Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta u boku artysty malarza. Recenzja filmu "Impresjoniści"

Adam Pazera
Polska premiera filmu "Impresjoniści" odbyła się 23 lutego
Polska premiera filmu "Impresjoniści" odbyła się 23 lutego materiały dystrybutora
W 2008 roku Martin Provost nakręcił film „Serafina”, opowiadający o gosposi, tytułowej Séraphine, posiadającej niezwykły talent malarski, która z czasem, po śmierci - podobnie jak nasz Nikifor - stała się gwiazdą sztuki prymitywizmu. Do tematu „malarskiego” wrócił francuski reżyser po 15 latach, realizując „Impresjonistów”, film o francuskim malarzu, znanym już za życia, a jest nim Pierre Bonnard.

Jednakże tytuł polski może być mylący, gdyż sam Bonnard był bardziej przedstawicielem grupy artystycznej - nabistów przez okres funkcjonowania tego kierunku (1888-1899). Nabiści (z hebrajskiego nabis - prorok) zmierzali do ożywienia malarstwa, jako „prorocy” sztuki współczesnej, odrzucali reguły akademickiej perspektywy i dosłownego kopiowania natury. Ale, owszem, pojawia się w filmie sędziwy Claude Monet, od tytułu jego obrazu „Impresja - wschód słońca” pochodzi nazwa kierunku w sztuce. Artyści ci starali się oddać w swych dziełach chwilowe wrażenia, a nie obiektywną rzeczywistość. Z Claude’em Monetem Bonnard się przyjaźni i towarzyszy mu nad brzegiem Sekwany, gdzie ten zachwyca się grzybieniami białymi (nenufary), albowiem duża część twórczości Moneta to rośliny wodne.

Ale „Impresjoniści” to przede wszystkim niemal półwiekowa (od poznania w 1893 do 1942 roku) relacja malarza ze swoją muzą - tajemniczą Martą (Marthe). Jej postać zajmuje jedną trzecią twórczości artysty, ale co mówiłby enigmatyczny oryginalny tytuł filmu - „Bonnard, Pierre et Marthe”? Niech więc już komercyjnie pozostaną „Impresjoniści”, choć przyjaciele Bonnarda, których poznajemy (malarz przedstawia ich Marcie), to współtwórcy nabizmu: Paul Sérusier, Paul Signac, Jean-Édouard Vuillard. I to wraz z nimi, jak ochoczo Bonnard oznajmia to Marcie, chce „zrewolucjonizować współczesne malarstwo”.

Natomiast związek artysty z Martą rozpoczyna się bez zbędnych ceregieli już od pierwszych kadrów filmu. Jest Paryż 1893 roku, Bonnard szkicuje postać kobiety, odwraca się do niej, gdy ona pyta: „Często zaczepia pan dziewczyny na ulicy?”. Dziewczyna protestuje, gdy Bonnard prosi ją o obnażenie się: „Chce pani zostać modelką, to trzeba się rozebrać”, na co Marta: „Nie mówiłam, że chcę, to pan poprosił mnie o pozowanie”. Ale gdy artysta, po namalowaniu aktu, będzie pomagał jej przy zawiązaniu gorsetu, Marta już bez oporów utonie w jego objęciach. Marta, mająca włoskie korzenie, jak mówi - jest „zrujnowaną arystokratką, pracującą przy produkcji sztucznych kwiatów u Madame Trousselier”, zaś Pierre przedstawia się jako - „typowy Francuz, drobnomieszczanin”. On ma rodzeństwo - siostrę i brata, ona jest sama - matka zmarła przy porodzie, a ojciec z rozpaczy zaraz po niej.

Zauroczony dziewczyną, Bonnard niemal natychmiast pyta: „Chcesz ze mną dzielić życie?”. Ale to wszystko, co opowiadała dziewczyna o sobie, nie było prawdą. Przedstawiając się jako Marthe de Méligny, pochodziła jednak z ubogiej rodziny, mieszkała na nędznym poddaszu ze zgryźliwą, chciwą matką i siostrą. Swoją prawdziwą tożsamość, czyli jako Maria Boursin, ujawniła malarzowi dopiero w trzy dekady później, po ślubie w 1925 roku. Ale on się tym nie przejął, nawet żartował: „Jakie tajemnice masz jeszcze przede mną?”. Bo Marta przez lata dzieliła z nim życie, była jego muzą, inspirowała do pracy, stała się jego ulubioną modelką.

