Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Niezwykła wędrówka Harolda Fry". Chodzenie wydaje się najprostszą sprawą pod słońcem. Recenzja Adama Pazery

Adam Pazera
materiały prasowe
Jeśli fragment, przekazanego przez dystrybutora opisu filmu "Niezwykła wędrówka Harolda Fry" brzmi: "...to historia niezwykłego człowieka, który wyrusza w niezwykłą podróż...", to znajduję pewną analogię do produkcji Davida Lyncha "Prosta historia" z 1999 roku, gdzie wiekowy mężczyzna, Alvin Straight pokonuje ogrodowym traktorkiem odległość z Iowa do Wisconsin, aby dotrzeć do chorego brata i pogodzić się z nim. Z kolei tytułowy bohater filmu w reżyserii Hettie Macdonald, Harold Fry, który również ma swoje lata, odbywa pieszą podróż do nieuleczalnie chorej przyjaciółki. I tak jak Alvin Straight spotyka po drodze różne osoby, które podziwiają go za odwagę i determinację w dążeniu do celu.

Harold, wiodący od 40 lat w Devon, na południu Anglii, spokojny żywot z żoną Maureen, otrzymuje pewnego dnia list z dalekiej północy. "Znamy kogoś z Berwick-upon-Tweed?" - zastanawia się głośno Harold. Otwiera list, okazuje się, że nadawcą jest Quennie Henessy, znajoma z którą kiedyś pracował, czasem podwoził ją do pracy. Quennie jest obecnie w hospicjum, nieuleczalnie chora, w swym liście właściwie żegna się z Haroldem. Ten bardzo wzrusza się tą wiadomością, chce odpisać, więc żona rzuca na odczepnego: -"wyślij maila", - "ale nie wiem co?", - "napisz coś od serca". Harold bierze kartkę papieru, zaczyna: "najlepsze życzenia zdrowia...!" Zakleja kopertę i wychodzi, mija skrzynkę pocztową, podąża na pocztę. Ale wiedziony nagłym impulsem, spontanicznie, tak jak stoi, postanawia... pieszo udać się do Berwick!

Dzwoni do hospicjum i prosi, aby poinformowano Quennie, że on już do niej zmierza: "Wystarczy, że poczeka, a ja ją uratuję. Idę po to, aby żyła, póki będę szedł, ona będzie żyła". Zaniepokojona żona, po dłuższej nieobecności męża, dzwoni doń na komórkę, tę jednak pozostawił na stole. Ale informuje z budki telefonicznej Maureen o swym zamiarze, lecz ona nie dowierza i ironizuje: "Skoro musisz to idź, to tylko 500 mil. Choć do tej pory to tylko do samochodu się przemieszczałeś!". Ale Harold już podjął decyzję w czym utwierdza go przypadkowo spotkana pracownica stacji benzynowej, która rzekomo dzięki sile wiary uratowała swą nieuleczalnie chorą ciotkę. Harold idzie bocznymi drogami, idzie wzdłuż autostrady, w słońcu i deszczu, maszerując rytmicznym krokiem skanduje pod nosem: "nie u-mrzesz, nie u-mrzesz, nie i już!", a nocuje w przydrożnych motelach. Co kilka dni wysyła kartki do hospicjum, informując o swej podróży, kontaktuje się również z żoną, mówiąc, że do minimum ogranicza swoje wydatki ("będę się trzymał budżetu") i odsyła jej w kopercie zegarek, klucze i karty kredytowe!

Podczas swej długiej drogi spotyka ludzi, którzy mu pomogą (słowacka lekarka, pracująca tu w Anglii jako sprzątaczka, bezinteresownie opatrzy mu rany i podaruje niezbędne w podróży przedmioty: buty, skarpety, kompas, plecak), Harold stanie się sławny, mówią o nim w telewizji, jest na pierwszych stronach gazet, rozdaje autografy. Widząc w jego podróży jakąś głęboką symbolikę czy ideologię, dołączą do niego inni, np. młody Wilf, który chce z nim iść, bo...Bóg dał mu znak, bo chce "coś zrobić" ze swoim życiem, bo przestał brać i pić, a rodzice mają go gdzieś. W tej dołączającej gromadzie można z kolei znaleźć pewną paralelę do "Forresta Gumpa" Roberta Zemekisa z 1994 roku. Kiedy jednak Harold dostrzeże coraz większą rzeszę zwolenników i skomercjalizowanie jego marszu (głośna muzyka, t-shirty dla każdego z napisem "Pielgrzym") słusznie uzna, że "to jest chyba nie na miejscu, oni wszyscy nawet nie znają Quennie, chyba sobie pójdę" i wczesnym rankiem opuszcza obozowisko.

Spontaniczna decyzja i marsz jest też jego wędrówką w głąb siebie: poprzez retrospektywne ujęcia poznajemy Davida, syna Harolda i Maureen, z którym rodzice nie mogli sobie poradzić. Mimo dobrych rokowań (podjęcie studiów w Cambridge), David zaczął brać środki odurzające, któregoś dnia Harold odnalazł go wiszącego na sznurze. To tragiczne zdarzenie sprzed 25 lat wraca do Harolda podczas marszu, wwierca się w głąb świadomości budząc nieopisaną rozpacz. Bohater wini się, że nie potrafił uratować syna, za mało poświęcał mu uwagi, rozpił się, niemal rozpadło się małżeństwo. Ale Maureen też musi przejść katharsis: nagłe "porzucenie" domostwa przez męża rodzi początkowo w niej wstyd (nie powie sąsiadowi o marszu), a później bunt (w ruch idą talerze i zrywane zasłony), zazdrość (sąsiad Rex mówi: - „musisz w niego wierzyć!” – „a kto wierzy we mnie? On wydaje się taki szczęśliwy, a ja co?”), zrozumienie, ale i zagubienie (Harold mówi: „właściwie nic w życiu nie zrobiłem i muszę dokończyć ten marsz! - rozumiem, ale gdzie w tym wszystkim jest moje miejsce?”).

Można rzec, iż w takich wędrówkach, jaką odbywa Harold Fry nie ma nic odkrywczego. Mówi się wszak, że pielgrzymowanie może zdziałać cuda, jest balsamem dla ciała i duszy. Nie na darmo w "Niezwykłej wędrówce..." dwukrotnie padają słowa o dobrodziejstwach chodzenia: jedna z napotkanych przez Harolda kobiet stwierdza: "Chodzenie wydaje się najprostszą sprawą pod słońcem". Drugi raz podobne zdanie wypowiada policjant, gdy Maureen próbuje odwieść męża od marszu i chce, aby go zatrzymano: "Chodzenie jest korzystne - dla ciała i umysłu. To jest piękne". Wiele osób z wewnętrznej potrzeby, bądź w konkretnej intencji udaje się na pielgrzymki do miejsc świętych na całym świecie. Ludzie idą z jakimś planem, misją, znamy przypadki przemaszerowania całej Polski dla zgromadzenia funduszy na rzecz ciężko chorego członka rodziny lub kogoś znajomego. Szczytną ideą jest Rajd Złombola - co prawda nie pieszo, ale na czterech kołach - (17 edycja wystartuje jutro spod Stadionu Śląskiego), charytatywna eskapada starymi pojazdami, której celem jest zebranie funduszy dla domów dziecka. (Pani Martyno, Panie Marcinie /pomysłodawcy i organizatorzy/ trzymam kciuki!). Harold Fry swoją niezwykłą wędrówką odnajdzie się na nowo, odpędzi od siebie demony przeszłości, odzyska zaufanie i miłość żony, która zapyta: "Widziałeś ją, co jej powiedziałeś?" - "Niewiele, nie siedziałem zbyt długo", po czym z czułością oznajmi mu: "Piękny człowieku, szukanie własnej drogi, nie wiedząc czy się ją znajdzie, to cud! Kocham cię!". Postać głównego bohatera odgrywa przekonująco znakomity brytyjski aktor, zdobywca Oscara, Jim Broadbent, w roli jego żony, Maureen wystąpiła Penelope Wilton. Zaś scenarzystką "Niezwykłej wędrówki..." jest Rachel Joyce, autorka bestsellerowej książki na podstawie której powstał film.

P.S. Gwoli sprawozdawczości: "Prosta historia" Alvina Strighta na ogrodowym traktorku z Iowa do Wisconsin trwała 6 tygodni, zaś piesza "Niezwykła wędrówka Harolda Fry" z Devon do Berwick - 87 dni.

Nie przeocz

Zobacz także

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera