MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Nie" dla chałtury! Gwiżdżmy, tupmy i wychodźmy!

Michał Smolorz
Zwracam się do wszystkich, którzy jeszcze chodzą do teatru, do opery i na wszelakiego rodzaju koncerty: dość akceptacji dla chałturników zmuszających nas do oglądania i słuchania dzieł marnych, udziwnionych i nienadających się do odbioru. Przestańmy być bezwolną masą, którą podstępem ściąga się na widownię, a potem raczy niestrawnymi produktami niskich lotów. Ogłaszam pospolite ruszenie widzów!

W czasach nieodległych powszechnym zwyczajem było, że kiepskie przedstawienia po prostu się wygwizdywało, w skrajnym przypadku obrzucając artystów zgniłymi jajami lub pomidorami. W niektórych krajach (zwłaszcza południowoeuropejskich) ten obyczaj trwa do dziś. Nawet w krajach "chłodnych", gdzie surowa etykieta zakazuje takiej spontaniczności, przyjęte jest wyjść z niestrawnego spektaklu - nie tylko w przerwie, ale też w trakcie.

Niestety, nasi aktorzy, muzycy, śpiewacy i tancerze uznają, że jedyną dopuszczalną formą wyrażania opinii jest owacja na stojąco, akceptowana jest jeszcze owacja na siedząco. Jakakolwiek forma dezaprobaty wykluczona. Nawet wówczas, gdy i wykonawcy, i odbiorcy są zgodnie przekonani, że dzieło jest nieudane, obowiązują długotrwałe brawa.

CZYTAJ WIĘCEJ KOMENTARZY MICHAŁA SMOLORZA

Reżyserzy i dyrygenci organizują bizantyjskie ceremonie wychodzenia do oklasków, które stają się osobnym widowiskiem nakierowanym na wymuszanie długotrwałego uznania, a nawet bisów. Także gdy oklaski są skąpe i zdawkowe, inspicjent w nieskończoność podnosi kurtynę, zaś artyści sto razy wychodzą z kulis, więc widownia potulnie podejmuje przerwane brawa. Bo "nie wypada", aby artysta stał na scenie w ciszy, albo w szumie trzaskających foteli.

Ze sceny lub estrady może spływać dowolna hucpa, kretyństwo, nuda albo beztalencie, jednak odbiorcy "nie uchodzi" gwizdać ani rzucać czegokolwiek (pewnie gdybyśmy cisnęli tomatą na scenę, dyrekcja teatru wezwałaby policję, by nas oskarżyć o "naruszenie nietykalności cielesnej"). Siedzimy więc i bezwolnie poddajemy się terrorowi.

SMOLORZ KONTRA SEMIK: ŚLĄZACY DALI SIĘ NABRAĆ MITOM

Nie stać nas nawet na ostentacyjne wyjście. Nieliczni wstydliwie znikają w antrakcie, z poczuciem winy tłumacząc się w szatni, że "pilnie ich wezwano". Ale i tych usiłuje się spacyfikować: coraz więcej reżyserów podejmuje działania wyprzedzające i przygotowuje wielogodzinne spektakle bez przerw - jakby z przekonania, że po dzwonku mogliby zobaczyć pustą widownię. Kisimy się zatem trzy godziny na niewygodnych fotelach, ból kręgosłupa wkręca się do mózgu, ale nikt nie ma odwagi wstać, przecisnąć się ku wyjściu i pokazać swój stosunek do takiej - pożal się Boże - twórczości.
U niektórych działa też wyniesiony z PRL-u "syndrom stołówkowy": koniecznie trzeba zjeść wszystko z talerza "bo zapłacone". Skoro kupiłem bilet, to muszę skonsumować dzieło do końca, jakby te kilkadziesiąt złotych było więcej warte niż wyzwolenie się z męki złego widowiska.

Nie od rzeczy byłoby domaganie się zwrotu pieniędzy. Skoro w restauracji możemy podważyć jakość posiłku, dlaczego nie mamy prawa żądać zwrotu zapłaty za złe dzieło?

Bezkarność autorów, dyrektorów, producentów i reżyserów bierze się z tego, że większość kosztów produkcji pochodzi z publicznej dotacji. Skoro budżet daje pieniądze, to z opinią widza liczyć się nie trzeba.

Dlatego postuluję stopniową zmianę tych chorych nawyków. Zacznijmy od ostentacyjnego wychodzenia z sali i to nie w antrakcie, lecz w trakcie przedstawienia. Zwykle potrzebny jest jeden odważny, po nim pójdzie lawina.

Wypróbowałem niedawno i zadziałało! Wprawdzie para napuszonych prowincjonalnych krytyków głośno komentowała moje wyjście, ale zaraz potem ruszył sznurek podobnie myślących. Stopniowo dojdziemy do gwizdów, potem do miotania zgniłych jaj.

Może w publicznych instytucjach kultury skończy się nieznośna arogancja, która widza uznaje za bezmyślnego klakiera, zobowiązanego do podtrzymywania dobrego samopoczucia artystów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!