MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Opowieść nr 52

ML
VIVARTO
Psychoanaliza po grecku. Do obejrzenia w katowickim Światowidzie

nasza ocena ***
Grecja, 2008, dramat, reż. Alexis Alexiou, wyst. Yorgos Kakanakis, Serafita Grigoriadou, Dafni Labroyanni, dyst. Vivarto

Pewnego dnia Iasonas urządza u siebie w mieszkaniu (nr 52) kolację dla przyjaciół. Zjawia się na niej Penelope, którą zaprosił jeden z gości. Iasonas i Penelope wpadają sobie w oko. Wkrótce kobieta wprowadza się do niego. Gdy któregoś ranka znika, Iasonas nie może sobie przypomnieć, co się właściwie stało. Wie, że popełnił jakiś błąd, nieustannie odtwarza zdarzenia z przeszłości i w różnych momentach przeżywa kilkukrotnie te same sytuacje w nadziei, że dowie się, co poszło nie tak, dlaczego jego związek się rozpadł. Przywołuje wspomnienia i wprowadza do nich drobne zmiany jak gdyby miało to zmienić zakończenie - jak w "Dniu Świstaka".

Iasonas żyje na pograniczu jawy i snu. Ale to, co na początku wydaje się efektem traumy po rozstaniu z ukochaną, w rzeczywistości może być grą podświadomości, zmaganiem się umysłu z wyrzutami sumienia.
Dla mnie kluczowa okazuje się powracająca scena kolacji, w trakcie której pada zdanie "Związek to biznes i jeśli w niego inwestujesz, oczekujesz zwrotu poniesionych kosztów".
Od ogólnego spojrzenia na sytuację, w której znalazł się bohater, Alexiou przechodzi do studium psychiki Iasonasa. Mężczyzna obsesyjnie chce dowiedzieć się, co stało się z Penelope. Ostatecznie okazuje się, że cały czas nosił w sobie tę wiedzę: traumatyczne wspomnienia tkwią w jego podświadomości, a nieuświadomione wyrzuty sumienia popychają go w obłęd. Ale to nie jedyna interpretacja - "Opowieść 52" można równie dobrze odczytać jako rozprawę na temat rozpadu więzi międzyludzkich, trudnych relacji z osobą z zaburzeniami psychicznymi (Iasonas od dziecka cierpi na dziwne napady bólu głowy) albo jako krytykę patriarchatu czy debatę dotyczącą problemu lekomanii.

Stan umysłu głównego bohatera znakomicie oddaje filmowa realizacja i psychodeliczny klimat, który przywodzi na myśl literaturę Kafki czy Dostojewskiego. Zdjęcia obrazujące wspomnienia są ostentacyjnie niedoskonałe. Kamera pracuje powoli i w wymowny sposób nie raz zatrzymuje na detalach i intensywnie skupia na codziennych czynnościach, jakby kryła się za nimi jakaś historia, drugie dno, co jako żywo przypomina pracę pamięci. Przywoływane wspomnienia nie mają zwartej fabuły. Pojawiają się we fragmentach wyrwanych z kontekstu. Rzeczywistość zlewa się z iluzją w jednostajnym rytmie, a całość sprawia wrażenie strumienia myśli głównego bohatera.

Niestety Alexiou dał się ponieść własnej wizji, ignorując przy tym potrzeby widzów. Niewątpliwie ma talent, ale jeszcze brakuje mu umiejętności, którymi zabłysnęli David Fincher w "Podziemnym kręgu", Christopher Nolan w "Memento" czy Brad Anderson w "Mechaniku". Oni zagłębiając się w pogruchotaną psychikę swoich bohaterów, badając motywy ich działania, potrafili zaskakiwać, trzymać w napięciu, stymulować. Tymczasem w "Opowieści 52" zawsze jest się o krok przed reżyserem, wyprzedza jego myśli. Oniryczna historia wydaje się znajoma, a ponieważ brak jej suspensu, rośnie znużenie i obojętność. Nie ma też zaskakującego twistu, który zmusiłby do spojrzenia na film z perspektywy innej niż początkowa.

W efekcie po seansie pozostaje wrażenie, że wyrwaliśmy się z sennego majaku. Może właśnie do tego dążył Alexiou i takie było jego założenie. Tyle, że jest różnica między filmem, który igra z przyzwyczajeniami widza czy zachęca go do odkrywania kolejnych interpretacji a filmem, po którym widz ma wrażenie, że przeprowadzono na nim jakiś nie do końca legalny eksperyment.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!