Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

James Bond Spectre DOBRY czy ZŁY? RECENZJA prawdę Ci powie, czy warto zobaczyć nowego Bonda

Michał Grzesiek
James Bond Spectre
James Bond Spectre Jonathan Olley
Czy warto zobaczyć najnowszego Bonda? Recenzję z filmu "James Bond Spectre" specjalnie dla Dziennika Zachodniego napisał słynny "Bondolog" Michał Grzesiek. Najnowszy Bond to 2,5 godziny udanego mariażu kina akcji z elementami dramatu psychologicznego, odrobiną humoru i romantyzmu. CZYTAJCIE RECENZJĘ I ZOBACZCIE WIDEO + ZDJĘCIA

"Spectre". 007 James Bond znowu nadaje.
Czy widma przeszłości muszą być koszmarem?

Najsłynniejszy agent Jej Królewskiej Mości gości na ekranach kin od 53 lat. W tym roku pojawił się na nich po raz dwudziesty czwarty. Przy takim stażu nietrudno o zadyszkę, a co bardziej złośliwi mogą pokusić się nawet o wysyłkę niestrudzonego szpiega na zasłużoną - a jakże! - emeryturę. Nic bardziej mylnego. "Spectre" pokazuje, że James Bond nadal trzyma się świetnie, pomimo tego, że ma do pokonania wyrafinowany tor przeszkód, mający prawo budzić u widza pewne zastrzeżenia, nie burzące jednak ogólnie pozytywnej oceny całości.

ZOBACZ KONIECZNIE
10 POLSKICH AKCENTÓW W SERII O AGENCIE JAMESIE BONDZIE

Wszyscy wiele obiecywali sobie po tym filmie.Ogromny sukces poprzedniego odcinka serii, "Skyfall" (najbardziej dochodowy film w historii brytyjskiego kina, z ogólnoświatowymi wpływami wyraźnie przekraczającymi miliard dolarów), zawiesił twórcom poprzeczkę na tyle wysoko, że początkowo nawet Sam Mendes nie chciał podjąć się reżyserii kolejnego obrazu, tłumacząc się zobowiązaniami teatralnymi. Najwyraźniej zdawał sobie sprawę, że sukces to rzecz ulotna i często stanowić może gwóźdź do trumny. Na szczęście, po wielomiesięcznych rozmowach z producencką parą Michael G. Wilson-Barbara Broccoli dał się przekonać i stanął za kamerą.

ROZWIĄŻ QUIZ:
CO TY WIESZ O BONDZIE? QUIZ DLA FANÓW JAMESA BONDA

W przypadku fabuły twórcy mieli o tyle ułatwione zadanie, że poprzednie trzy obrazy z Danielem Craigiem w roli głównej pozostawiły po sobie sporo znaków zapytania i uchylonych furtek, które aż prosiły się o to, by je wreszcie definitywnie zamknąć. Scenarzyści postanowili wziąć to pod uwagę, dzięki czemu "Spectre" stał się klamrą spinającą wątki z dotychczasowej "craigowskiej" trylogii w jedną całość.

JAMES BOND SPECTRE: TEN FILM TRZEBA ZOBACZYĆ

Film rozpoczyna się od wysokiego "c" - spektakularnej, pełnej rozmachu sekwencji w stolicy Meksyku, powstałej z udziałem wielotysięcznej armii statystów na terenie gigantycznego Plaza de la Constitucion, jednego z największych placów na świecie. Bez wątpienia jest to kapitalne otwarcie całej fabuły, z wyraźnymi nawiązaniami do dawnych filmów serii. Pokazane tu obchody Dnia Zmarłych kojarzyć się mogą bowiem z podobnym, choć znacznie bardziej kameralnym obrządkiem inaugurującym "Żyj i pozwól umrzeć", z kolei mordercza walka 007 z Marco Sciarrą, członkiem organizacji wymienionej w tytule na pokładzie pędzącego nad głowami pielgrzymów helikoptera przywodzi na myśl pierwsze minuty "Tylko dla twoich oczu".

Odrzutowy plecak (jetpack) użyty w filmie Thunderball działał przez 60 sekund

Nowy Bond wchodzi do kin. Jakimi gadżetami zaskakiwał nas do...

