Z tego płynie jeszcze jedna informacja, że pluszowy misiek jest stosunkowo młody, zaś pradawną zabawką jest szmaciana lalka. Przed laty na Śląsku nazywano ją kukiełką, szmacianką albo bachroczkiem. A dlaczego bachroczek? Po śląsku bachraty to znaczy gruby. Jednak szmacianki straciły na popularności w drugiej połowie XIX wieku.
Zaczęło się to, gdy w 1869 roku Amerykanin John Wesley wynalazł celuloid, który wyprodukował przy użyciu azotanu celulozy i kamfory. To pierwsze termoplastyczne tworzywo sztuczne znalazło szybko masowe zastosowanie przy produkcji błon fotograficznych oraz zabawek. Tak powstały lalki z celuloidową głową, rękami, nogami i nawet całym korpusem, które tym sposobem produkowano do połowy XX wieku. To celuloidowe tworzywo nazywano na Śląsku - kością, zaś celuloidowe lalki - lalkami z kości albo kościanymi lalkami. Używało się też określenia - lalki z hornu, a pochodziło ono z języka niemieckiego, w którym celuloid nazywa się - hornsubstanz. Najważniejszy jest jednak fakt, że zabawki z tej celuloidowej substancji były stosunkowo tanie i już około 1900 roku taką lalkę z kości miała prawie każda dziewczynka.
Także na Śląsku takie lalki produkowano, a przykładem z lat międzywojennych jest Górnośląska Fabryka Zabawek Fryderyka Fuchsa z Chorzowa. Z takimi celuloidowymi lalkami były jednak problemy. Były delikatne. Podczas zabawy pękały ich brzuszki i głowy oraz odpadały głowy, nogi i ręce. To z kolei wymagało fachowych napraw przez klejenie pęknięć albo wymianę zniszczonych części. Trzeba było również mocować nogi i ręce wewnątrz korpusu, gdzie sznurki wiązało się specjalnymi szydełkami. Tego nie potrafił zrobić każdy. Dlatego dawniej w miastach były warsztaty zajmujące się reperacją owych lalek.
Te miejsca napraw lalek nazywano potocznie - klinikami lalek. Kliniki te rzadko funkcjonowały jako osobne warsztaty, lecz były punktami usługowymi prowadzonymi dodatkowo przez fryzjerów, szewców, zegarmistrzów czy naprawiaczy parasoli. Niestety, dzisiaj mało kto wie, gdzie w śląskich miastach były dawniej takie kliniki lalek. Udało mi się jedynie potwierdzić istnienie jednej z nich przez odnalezienie starej fotografii. Było to m.in. w 1935 roku w Rybniku koło poczty przy ulicy Korfantego. Na unikalnym zdjęciu widać nawet szyld, gdzie po polsku i po niemiecku wypisano „Klinika lalek” i „Puppenklinik”. Tam, jako dodatkowe zajęcie, lalki naprawiali pracownicy zakładu fryzjerskiego, których dzieci nazywały lekarzami lalek.
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?