A Bonnard wręcz stracił dla niej głowę: „Nie mogę bez ciebie żyć; przestań pracować, chcę cię tylko dla siebie!”. Marta, wprowadzona w świat sztuki, poznawała przyjaciół artysty, między innymi utalentowaną pianistkę Misię Godebską, protektorkę artystów, w domu której, a właściwie jej męża - Tadeusza Natansona - gromadziła się śmietanka towarzyska Paryża. Któregoś razu, podczas wycieczki po okolicach, Bonnard i Marta natknęli się na urokliwy domek nad brzegiem Sekwany. I tam zamieszkali, gdzieś między Paryżem a Normandią, przeżywając szczęśliwe chwile, kąpiąc się w rzece i zapraszając przyjaciół. Mimo że zazdrosna Misia przekonywała malarza do powrotu do metropolii: „Ona rujnuje ci życie, przetrzymuje na wsi. Twoje miejsce jest tutaj (w Paryżu), tu masz znajomości”. Marta spokojnie znosiła swój los u boku sławnego artysty, nie czując się jednak dobrze na salonach.

W „Impresjonistach” towarzyszka życia wielkiego artysty ma równorzędną rolę wobec niego. Oglądamy Martę jako kobietę zakochaną, cierpliwą i świadomą swego wyboru oraz pewnych ograniczeń, bo życie z artystą nie jest łatwe. On nie chce mieć dzieci, „nie czuję się stworzony do mieszczańskiego życia, nie chciałbym być złym ojcem”. Nie zmieni zdania mimo riposty Marty: „Ale ja będę dobrą matką”. Jak to w wieloletnich związkach bywa, pojawi się zwątpienie, kiedy na stwierdzenie Claude’a Moneta: „Pierre jest szczęściarzem, że ma ciebie”, odpowie: „On tak chyba nie myśli”. Przez kilkadziesiąt lat pełnego emocji, wspólnego życia obojga, patrzymy na jej miłość, radość, poświęcenie, ale też zazdrość i upokorzenie, kiedy Bonnard zafascynuje się młodą studentką Akademii - Renée Montchaty. Ale ma też Marta swoją odwagę, godność i szczerość, kiedy w świetnej scenie, gdy obie z Misią Godebską będą stały zanurzone po piersi w rzece, wykrzyczy w twarz jej próżność: „Mogłaś być wielką pianistką, ale zmarnowałaś swój talent dla chłopów i forsy!”. Marta, zrazu naiwna, po pierwszych spotkaniach z artystą, będzie uczyła się rozumienia sztuki: „Dlaczego kobiety na obrazach są nagie?” - „Bo mężczyźni je malują” - otrzyma rzeczową odpowiedź. Ale z czasem i ona stanie się cenzorką jego obrazów: „Nie nadajesz się do rywalizacji z kubistami, ale zostań sobą!”. Zacznie także sama malować i wystawiać swe prace pod nazwiskiem Marthe Solange.

Mimo iż nie dowiemy się z filmu o wszechstronności malarza (projektował także meble, wzory na tkaninach, plakaty, tworzył scenografię i kukiełki do przedstawień), to oglądamy piękny obraz trudnego niekiedy związku do grobowej deski. Bo czyż nie jest wzruszającą sceną, kiedy sędziwy już Bonnard (w 1939 roku kupił dom o nazwie „Le Bosquet” w Le Cannet na Lazurowym Wybrzeżu) z zaskoczeniem dostrzega w ogrodzie rozkwitającego migdałowca, którego chciał ściąć, i z czułością zwraca się do żony: „Namaluję go dla ciebie!”. I z zapałem zabiera się do pracy. Ale nie zdążyła już obejrzeć skończonego obrazu pn. „Kwitnące drzewo migdałowe”...

Jak to bywa w filmach o malarzach, jest nieco nagości w „Impresjonistach”, ale przedstawiona jest z wdziękiem i subtelnie (gołe ramiona, naga kąpiel w rzece z oddali). Być może w jednej ze scen niejednemu mężczyźnie zabije mocniej serce (Bonnard maluje leżącą w łóżku Martę - obraz pn. „Indolence” - gnuśność/lenistwo), ale w tym momencie zapewne to dublerka. Bo w roli Marty występuje francuska gwiazda Cécile De France, a one nie kwapią się do negliżu.

I tu właśnie występuje u mnie tzw. dysonans poznawczy. Bo Cécile zupełnie nie pasuje mi do roli ukochanej Bonnarda! Ja zawsze będę ją pamiętał jako krótkowłosą, młodziutką Isabelle z kolejnych odsłon (a były trzy części) „Smaku życia” Cédrica Klapischa o pogmatwanych relacjach i skomplikowanych związkach międzynarodowego towarzystwa. Podobnie jak moja ulubiona Emmanuelle Béart, która istnieje dla mnie przede wszystkim jako Marianne, śliczna modelka pozująca Michelowi Piccoli w „Pięknej złośnicy” Jacques’a Rivette. Ale absolutnie nie oznacza to, że dyskredytuję „Impresjonistów” i rolę Cécile, bo zagrała świetnie. Zaś artystę malarza odtwarza Vincent Macaigne.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera