Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Elektorat pożądany

Paweł Smolorz
Prawo i Sprawiedliwość zapowiada reformę szkolnictwa - nie tylko zasadniczego, ale i wyższego. Chodzi oczywiście o likwidację gimnazjów i studiów li-cencjackich. Ma to podobno podnieść poziom intelektualny młodych Polaków - tylko po co to politykom?

Nie jest jakąś przesadnie skrywaną tajemnicą, że nie ma nic gorszego od trzeźwego intelektualnie elektoratu - oczywiście przy założeniu, że sprawowanie władzy ma się zasadzać na notorycznym ściemnianiu, a w Polsce zasadza się głównie na tym.
Aby utrzymać się na Wiejskiej, warto wspierać umysłową impotencję ludu - dobrze jest jednak przy tym zadbać o psychiczną higienę obywateli, by przypadkiem nie zechcieli sami otrzeźwieć.
Zapewne to przez ostatnią dekadę pchało polski rząd do rozdawania dyplomów komu popadnie; bo lud, choć mizerny, mizernym czuć się nie może - dajmy mu dyplomy, a i przed całą Europą pomachamy kwitkami, jakich to mamy wybitnych uczonych.

Profesor Piotr Gliński długo czekał na swoje miejsce w dołku startowym, więc miał czas analizować poziom wiedzy przeciętnego polskiego absolwenta. Teraz zagrzmiał, gdyż już grzmieć może - bo właśnie został wicepremierem (nie technicznym!), i rzucił odważnie, że zmiany są konieczne, bo: „gdy chodzi o rozwiązywanie problemów i kreatywność, znajdujemy się na końcu rankingów”.

Rankingi, które przywołuje prof. Gliński, raczej nie wzięły pod uwagę pewnego rodzaju rodzimej kreatywności, np. jak spalić tęczę na placu Zbawiciela jedną zapałką, pozostając niewidzialnym dla kamer miejskiego monitoringu, lub minąć się z konduktorem, przesiadując w pendolino-wym haźlu - bez zdrętwiałych półdupków. Zapewne skupiły się na gospodarce, stąd ten paskudny wynik i trudno z obawami nowego ministra kultury się nie zgodzić.

Osobiście znam młodych „uczonych” przedsiębiorców, którzy pytali mnie, co to znaczy netto, a co brutto. Miałem zaszczyt korzystać z „uczonych” lekarzy, którzy diagnozowali mnie za pomocą doktora Google’a. Rozmawiałem z „uczonymi” humanistami, którzy nie widzieli różnicy między marszałkiem a wojewodą. Tak, poseł Gliński ma rację!

Ale poznać ich to był zaszczyt. Dzięki nim zrozumiałem, że naprawdę można uwierzyć w „500 złotych na dziecko”, w „repolonizację banków”, w „odejście Macierewicza”, i we wszystkie te przyjemne dla ucha opowiastki, które już w swojej formie jak i treści, brzmią równie abstrakcyjnie, jak to, że premier Szydło wywróci prawa fizyki kwantowej - bo „damy radę!”.
No i po co to zmieniać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!