Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapota Sama Hawkinsa

Michał Smolorz
Bardzo żałuję, że po 120 latach trwałej obecności w męskich fantazjach, wyparowały z naszej świadomości powieści Karola Maya o Dzikim Zachodzie.

Pięć generacji zaczytywało się w przygodach Old Shatterhanda, Winnetou i całej reszty kompanów, zaś ich powiedzonka, bon moty i zawołania były stale obecne w naszym, także dorosłym życiu.

Weźmy takiego Sama Hawkinsa, małego śmiesznego trapera, powtarzającego co chwila "jeśli się nie mylę". Karol May dał czytelnikom obszerny opis jego skórzanej kapoty, który sam w sobie zapełniłby cały ten felieton. W dużym skrócie - składała się ona niemal z samych łat, bo posiadacz przez kilkadziesiąt lat przemierzania teksańskich prerii naprawiał ją wyłącznie w jeden sposób - naszywając coraz to nowe kawałki bydlęcej skóry. W efekcie kapota dawno straciła swój pierwotny krój i materię - łata na łacie, na łacie łata, a na tej łacie kolejna łata, która i tak wkrótce znajdzie się pod następną łatą. Kurtka miała prawie cal grubości i gdy Hawkins ją z siebie zdejmował, to nie wieszał, tylko stawiał w kącie.

Nachodzą mnie te wspomnienia z młodzieńczych lektur, gdy przemierzam pewną średnio uczęszczaną ulicę w średniej wielkości metropolitalnym mieście na południu Polski. Ulica wygląda niczym kapota Sama Hawkinsa, składa się wyłącznie z łat nakładanych na nią rok po roku. Kiedy ją pierwszy raz ujrzałem - a było to 15 lat temu - już składała się z samych łat. Od tego czasu dalej łata na łacie, na łacie łata, a na tej łacie kolejna łata, która i tak wkrótce znajdzie się pod następną łatą. Nie tylko wiosną, gdy dziur jest najwięcej, pieczołowite nakładanie łat trwa przez wszystkie pory roku, gdy pada śnieg, gdy mży, gdy leje, świeci słońce, gdy chwyci mróz, gdy jest zielono, szaro albo biało.

W sprawie łatania drogi jej zarządcy osiągnęli poziom wyższej filozofii. Rankiem przyjeżdża ekipa trzech dzielnych panów, wyciąga narzędzia, z dymiącego kociołka nabiera porcję asfaltu, wrzuca do dziury, przysypuje piaskiem, po czym przez chwilę załomocze ubijarką. Czynności te powtarza przy kolejnej dziurze, wybranej losowo z tysiąca, która akurat spełnia fantazję zasypującego. Teraz ta, potem może ta, dalej owa i jeszcze tamta. Nie ma to żadnego znaczenia, bo dziur jest nieskończenie wiele.
Jeszcze tego samego wieczora większość łat rozsypuje się w proch pod kołami samochodów, więc następnego ranka ulica wygląda tak samo jak wczoraj, przedwczoraj, przed tygodniem albo rokiem. I znów losowo, za tydzień, za pięć dni albo za miesiąc pojawi się ta sama ekipa, znów wybierze dwadzieścia z tysiąca dziur, nabierze czarnej masy z kociołka, zasypie, poprószy piaskiem, załomocze ubijarką... A wieczorem łaty i tak rozsypią się pod kołami samochodów. Gdzieś w magistrackich zakamarkach siedzi sobie urzędnik i kręci kołem fortuny. I jak wypadnie, to znów w to samo miejsce pośle tę samą ekipę, która nabierze z kociołka itd.

Wedle logiki, zapewne taniej byłoby tę drogę po prostu wyremontować, ale są ku temu ważne przeciwwskazania. Po pierwsze, nie mieszkają tam prezydent miasta, ani wojewoda, ani marszałek. Duże nadzieje wiązano z osobą prokuratora, który za czasów ministra Ziobry błyskawicznie piął się w górę. Ale nim ktoś podjął decyzję, Ziobro upadł, a prokurator popadł w niełaskę.

Druga przyczyna jest naukowo-ekonomiczna. Przecież gdyby drogę solidnie wyremontować, to trzeba by raz wydać dużo pieniędzy, uszczuplić miejski budżet, a potem przez kilka lat byłby spokój i bezruch. A tak zajęcie mają mieszkańcy uparcie telefonujący do ratusza, ma zajęcie stosowny wydział w urzędzie, życie pulsuje w firmie dysponującej kociołkiem z czarną masą. Każdy zarabia, każdy płaci podatki. Tak pieczołowicie, w codziennym mozole tworzy się Produkt Krajowy Brutto (PKB), w czasach realnego socjalizmu nazywany Dochodem Narodowym.

A nade wszystko jest jeszcze klimat, sentyment, magiczna aura - rzeczy bezcenne. Sam Hawkins mógłby sobie obstalować nową kurtkę. Bydlęcej skóry na Dzikim Zachodzie nie brakowało. Ale on kochał nade wszystko swoją starą kapotę, której nie zamieniłby na żadną inną. Jakże uboższy byłby świat, w którym kolejnego ranka na tę ulicę nie przyjechałaby już ekipa z kociołkiem, nie zasypała dziury, nie uruchomiłaby ubijarki...

Dzięki Ci, o Panie, za ten niepowtarzalny klimat naszej śląsko-zagłębiowskiej metropolii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!