Nie ma mocnych na gapowiczów. Nie pomagają wezwania do zapłaty, kierowanie spraw do sądu, ani wpisy do Krajowego Rejestru Długów. Rewelacyjnych wyników nie przynosi także angażowanie profesjonalnych firm windykacyjnych, choć te akurat na brak zleceń nie mogą narzekać. Gigantyczny przetarg na windykację niezapłaconych mandatów ogłosił właśnie Komunikacyjny Związek Komunalny GOP. Do wzięcia jest... 150 tysięcy zaległych mandatów.
Nie pytamy ich o metody. Liczy się tylko efekt
To są ci najbardziej oporni dłużnicy, wobec których inne metody zawiodły. Na windykację przekazanych należności firma będzie miała rok. Później niezwindykowane długi do nas wrócą - mówi Anna Koteras, rzeczniczka Komunikacyjnego Związku Komunalnego GOP.
Z usług firm windykacyjnych KZK GOP korzysta od dawna.
- Staramy się mieć zawsze dwie takie firmy. Kiedy jednej kończy się umowa, od razu ogłaszamy przetarg - tłumaczy Koteras.
Startujące w przetargu firmy określają, jaką prowizję życzą sobie od ściągniętych należności. Kto zaproponuje niższą stawkę, ten wygrywa. Nie jest to zbyt korzystny układ dla firm, które muszą nieźle się nagimnastykować, aby wyjść na swoje. Jak jednak widać po efektach, ich skuteczność nie jest zbyt wysoka.
- Nie przekracza 10 procent - przyznaje Koteras.
W specyfikacji przetargu nie ma żadnych wytycznych dla windykatorów odnośnie stosowanych przez nich metod. Przedstawiciele KZK GOP mówią krótko: to są firmy działające legalnie, więc nie ma sensu dodatkowo patrzeć im na ręce.
Gapowicza nie można ścigać bez końca
Tyle że fakt niezapłacenia mandatu nie oznacza jeszcze, iż można z tego powodu gapowicza ścigać po wieczne czasy. Zgodnie z prawem przewozowym opłata dodatkowa za przejazd (mandat jest wyłącznie potocznym jej określeniem, a tak naprawdę nie ma ona nic wspólnego z mandatami nakładanymi np. przez policję) przedawnia się po upływie roku od wykonania tego przejazdu. Do przedawnienia nie dochodzi jedynie wtedy, jeśli sprawa została w tym czasie skierowana do sądu. W praktyce słyszy się o tym, że przedawnione sprawy również trafiają do sądów. Co więcej, sądy orzekają nakaz zapłaty takich przedawnionych mandatów. I - jak wyjaśnia dr Mariusz Fras, prawnik z Uniwersytetu Śląskiego - nie ma w tym nic dziwnego.
- W polskim prawie sąd uwzględnia przedawnienie na zarzut strony. Oznacza to, że jeśli sam zainteresowany nie zgłosi sprzeciwu od wyroku, powołując się właśnie na przedawnienie, to takie orzeczenie będzie w mocy - podkreśla mec. Fras.
Zaznacza przy tym, że sądy nie mają obowiązku informować osób, których takie orzeczenia dotyczą o możliwości wniesienia sprzeciwu, powołując się właśnie na przedawnienie roszczeń.
System jest więc mało oczywisty i być może właśnie na to liczą firmy windykacyjne, strasząc sądem tych, którym faktycznie mandat już się przedawnił. Nie jest to bynajmniej działanie bezprawne. Otrzymująca taką informację osoba powinna mieć jednak świadomość, że wciąż przysługuje jej prawo do obrony.
Sami płacą tylko nieliczni
Sięganie po pomoc firm windykacyjnych w walce z gapowiczami praktykowane jest nie tylko na obszarze aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej. Dzieje się tak w większości dużych miast w Polsce. Zdarzają się jednak też tacy przewoźnicy, który oferty widykatorów odkładają bez słowa do szuflady. Tak robi m.in. Kazimierz Berger, dyrektor Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku.
- Czy takie firmy mogą zdziałać coś więcej niż my sami? Jeśli ktoś pracuje lub ma jakiś majątek, to my od niego w końcu ten mandat sami ściągniemy - mówi Berger. Przyznaje jednak, że wymaga to sporo zachodu. - Dobrowolnie płaci mandaty znikoma część gapowiczów - przyznaje Berger.
Sposoby na dłużników
W KRD nie ma przedawnienia
Sięgnięcie po usługi firmy windykacyjnej to już ostateczność.
KZK GOP ma również własne służby windykacyjnej i to one początkowo starają się przekonać opornego dłużnika do zapłaty mandatu.
Kolejnym krokiem jest wpis do Krajowego Rejestru Długów.
Jeśli gapowicz nie zareaguje na wezwania do zapłaty mandatu i nie spłaci go w ciągu 60 dni od daty wskazanej w pierwszym przypomnieniu, a sama kwota zaległości przekracza 200 złotych (nie musi to być sama kwota mandatu, ewentualna "podwózka" opornego gapowicza na komisariat też kosztuje i wlicza się do ogólnej puli), to jego dane mogą zostać wpisane do Krajowego Rejestru Długów (przed dokonaniem tego należy jednak pisemnie ostrzec dłużnika przed taką możliwością).
Taki wpis utrudnić może uzyskanie bankowego kredytu, ale również kupno jakiegoś towaru na raty. Co istotne, w przypadku KRD nie obowiązuje przedawnienie - dopóki dłużnik nie spłaci swej należności, dopóty będzie ona figurować w tym rejestrze.
W razie uregulowania długu, dane takiej osoby w ciągu 14 dni powinne zniknąć z rejestru.
Jak skutecznie odzyskiwać pieniądze z mandatów? Dyskutujcie z autorem
*Prawybory z DZ: Kto prezydentem? Kto burmistrzem? ZOBACZ i ZAGŁOSUJ
*Wybuch w kamienicy w Katowicach: Dlaczego doszło do wybuchu?
*Śmieszne, dziwne, nietypowe plakaty wyborcze, czyli dużo śmiechu [ZDJĘCIA]
*Najlepsza jednostka OSP w woj. śląskim ZAGŁOSUJ W PLEBISCYCIE FINAŁOWYM
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?