Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok 2023 rokiem Szymborskiej. Między ironią a patosem - rozmowa z dr hab. Michałem Rusinkem – sekretarzem noblistki

Mateusz Czajka
Mateusz Czajka
Spotkanie z Michałem Rusinkiem w MBP w Chorzowie (filia nr 19) prowadził Adam Szaja. Wydarzenie odbyło się we wrześniu w ramach Wolności Czytania.
Spotkanie z Michałem Rusinkiem w MBP w Chorzowie (filia nr 19) prowadził Adam Szaja. Wydarzenie odbyło się we wrześniu w ramach Wolności Czytania. Adam Lapski/MBP Chorzów - Filia przy ulicy Kilińskiego
„Jeśli jednak patos jest nadużywany do zbyt małych, prozaicznych rzeczy, to budujemy fałszywą wspólnotę – nie teraźniejszości, a przeszłości” - mówi dr hab. Michał Rusinek. Rozmawiamy na temat ironii oraz patosu w przestrzeni publicznej, opowieściach o wojnie w twórczości Wisławy Szymborskiej. Niedługo noblistka miałaby sto lat. Senat ogłosił ją patronką 2023 roku. Dr hab. Michał Rusinek uchyla nam rąbka tajemnicy, jak będą wyglądały obchody tej rocznicy. Rozmowę przeprowadziliśmy w MBP w Chorzowie (filia nr 19) podczas „Wolności czytania” we wrześniu 2022 roku.

— Przyjechał Pan z Krakowa na Śląsk. Zupełnie inna rzeczywistość językowa. Mimo tego, że jest pan literaturoznawcą, to zajmuje się Pan także językiem.
— Nie jest daleko z Krakowa na Śląsk. Bywam tu dosyć często. Jestem zapraszany przez szkoły, biblioteki. Rzeczywiście zajmuję się językiem, a ściślej: retoryką, czyli takim jego aspektem, który łączy językoznawstwo z literaturoznawstwem. Właściwie nie wiadomo więc, kim jestem (śmiech).

— Język jest skarbnicą mentalności. W gwarze śląskiej pojawiają się gdzieniegdzie słowa sięgające średniowiecza. Współczesna poezja i literatura pełnymi garściami czerpią za to z codziennego języka.
— Gwarze nazywanej przez niektórych językiem. Jeżeli istnieje jakiś model polszczyzny, to w takich miejscach jak Śląsk, czy Podhale, na którym ja się wychowałem, można wyraźniej niż gdziekolwiek indziej usłyszeć odstępstwa od tego modelu. Gdybym był dialektologiem, byłbym szalenie podniecony faktem możliwości słuchania tego, co można tylko tutaj usłyszeć. Podsłuchałem (bo przyznam, że podsłuchuję języki) rozmowę dwóch starszych panów o implantach po śląsku. Zorientowałem się, o czym mówią, ponieważ padało słowo „implant” – nic więcej nie zrozumiałem. Ot, taka historia bez puenty. Bardzo lubię polszczyznę lokalną. Nie jestem wcale za tym, aby czyścić i unifikować język. Zunifikowane języki to twory sztuczne. Jest coś takiego jak BBC English – to niby wzorcowa angielszczyzna. Podejrzewam, że nikt poza dziennikarzami BBC (i to tylko na antenie) się nią nie posługuje. Język polskim w porównaniu choćby z angielskim wydaje się dość jednorodny – występują w nim jednak na szczęście regionalne wersje i naleciałości. Według mnie świadczy to tylko o bogactwie języka.

— Sporo osób pyta Pana Profesora o Wisławę Szymborską. Przepraszam za użycie samego nazwiska, ale parafrazując: umierać, tego nie robi się Rusinkowi?
— Może to jednak zbyt daleko idące porównanie, bo Szymborska umarła nam wszystkim. Spróbuję jednak odwrócić – nomen omen – kota ogonem. Po śmierci Szymborskiej zorientowałem się, że nie przeżyłem żałoby. Pomyślałem, że widocznie dlatego, iż moja funkcja była głównie administracyjna i nie zasłużyłem na żałobę. Okazało się jednak, że ta żałoba przyszła później – w momencie, kiedy napisałem i robiłem korektę mojej wspomnieniowej książki o Szymborskiej. Zaraz po jej śmierci zająłem się testamentem i wynikającymi z niego zobowiązaniami i nie miałem wtedy do tego głowy. Złorzeczyłem na mojego wydawcę, który chciał, bym wspomnianą książkę napisał jak najszybciej. Potem okazało się, że napisałem ją przede wszystkim dla siebie: by przeżyć żałobę.

— Myśląc o Szymborskiej, widzimy dużą dbałość o to, aby słowo było „przetrawione” i przemyślane. Z drugiej strony mamy pewną lekkość i dystans. W momencie rozpoczęcia wojny zastanawiałem się, co potrafi słowo. Chyba w inny sposób niż poezja ciężko oddać dramat, grozę. Czy to będzie punkt zwrotny w literaturze?
— Na to chyba musimy poczekać. Może nie zwrotnym (bo wojna nie jest czymś całkowicie nowym), ale na pewno ważnym tematem – tak. Serhij Żadan (ukraiński pisarz – przyp. red), który ostatnio był w Polsce, w udzielonym wywiadzie powiedział, że to nie jest czas na pisanie – to czas na działanie. Oczywiście mówił o ukraińskich pisarzach, którzy zamienili pióra na karabiny. Wydaje mi się, że to, co się dzieje w tej chwili, to coś, czego w tej części świata dawno nie było. O dziwo pandemia nie znalazła szczególnego odzwierciedlenia w literaturze. Lockdown nas nieco zatrzymał – pisaliśmy, bo był na to czas. Wojna z pewnością znajdzie się w wierszach, powieściach i esejach, które niebawem będziemy czytać.

— Skoro mowa o wojnie. Zastanawiam się, czy nie mamy problemu z patosem. Z jednej strony u niektórych tematy patriotyczne mogą powodować sprzeciw, śmiech; z drugiej strony w wielu tekstach literackich pojawia się pewne nadęcie i nieadekwatność do sytuacji.
— Tu mamy kilka kwestii. Z jednej strony patos należy do narzędzi retorycznych. Są takie momenty, kiedy jest na miejscu. Ale to tylko szczególne momenty. W innych momentach jest czymś nieestetycznym i archaicznym. Od razu przywołuje konteksty XIX-wiecznego patriotyzmu, który nijak ma się do patriotyzmu obywatelskiego, a to taki właśnie patriotyzm powinniśmy w sobie i swoich dzieciach budować. Pytane jednak, czy język mówienia o tej wojnie rzeczywiście jest patetyczny? Zastanawiałem się nad tym w pierwszych tygodniach walk, kiedy obserwowałem działania PR-owe strony ukraińskiej.

— Bardzo nowoczesne i wpisujące się w popkulturę.
— Tak. Niepatetyczne i z poczuciem humoru mimo tragicznej sytuacji. Momentem zwrotnym, kiedy niepatetyczny dyskurs zamilkł, było odkrycie masakry w Buczy. Tu patos był na miejscu. Ale i milczenie. Mam jednak wrażenie, że o tej wojnie mówi się inaczej niż o innych wojnach (a przynajmniej europejskich), posługując się patosem tylko wtedy, kiedy to konieczne.

— W takim razie kiedy jest czas na patos?
— Na patos jest miejsce, kiedy sytuacja wymaga powagi, kiedy wpisuje się w jakąś tradycję, należy do jakiegoś rytuału: religijnego lub świeckiego. Emocje takiemu rytuałowi towarzyszące dają się wyrazić w patetycznych formach. Jeśli jednak patos jest nadużywany do zbyt małych, prozaicznych rzeczy, to budujemy fałszywą wspólnotę – nie teraźniejszości, a przeszłości. Mitologiczną, a nie realną. Patos jest wtedy niebezpieczny, bo może nas odrywać od tego, co jest w tej chwili najpotrzebniejsze.

— A co jest po drugiej stronie patosu?
— Przeciwieństwem patosu jest ironia. W nadużywaniu jej tkwi podobne niebezpieczeństwo: także dystansuje nas ona od rzeczywistości. W tym przypadku stajemy się wyłącznie tej rzeczywistości obserwatorami. Żeby zacząć działać, zacząć zmieniać rzeczywistość – musimy wyzbyć się ironii.

— Na maturę ustną przygotowywałem się z wierszy Szymborskiej i ukrytej w nich ironii. Co mnie zaskoczyło, jako 19-letniego chłopaka, to, że Słownik Terminów Literacki rozróżniał sarkazm i ironię jako odrębne figury. Szymborska była bardzo ironiczna, ale nie sarkastyczna.
— Powtarzała, że nie ma ironii bez autoironii. Ironia nie powinna oszczędzać samego czy samej siebie. Natomiast sarkazm jest zawsze wymierzony w kogoś innego. Nie da się być autosarkastycznym.

— Nie można siebie zanegować?
— W ironii nie chodzi o negację. Sarkazm już na nią pozwala. Wpisana jest niego pogarda i wyższość, w ironię – niekoniecznie. Jest ona figurą o wiele subtelniejszą. Daje nam możliwość spojrzenia z dystansu. Zdaniem Szymborskiej prawdziwa ironia istnieje wtedy, gdy potrafimy być też autoironiczni – spojrzeć na siebie z takim samym politowaniem, jak na innych. Trochę się krzywię, gdy ktoś mówi, że u Szymborskiej jest czysta ironia. Oczywiście, jest ona u niej widoczna – w twórczości poetyckiej, prozatorskiej i słynnych wyklejankach. W jej twórczości pojawiają się także inne figury czy perspektywy, z patosem włącznie, choć on z pewnością najrzadziej i dobrze zakamuflowany.

— Skoro jesteśmy między ironią a patosem, to jakie są Pana ulubione wiersze poetki z nimi związane?
— Jest choćby wiersz, który jest według mnie bardzo patetyczny (aczkolwiek jest to patos „w domyśle:) – „Kot w pustym mieszkaniu”. Śmierć zawsze jest patetyczna i nawet jeśli mówi się o niej z perspektywy kota – patos w nas narasta. Swoją drogą, ciekawie zmienia się recepcja tego wiersza – był on cytowany tak często, że teraz jest traktowany ironicznie, także przez młodszych poetów.

— Maciej Szczawiński kiedyś powiedział, że temu wierszowi wystarczyłyby tylko dwie pierwsze linijki i dalej byłby skończonym tekstem. Miałby i tak swój ogromny ładunek emocjonalny.
— Wiele wskazuje na to, że te dwa wersy powstały na samym początku. A potem wiele miesięcy trwało dopisywanie dalszego ciągu. Tak często powstawały wiersze Wisławy Szymborskiej.

— Tu wchodzimy w wątek, kiedy skończyć. Nie wiemy, gdzie uciąć wiersz, słowo. Kiedy powiedzieć: „to wystarczy...”.
— To jest temat ogromny. Kiedyś świat bardziej milczał – teraz jest mocno rozgadany. Funkcją poezją jest chyba destylacja słowa i przywrócenie mu wagi i ważności, w czasach inflacji słowa. W poezji słowo odzyskuje znaczenie. Jeśli wiersz jest dobrze napisany, to, jak mówiła Szymborska, wszystkie słowa są w nim jak sprężynki – każde daje się zauważyć i odczuć. W jednym z wywiadów mówiła, że wiersz powinien być tak napisany, że jeżeli wyciągniemy z niego jedno słowo, to się rozsypie.

— W przyszłym roku mija 100 rocznica urodzin noblistki. Czy planowane jest jakieś obchodzenie tej uroczystości?
— Mam nadzieję, że przyszły rok będzie rokiem Szymborskiej, liczę na to, że jeśli nie sejm, to senat podejmie stosowną uchwałę w tej sprawie. Centralnym momentem będą urodziny Szymborskiej, 2 lipca, kiedy to w Krakowie, w samym centrum, przy ulicy Karmelickiej, zostanie otwarty park jej imienia – w miejscu starego parkingu. Niemniej ważne będzie wydanie wierszy zebranych noblistki. To będą wszystkie wierszy z tomów, ale także te, które do tomów nie weszły.

— Czyli czekają nas także niepublikowane teksty Szymborskiej?
— Tak – pojawią się i wiersze rozproszone i wiersze nigdy niepublikowane. Początkowo chcieliśmy je wydać osobno, ale uznaliśmy, że lepszym pomysłem będzie włączenie ich do zbiorowego wydania. Najwięcej tych niepublikowanych jest z wczesnego okresu twórczości. Prawdopodobnie ukażą się w przyszłym roku dwa tomy – jeden z wierszami poważnymi, a drugi z zabawami literackimi. Jedna z firm odzieżowych wypuści także serię koszulek z cytatami. W Krakowie jeszcze w tym roku przy rynku zostanie otwarta wystawa „Jarmark cudów”. Znajdą się tam przedmioty, którymi się otaczała Szymborska, jej listy, pocztówki, wyklejanki, bibeloty, kurioza.

— Ma Pan także jakieś tego typu przedmioty?
— Kiedyś wylosowałem w czasie tzw. loteryjki bardzo zabawną rzecz: puszkę z „powietrzem Paryża”. Niestety pewnego dnia jedno z moich dzieci ją otworzyło, więc powietrze Paryża uleciało.

— Dziękuję za rozmowę.

Dr hab. Michał Rusinek - urodził się w 1972 roku w Krakowie i nadal tam mieszka – z rodziną. Był sekretarzem Wisławy Szymborskiej, teraz prowadzi jej Fundację. Pracuje na Wydziale Polonistyki UJ, gdzie prowadzi zajęcia z teorii literatury, teorii przekładu i creative writing. Bywa tłumaczem z języka angielskiego, zdarza mu się pisywać książki dla dzieci i dorosłych oraz układać wierszyki czy teksty piosenek. Pisuje felietony o książkach i języku.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera