Jak pan ocenia rządowo-związkowe porozumienie w sprawie górnictwa?
Sukcesem jest to, że jest porozumienie, które kończy protest i – ponadto – jest zgodne z rzeczywistością.
Czyim sukcesem? I z jaką rzeczywistością?
Do Katowic, w imieniu premiera, przyjechał człowiek, który od dwóch tygodni zajmuje się górnictwem. Dyspozycja była zapewne taka: „Podpisz, co chcesz, byle był spokój”. Podyskutowano o datach: „Musimy skończyć w 2050”, „Nie, nie w 2060”. Ktoś sobie przeczytał bilans zasobów węgla na Śląsku, potem policzył poziom wydobycia i tak wyszły te daty. Wie pan, ten dokument wieńczący porozumienie oznacza mniej więcej tyle samo, co papier od lekarza, że wyraża zgodę, abyśmy żyli w zdrowiu przez 150 lat.
Więc czyj sukces? I jak to się ma do rzeczywistości?
Skończył się nikomu niepotrzebny protest. Nie doszłoby do tego bez wspomnianego dokumentu, który umożliwiał zachowanie twarzy obu stron. Nie było potrzeby, by dalej się awanturować i to jest najważniejsze. A rzeczywistość? Rząd i związki zgodzili się na rzecz oczywistą: harmonogram likwidacji górnictwa, który wcześniej wymusiła natura. W tym sensie nie trzeba było żadnego porozumienia, bo co kopać w kopalni, w której wyczerpał się węgiel.
Nie przeocz
Czy ten dokument ma jakąkolwiek moc wobec wytycznych, prognoz i całej polityki Unii Europejskiej?
To zależy. Wydobycie węgla nie jest źródłem emisji. Źródłem jest jego użytkowanie. Ale większym problemem będzie zgoda na przeznaczanie publicznych pieniędzy na górnictwo.
Dwa lata temu Komisja Europejska pozwoliła Polsce na ostatni taki manewr: do 2023 roku. Jakim cudem i na jakiej podstawie miałaby zgodzić się ponownie, do roku 2049?
Powiem więcej: Komisja do pewnego momentu dopuszczała pomoc publiczną przy likwidacji kopalń trwale nierentownych. Jeśli chodzi o dotowanie węgla, to sami skończyliśmy z tym 28 lat temu, w 1992 roku, za Balcerowicza. Potem pieniądze publiczne były angażowane do sektora jedynie w celu likwidacji nierentownych zakładów. Było tylko jedno odstępstwo: rząd premiera Millera podarował górnictwu 18,5 mld zł długów wobec budżetu i ZUS.
Premier Morawiecki niczego nie podaruje, nawet gdyby chciał. A co na to KE?
Gdyby słuchać dokładnie tego, co mówi rząd, to chce on wrócić właśnie do dotowania pieniędzmi publicznymi kosztów wydobycia węgla. I – to oczywiste – byłoby to niezgodne z dotychczasowym stanowiskiem Brukseli. Ale… Niemcy jeszcze do 2018 roku węgiel dotowali z budżetu i nawet, gdy czynne były już tylko 2 kopalnie, byli w stanie przeznaczyć na to 3,5 mld euro. Efekt był też taki, że w Niemczech w ostatnich latach tona węgla była wydobywana 5-krotnie drożej niż w Polsce.
Tak dochodzimy do kwestii podstawowej: czy coś takiego jak transformacja górnictwa, a raczej: przyszłość polskiej polityki energetycznej powinna być uzgodniona na kryzysowych negocjacjach kilku wiceministrów i grożących strajkiem związkowców?
No właśnie. Sam ubolewam, że nad podstawowym segmentem gospodarki państwa, czyli polityką energetyczną nie rozmawiają autorytety. Mamy profesorów, ekspertów, którzy znają nasze możliwości, potrzeby, światowe prognozy i zagrożenia. A tu wystarczy być parę tygodni wiceministrem albo protestującym związkowcem i można podejmować kluczowe decyzji w tak strategicznym temacie. To kolejny sygnał bezużyteczności kompetencji tam, gdzie one powinny być najwyższe.
Musisz to wiedzieć
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?