Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Twaróg: Plan Gowina. Miała wreszcie nadejść godzina zero, nic z tego

Marek Twaróg
Od dwóch tygodni dyskutujemy tutaj o deglomeracji - pomyśle, który odgrzał Jarosław Gowin. Pomyśle na rozpędzenie średnich miast, często byłych wojewódzkich. Pomyśle samym w sobie dobrym, który w DZ wielokrotnie popieraliśmy. Zabierzmy Warszawie urzędy centralne - one mogą funkcjonować w innych miastach Polski, dodając tym miastom prestiżu - tak rozpoczynałem tę dyskusję i podawałem kilka innych argumentów. Miała wreszcie nadejść godzina zero - na konwencji partii Porozumienie, na czele której stoi wicepremier Jarosław Gowin, idea miała stać się realnym programem. Nic z tego. Wyszło śmiesznie - trzeba przyznać.

Właściwie powinniśmy się przyzwyczaić, że zapowiedzi polityków należy dzielić przez pięć, a partyjna konwencja to w sumie czcze gadanie pod publiczkę. Mimo wszystko, wierzyłem, że Jarosława Gowina stać jednak na więcej. W końcu wciąż uchodzi za poważnego polityka, a dodatkowo jest przy nim kilku wartościowych ludzi z województwa śląskiego.

Co dostaliśmy? Dostaliśmy puste hasła wygłoszone na konwencji przez Jakuba Banaszka, prezydenta Chełma. Chełm na nikim wrażenia nie robi, ale Banaszek - mimo młodego wieku - pracował trochę w warszawskim samorządzie, a nawet w administracji centralnej. Dawał więc szczyptę nadziei, że rozumie o czym mówi i ma jakiś horyzont.

Niestety, w warszawskim samorządzie lub też administracji centralnej najwyraźniej nauczył się głównie wiecowej modulacji głosu i przemawiania o niczym. Zaczął najgorzej - od zagrzewania do walki w tegorocznych wyborach. - Panie Banaszek kochany! - chciałem zakrzyknąć - Polska pana słucha z zapartym tchem, gdzie, jakie urzędy, które miasta dostaną szanse? A Pan tu załatwia partyjne interesy?

No nic. Dowiedziałem się z przemówienia, że dzięki premierom Szydło i Morawieckiemu niwelujemy podziały na Polskę A i B, i że to dobrze. Ale - żeby nie było tak słodko - jest jeszcze podział ma „wielkie metropolie, które przyciągają mieszkańców” oraz „małe i średnie miasta, które są w defensywie”. I że program partii Porozumienie to zmieni. Jak?

Nie wiem do teraz. Nie ma bowiem żadnego programu. Jest za to „konieczność debaty”. Naliczyłem chyba z pięć razy - tyle razy prezydent Banaszek wzywał do dyskusji. Mnie nie musiał przekonywać. Dyskutujemy o tym od lat i wszystko jest jasne. By nadal rozmawiać, trzeba mieć jakikolwiek pomysł i program. A tych nie ma.

Usłyszałem zatem, że deglomerację należy przeprowadzać mądrze, bo - pamiętajmy - „nie możemy zatrzymać rozwoju Warszawy” (co za argument!). Prezydent wciąż odwoływał się do swojego Chełma, co byłoby zręcznym zabiegiem retorycznym i zastosowaniem w praktyce na zebranych politykach metody indukcji (celowo o tym piszę, w końcu Gowin to minister nauki i szkolnictwa wyższego). Ale nie, to był strzał w kolano, przepraszam. Panie Banaszek, słuchano pana w Gdańsku (zabrana do Warszawy Polska Agencja Kosmiczna), w Katowicach (mamy Wyższy Urząd Górniczy, chcemy więcej), a może nawet w Łodzi (kiedyś Łódź walczyła o siedzibę Instytutu Pamięci Narodowej). Słuchano Pana w Bielsku-Białej i Częstochowie, w miastach, które nie mają i nie będą miały nic z Chełmem wspólnego. Co Pan ma do zaoferowania? Nic.

Zatem ze szczegółów dowiedzieliśmy się, że prezydent Chełma ma w notatniku 122 miasta średnie i małe, które „tracą funkcje społeczno-gospodarcze” i potrzebują impulsu rozwojowego.

No i że - kolejny raz - potrzeba debaty. I że powoła zespół samorządowców, think-tanków i endżiosów (organizacje pozarządowe). Koniec. Serio - koniec. Cały program Porozumienia Jarosława Gowina dotyczący deglomeracji.

I że teraz debata (kolejny raz). Proponuję wicepremierowi Gowinowi zlecić najprostszą kwerendę w internecie: co napisano o deglomeracji, ze szczególnym uwzględnieniem refleksji Klubu Jagiellońskiego (jest wicepremier członkiem honorowym tego stowarzyszenia) czy Instytutu Sobieskiego, a może i naszej dyskusji w DZ - zaoszczędzi czas i pieniądze. Pan prezydent Chełma nie będzie musiał jeździć do Warszawy na spotkania eksperckie i - ostatecznie - deglomerację przeprowadzi chociaż na sobie, w tej małej skali.

Pomysł jedynie debaty to porażka. Brak gotowego zarysu programu to porażka. Na koniec, co prawda, prezydent Banaszek zawołał: „Damy radę”, ale powietrze już uszło. Nawet w sali, gdzie odbywała się konwencja klaskano raczej w rytm „dobrze, że już koniec”
Damy radę? Chyba nie. Ale jeszcze będziemy dyskutować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!