To nie koniec spojrzeń w stronę przeszłości - klinika Hofflera, w której 007 poznaje piękną doktor Madeleine Swann (w tej roli Lea Seydoux) budzi żywe skojarzenia z Piz Gloria, bazą Ernsta Stavro Blofelda w filmie "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości", wulkaniczne otoczenie siedziby naczelnego szwarccharakteru, Franza Oberhausera vel Blofelda (Christoph Waltz) to nic innego jak powtórka z "Żyje się tylko dwa razy", a gdy poznajemy prawdziwe personalia złoczyńcy, który konfrontację z 007 przypłaca mocno szpecącymi twarz bliznami (ponownie kłania się "Żyje się tylko dwa razy"), wszystko staje się jasne - bondowska seria przeżywa najbardziej nostalgiczny okres w swojej historii, czego nie da się wytłumaczyć inaczej niż chęcią powrotu do starego, jakby odżegnania się od tego, co dotychczas proponował fanom agenta Daniel Craig. Tym można wytłumaczyć także pokaźną dawkę humoru, przewijającego się zwłaszcza w pierwszej połowie filmu, co w konfrontacji z pełną powagi i zawziętości twarzą brytyjskiego aktora stanowi prawdziwe novum. Trzeba jednak przyznać, że zabieg wydaje się dość osobliwy, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że dotyczy on aktora, którego zatrudnienie przed dziesięcioma laty tłumaczono właśnie potrzebą odświeżenia stylistyki, nadania jej poważniejszych rysów, generalnie mówiąc - odcięcia się od przeszłości.
"Spectre". 007 James Bond znowu nadaje.
Czy widma przeszłości muszą być koszmarem?

Liczne odniesienia do klasycznych obrazów bondowskiej serii to mocny element "Spectre", stanowiący prawdziwą gratkę dla fanów, niemniej nie one decydują o wartości filmu. Głównym atutem fabuły jest jej dynamika, powodująca, że widzowi nie grozi choćby chwila nudy, co jest prawdziwą sztuką, gdy uzmysłowimy sobie, że film trwa bite dwie i pół godziny. Intensywność akcji powoduje, że nie ma czasu na to, by zwrócić uwagę na pewne niedoskonałości, jak choćby stanowczo zbyt mała rola Moniki Bellucci (włoska piękność pojawia się na ekranie zaledwie przez kilka minut, co jednak wystarcza, by pokazać, że zmysłowość i doskonały aktorski warsztat mogą z powodzeniem iść w parze), niejasno pokazane intencje organizacji Widmo, o której początkowo wiadomo tylko tyle, że lubuje się w atakach terrorystycznych dokonywanych na wielką skalę, czy choćby kompletny brak chemii na linii Bond-Madeleine Swann (ich miłosna scena w przedziale pociągu razi sztucznością do tego stopnia, że powoduje zgrzytanie zębów, gdy porównamy ją chociażby do namiętnej relacji jaka łączyła agenta z Vesper Lynd w "Casino Royale").

JAMES BOND SPECTRE: TEN FILM TRZEBA ZOBACZYĆ

Do plusów należy z kolei zaliczyć rewelacyjny występ Bena Whishaw w roli Q, wyrastającego na godnego następcę Desmonda Llewelyna - jego słowne potyczki z Bondem wywołują na sali kinowej eksplozje śmiechu (polecam zwłaszcza rozmowę przy doszczętnie zniszczonym astonie martinie!), kompletnie odmienioną postać M (Ralph Fiennes), którego pozycja - dotychczas niezachwiana - tutaj traci na znaczeniu do tego stopnia, że przez pewien czas znajduje się na... bezrobociu, co bynajmniej nie oznacza bezczynności. Udział w tym ma niejaki C vel Max Denbigh (Andrew Scott), którego życiową ambicją jest likwidacja sekcji agentów z podwójnym zerem - początkowo wydaje się, że wykonuje swoją misję z idealistycznych pobudek, by po czasie przekonać się, że nie do końca.

ROZWIĄŻ QUIZ:
CO TY WIESZ O BONDZIE? QUIZ DLA FANÓW JAMESA BONDA

Największą niespodzianką jest jednak postawa samego Bonda w finale filmu, wskutek której oczekiwanie na końcowy napis "James Bond will return" dłuży się niemiłosiernie, a gdy wreszcie pojawia się na ekranie - chwilowo zdezorientowanym wielbicielom przynosi autentyczną ulgę.

Odrzutowy plecak (jetpack) użyty w filmie Thunderball działał przez 60 sekund

Nowy Bond wchodzi do kin. Jakimi gadżetami zaskakiwał nas do...

"Spectre" to dwie i pół godziny udanego mariażu kina akcji z elementami dramatu psychologicznego, odrobiną humoru i romantyzmu. Wprawdzie do statusu arcydzieła nieco mu brakuje, ale fani Bonda z pewnością nie opuszczą kina zawiedzeni. To agent 007 w dobrej, choć nie szczytowej formie, który - na szczęście - po "Skyfall" nie obniżył lotów tak drastycznie, jak kilka lat wcześniej w chaotycznym potworku "Quantum Of Solace", nie mającym najmniejszych szans w konfrontacji z poprzedzającym go "Casino Royale".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo