Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kultura. Irena Kwiatkowska rozkochała śląską publiczność. Listy słał wicewojewoda, tęskniło wielu

Grażyna Kuźnik
Irena Kwiatkowska rozkochała śląską publicznośćZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Irena Kwiatkowska rozkochała śląską publicznośćZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Polska Press
W 2022 roku Teatr Śląski świętuje ważne rocznice, w tym 115 lat teatru w Katowicach i 100 lat sceny polskiej. Z teatrem związana była także Irena Kwiatkowska, jedna z legendarnych i najbardziej lubianych polskich aktorek. O jej pobycie w Katowicach przed wojną mało kto jednak wie. W tym roku mija 110 rocznica jej urodzin.

Spis treści

Do Katowic młoda wtedy aktorka Irena Kwiatkowska przyjechała na sezon teatralny 1937/38

Ściągnął ją z Warszawy dyrektor katowickiego teatru, Marian Sobański, chociaż nie widział w niej amantki. Była jednak oryginalna, przykuwała uwagę i potrafiła rozśmieszać jak nikt. Brak urody typowej dla piękności grających heroiny co prawda przeszkadzał artystce w przyjęciu do szkoły teatralnej, ale nie w późniejszej pracy. Wybitny aktor i reżyser, Aleksander Zelwerowicz, uparł się w komisji egzaminacyjnej, żeby tej dziewczynie, córce warszawskiego drukarza, może mało efektownej, ale pełnej uroku, dać jednak szansę w szkole. Był odosobniony w swojej opinii, została jednak przyjęta do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej, gdzie wyszlifowała swój talent jak diament.

Pani nie odejdzie, prawda? Prosimy

W Katowicach od razu dostała ciekawe role, grała w „Grubych rybach” Bałuckiego, „Moralności pani Dulskiej” Zapolskiej, „Damach i huzarach” Fredry. W tej ostatniej sztuce, w reżyserii Konstantego Tatarkiewicza, zagrała Zuzię i wywołała wielki aplauz. Publiczność ją pokochała. Recenzje miała doskonałe. „Polska Zachodnia” pisała na przykład: „Gra artystki imponująco swobodna, naturalna, pod którą jednak czuło się nurt inny, niepokojący. Zaskoczyła nas wszystkich w sensie jak najbardziej pozytywnym.” A pismo „Powstaniec” uznało, że katowicki teatr zyskał w Irenie Kwiatkowskiej „jedną z najlepszych swych sił artystycznych”.

Zobacz zdjęcia:

W 1939 roku, po dwóch sezonach w Teatrze im. Stanisława Wyspiańskiego, aktorka zdecydowała się jednak wyjechać do stolicy. Sytuacja polityczna była już bardzo napięta, szczególnie dawało się to odczuć właśnie na Śląsku. W powietrzu wisiała wojna, artystka wolała być bliżej rodziny w Warszawie.

Fani byli niepocieszeni. Ówczesny wicewojewoda śląski Tadeusz Saloni, na wieść o tym, że ulubiona aktorka chce opuścić Katowice, postanowił wysłać do niej list, co nie było powszechnym zwyczajem. Pisał w emocjach: „Nie potrafiłbym wyrazić, jak ta bardzo przykra wiadomość nas zasmuciła. (Liczba mnoga oznacza grono moich bliskich i wielbicieli Pani dużego i pięknego talentu). Zdecydowałem się zatem napisać do Pani ten list i wyrazić w nim gorącą naszą prośbę: Niech Pani zostanie! Bardzo, bardzo prosimy! Pani nie odejdzie, prawda?”

Wspaniała polska publiczność

Na nic jednak prośby notabli i zwykłych widzów, aktorka wyjechała. Może przeczuwała dramat, jaki spotka na Śląsku polską inteligencję, w tym aktorów. Nie myliła się, ale dotyczyło to całego kraju.

