ZOBACZ TAKŻE:
Proces ws. śmierci Szymona z Będzina: Dlaczego zabili dziecko? [ZDJĘCIA]
To dlaczego ciało Szymka, który zmarł w Będzinie, leżało porzucone w cieszyńskim stawie?
W drugim dniu procesu rodziców Szymka sąd w Katowicach planował przesłuchać ojca chłopca, Jarosława R. Oskarżony oświadczył jednak, że korzysta z prawa odmowy składania wyjaśnień.
Przypomnijmy: proces rozpoczął się przed tygodniem. Prokurator oskarżył rodziców Szymona R. o jego zabójstwo. Nie poszli z nim do lekarza, choć pomoc była niezbędna, by chłopiec przeżył. Po silnym urazie brzucha, dziecku pękło jelito, wdało się ropne zapalenie otrzewnej, potem także zapalenie płuc. Szymon konał od środy do soboty. W męczarniach.
- Próbowałem go reanimować, ale jego oczy pozostały martwe, widzę je do dziś - mówił w czasie śledztwa Jarosław R. Sąd przypominał protokoły z tych przesłuchań. Oskarżony w czasie rozprawy co chwilę ocierał łzy. Protokoły z jego przesłuchań w śledztwie też często zawierają uwagę: "podejrzany płacze, mówi, że tęskni za córkami".
CZYTAJ KOMENTARZ:
Semik: Jeśli nie umiemy pomóc dziecku, to komu?
Kiepska fotografia
- Nie przyznaję się do zabójstwa mojego syna - oświadczył przed sądem Jarosław R. Przyznał się jedynie do wyłudzenia pieniędzy z opieki społecznej na nieżyjące dziecko. Rodzice przez dwa lata okłamywali także całą rodzinę, że Szymon żyje.
Gdy po śmierci Szymka spędzali święta u matki oskarżonego, Zenobii R., zobaczyli w telewizji zdjęcie chłopczyka odnalezionego w stawie w Cieszynie. Publikowała je policja.
- To była kiepska fotografia, ten chłopczyk nie był podobny do naszego Szymona - mówił Jarosław R. podczas śledztwa. - Moja matka też nie rozpoznała w nim swojego wnuka. Powiedziałem jej, że Szymon pojechał z dziadkiem do rodziny w góry. Dlatego jesteśmy u niej tylko z córkami.
Oskarżony ma 42 lata, wykształcenie podstawowe. Po śmierci syna porzucił pracę. Rozwiedziony. Z poprzedniego związku ma jedno dziecko, ale został pozbawiony praw rodzicielskich, nie płacił alimentów. Z matką Szymona, Beatą Ch., miał w sumie trójkę dzieci.
Jarosław R. w śledztwie zapewniał, że wszystkie dzieci kocha i wszystkie traktował tak samo, ale Szymon wymagał większej troski, często leżał w szpitalu. Wolał bawić się sam, często płakał, bał się kąpieli.
- Mówiłem do Szymka, że jest pięknym chłopakiem i nie będzie miał kłopotów z dziewczynami - wyjaśniał Jarosław R.
To z telewizji rodzice dowiedzieli się, że Szymon miał pęknięte jelito po urazie. - Myślałem, że zmarł na zawał serca - mówił Jarosław R.
Kto wymierzył cios?
Kluczowe dla tej sprawy jest ustalenie, który z rodziców tak mocno uderzył dziecko w brzuch, że zmarło? Prokuratura twierdzi, że uderzył ojciec zaciśniętą pięścią. Ale ojciec w czasie śledztwa zaprzeczał i o tę agresję oskarżał matkę Szymona. - To Beata w czasie kąpieli w lutym 2010 roku uderzyła chłopca, bo zrobił kupę do pampersa - twierdził ojciec dziecka.
W kolejne dni Szymon czuł się źle, a w czwartym zmarł. - To Beata sprzeciwiała się wezwaniu karetki pogotowia z powodu sińców na ciele syna - nie przestawał oskarżać swoją partnerkę. - To Beata zaproponowała, żeby ciało wyrzucić do stawu. Kiedy go wrzuciła, nie słyszała chlupnięcia, dlatego wróciła do ciała. Siedziałem wtedy w samochodzie.
Po przypomnieniu na rozprawie tych wszystkich protokołów ze śledztwa, Jarosław R. jednak przemówił: - Nieprawdą jest, że uderzyłem mojego syna pięścią w brzuch. Beata kłamie i wymyśla takie rzeczy. To ja zajmowałem się dzieckiem, jak matka.
Burczało jej w brzuchu
Rodzice Szymka zostali zatrzymani w czerwcu 2012 roku po anonimie, że w tej rodzinie nikt nie widział chłopca od dwóch lat. Przyznali się, że chłopczyk odnaleziony w stawie w Cieszynie, to ich syn. Potwierdziły to także badania genetyczne.
Uraz Szymka mógł wystąpić po tym, jak w czasie zabawy jego starsza siostra skoczyła na niego, a skoczyła właśnie na brzuch - przekonywali wtedy śledczych. Wymyślili tę wersję obrony zaraz po śmierci syna, bo spodziewali się zatrzymania.
- Nigdy nie uderzyłem żadnego dziecka - kończył wyjaśnienia oskarżony i powtarzał: - To Beata jest złą matką, nienawidziła Szymona. To ona kopnęła go w brzuch, a właściwie stanęła nogą. Zdarzyło się to na dwa, trzy dni przed jego śmiercią. Beata była o mnie zazdrosna i złość wyładowywała na dzieciach. Miała na punkcie tej zazdrości obsesję. To ona wpadła na pomysł, by porzucić gdzieś ciało Szymona. Ja tylko chciałem po jego śmierci wyjść z domu. Cieszyn to był przypadek, nie planowaliśmy wyjazdu właśnie w to miejsce. Nie znam Cieszyna.
Na koniec oświadczył, że niektórzy świadkowie i psycholog są do niego nastawieni nieprzychylnie, a nawet wrogo.
- Pani psycholog, która przygotowywała o mnie krzywdzącą opinię, na ustach miała ironiczny uśmieszek i burczało jej w brzuchu - stwierdził.
Na opinii psychologicznej oparł się prokurator dając wiarę raczej wyjaśnieniom matki chłopca, a nie ojca.
*POGODA NA WRZESIEŃ 2013
*Koszmarny wypadek w Jasienicy: Jechał pod prąd i zginął w płomieniach [ZDJĘCIA +18]
*MISS POLKA 2013: Najpiękniejsze dziewczyny Polski wybrane! [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*Kolejka Elka już działa! Zobacz całą trasę z lotu ptaka [ZDJĘCIA+ WIDEO]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?