "Napisz pan o brudnych autobusach" albo "Niech pan weźmie na warsztat odśnieżanie" - wspomina Jolanta Król.

Trzeba przyznać, że to bardzo "Jędrusikowe" zaangażowanie, bo... chociaż praca go pochłaniała, nie był pracoholikiem. Nie był też egocentrykiem, choć w aktorstwie ta cecha czasem się przydaje. Jacentego naprawdę interesowały świat, codzienność i inny człowiek. Pracownicy teatru też wspominają jego grzeczność i uwagę, jaką im poświęcał.

"Na scenie mogę żyć wiele razy. To niesamowite"

Życiorys Jacentego szybko zatoczył koło. Aktor urodził się w Siemianowicach Śląskich, ale na studia wyjechał do szkoły teatralnej w Łodzi, a po dyplomie zaangażował się do Teatru im. W. Bogusławskiego w Kaliszu. W 1980 roku był już jednak z powrotem "u siebie", bo w Teatrze Śląskim w Katowicach, z którego po 8 sezonach przeszedł do Teatru Rozrywki.

Widzowie pamiętają go głównie z ról musicalowych, do których miał bezsprzeczne wszelkie dane - wspaniały, ciepły głos i wielką muzykalność oraz wyczucie rytmu i elegancję w tańcu. Nie byłoby jednak tych wszystkich kreacji na scenie muzycznej, gdyby nie wielki talent dramatyczny, którym wypełniał granych bohaterów. Dyzma, Lejzor Wolf w "Skrzypku na dachu", Sancho Pansa w "Człowieku z La Manchy", Sweeney Todd w "Demonicznym golibrodzie z Fleet Street" czy Maks Białystok w "Producentach", ale i Stary w "Śladach" Józefa Szajny czy hrabia Szarm w "Operetce" Witolda Gombrowicza.

Oni wszyscy to Jacenty Jędrusik! W każdej nowej roli zaskakujący, interesujący lub przejmujący. Ale za każdym razem inny.
Tylko tak przykro pisać o wspaniałym aktorze w czasie przeszłym...

Wczoraj na cmentarzu na Tysiącleciu w Katowicach pochowano Jacentego Jędrusika

- Nie będę żegnał Jacentego. Nie będzie go już na scenie, ale za kulisami, w teatrze na pewno go nie zapomnimy - mówił wczoraj w południe, w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego na katowickim Tysiącleciu Dariusz Miłkowski, dyrektor Teatru Rozrywki w Chorzowie. Miłkowski, tak jak setki przyjaciół i widzów uczestniczył w pogrzebie Jacentego Jędrusika, zmarłego 25 czerwca aktora teatralnego i filmowego. Wcześniej przypomniał, że Jacenty był filarem chorzowskiej sceny, utożsamianym z nią od ponad 20 lat, jednym z "ojców założycieli" - jak to ujął. I był wspaniałym człowiekiem i kolegą.

Wierny tradycyjnemu teatrowi, jednocześnie otwarty na eksperymenty. Umiał "dopasować się" do reżyserów różnych pokoleń. Po Miłkowskim kolegę pożegnał w imieniu zespołu Wojciech Stolorz, aktor najmłodszego pokolenia w chorzowskiej Rozrywce.

Wątki teatralne przewijały się podczas całej uroczystości: Kiedy wprowadzano trumnę do świątyni, organy cichutko grały "Sunrise, sunset" - "Słońce wschodzi, słońce zachodzi" ze "Skrzypka na dachu", gdzie Jacenty grał rolę Lejzora Wolfa, a na zakończenie ceremonii Janusz Kruciński zaśpiewał równie symboliczny utwór z "Człowieka z La Manchy" - "Śnić sen".

Pożegnać chorzowskiego aktora przyszły tłumy - przyjaciół i widzów.

Wśród nich aktorzy, ci, z którymi Jacenty pracował ostatnio, ale także przed wieloma laty, dyrektorzy teatrów - reżyserzy, młodzież szkół z Chorzowa i Sosnowca, dzieci ze spektaklu "Olivier".
Anna Ładuniuk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!