Niemcy rozstrzelali lub zamordowali w obozach zagłady takich świetnych aktorów Teatru Śląskiego jak Walentyna Aleksandrowicz-Kielanowska, Janina Biesiadecka i Zygmunt Biesiadecki, Adam Bystrzyński, Stefan Czajkowski, Jerzy Gołaszewski, Aleksander Kobryń, Janusz Ostoja-Staszewski, Józef Winiaszkiewicz. Aktorka Helena Łopuszańska, rówieśniczka Ireny Kwiatkowskiej, z którą grała w tym samym sezonie w Teatrze Śląskim, również przed samym wybuchem wojny wróciła do Warszawy. Aresztowana jednak w akcji skierowanej przeciwko polskiej inteligencji, zginęła w egzekucji w Palmirach.

Irena Kwiatkowska: „Śląsk. Jeździliśmy do Bytomia, Zabrza, Gliwic..."

Roman Dziewoński, autor książki „Irena Kwiatkowska i znani sprawcy”, cytuje wspomnienia artystki z czasów, gdy grała w Katowicach i w przedstawieniach objazdowych w innych miastach regionu: „Śląsk. Jeździliśmy do Bytomia, Zabrza, Gliwic... Pamiętam bardzo dobrze tamtą wspaniałą, polską publiczność. Tego słuchania języka polskiego. Pamiętam też, jak obrzucono nasz teatralny autobus kamieniami. Niemcy nawet nie kryli się z tym. Pikietowali sale, w których występowaliśmy, ale nigdy nie odwołaliśmy przedstawienia. Naszą koleżankę napadli i pobili bojówkarze, hitlerowcy. Kto zrozumie, co znaczyło być wtedy, tam - Polakiem? ”

W rodzinnej Warszawie artystka brała udział tylko w tajnych przedstawieniach, współpracowała z reżyserami Tadeuszem Byrskim i Leonem Schillerem. Oficjalnie nie miała nic wspólnego z aktorstwem, pracowała jako kosmetyczka i kelnerka, potem w stołówce Rady Głównej Opiekuńczej, polskiej organizacji charytatywnej, gdzie zajmowała się księgowością. W czasie powstania warszawskiego działała w AK, miała funkcję łączniczki, a stopień strzelca. Występowała dla rannych i chorych w powstańczych szpitalach. Po przejściu do Śródmieścia dołączyła do „brygady teatralnej”, założonej przez Leona Schillera. Udało jej się wyjść z Warszawy z ludnością cywilną, a przed Pruszkowem uciec z kolumny transportowej.

Nasza Hermenegilda Kociubińska

Sentyment do Ireny Kwiatkowskiej zachowały Katowice jeszcze długo po wojnie. Dzięki niej Śląsk bardziej docenił humor Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, którego aktorka znała z czasów przedwojennych. Poeta opowiadał, że dzięki jej interpretacji swoich wierszy lepiej rozumie to, co sam pisze. Ale dopiero po wojnie stała się jego prawdziwą muzą.

Została idealną odtwórczynią postaci Hermenegildy Kociubińskiej ze sławnego Teatrzyku Zielona Gęś. Kto wie, czy imię tej postaci nie wzięło się właśnie ze wspomnień aktorki i poety, związanych ze Śląskiem.
Gałczyński drogo płacił za swoje absurdalne poczucie humoru. W latach 50. był szykanowany za to, że nie potrafił pisać utworów dla robotników. Jeździł po kraju i bywał z zespołami aktorów również w Katowicach. Ale jego spotkania w fabrykach kończyły się źle, bo zmęczeni ludzie nie rozumieli jego wierszyków o zaczarowanych dorożkach. Tylko Hermenegilda Kociubińska w osobie Ireny Kwiatkowskiej mogła na Śląsku liczyć na tradycyjną sympatię. „Trybuna Robotnicza” pisała o kabarecie Gałczyńskiego: „Straszliwa, karygodna szmira”, a o aktorce: „Największą atrakcją teatrzyku jest przezabawna i niezmiernie utalentowana Irena Kwiatkowska.”

Córka poety, Kira, przyznała, że ojciec nie czuł się najlepiej w Katowicach. Ale dzięki Kwiatkowskiej miał tu wierną publiczność. Aktorka zresztą domagała się od poety poprawek, żeby jej teksty były lepiej rozumiane. Stała się dla niego wzorem odpowiedzialności za słowo przekazywane ludziom.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera