Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Krząkała i jego ludzie zawsze są na plus, czyli rzecz o pomocy innym

Jacek Drost
Jacek Drost
Stanisław Krząkała
Stanisław Krząkała Archiwum Stanisława Krząkały
O pomocy innym, od czego ją zacząć i czy każdy się do niej nadaje mówi Stanisław Krząkała z Bielska-Białej, laureat szóstej edycji konkursu „Sukces nie zna barier”. Pan Stanisław ma 59 lat. Pochodzi z Rudy Śląskiej, od 12 lat mieszka w Bielsku-Białej

Z chęcią do pomocy innym trzeba się urodzić czy można się tego nauczyć?
Myślę, że z chęcią do działalności charytatywnej trzeba się urodzić, trzeba być takim optymistą. Z drugiej strony - życie uczy nas, cały czas doświadcza i każde takie wyzwanie jest sprawdzianem naszej otwartości na innych.

A jak to było w pana przypadku?
Już od czasów liceum działałem w harcerstwie, w samorządzie szkolnym, więc tam okazja do bezinteresowności była spora, a później życie zawodowe i codzienne jakoś ugruntowało moją otwartość do działania dla innych. Czasem na duży plus, a czasem na minus, bo bywa że dając komuś coś zupełnie za darmo, to ten ktoś może sobie tego nie życzyć, nie docenić, nie szanować.

Czy pana niepełnosprawność pomogła w otwarciu się na innych?
Pomogła. Już od dzieciństwa byłem w rodzinie oceniany jako osoba bezinteresownie działająca, pomagająca, wspierająca, pocieszająca.
A to, że nie widzę od drugiego roku życia, to także stawia mnie po tej stronie ludzi, którzy mają określone potrzeby i którzy nie zawsze o te swoje potrzeby mogą właściwie zadbać. Staram się nie gloryfikować swojej niepełnosprawności, żeby nie prowokować niepotrzebnego wsparcia czy współczucia. Po prostu do swojej niepełnosprawności przyzwyczaiłem się i pomaga mi ona bardziej rozumieć ludzi niepełnosprawnych. Na przykład swego czasu pracowałem w katowickich Kolejach Ślaskich w zespole ds. osób niepełnosprawnych i dla niepełnosprawnego Sebastiana z Bielska-Białej zorganizowałem dużą akcję charytatywną „Koleje Śląskie dla niepełnosprawnego Sebastiana”. Spotkała się z bardzo dużym odzewem. Prosząc ludzi o pocztówki dla Sebastiana, dostałem ich prawie 5 tysięcy. Mógł on także spełnić swoje marzenie: przejechać się koleją.

Co pana motywuje do działania?

Głównym moim mottem jest otwartość dla innych. Chętnie działam w moim środowisku, w Bielsku-Białej, we wspólnocie mieszkaniowej, gdzie zapraszam sąsiadów nie tylko do spotykania się, ale także na przykład sprzątania czy załatwiania różnych spraw charytatywnie. Zupełnie non-profit przygotowuję również młodych ludzi do zorganizowanego wypoczynku. Nigdy nikt mi za to nie płacił, a ta działalność była tak mocno zauważalna, że w ubiegłym roku otrzymałem nagrodę w konkursie „Sukces nie zna barier”. Z kolei jedno z kuratoriów, ciesząc się dobrymi opiniami kadry, którą wysłałem na kolonie i obozy, nawet zaproponowało mi, żebym takie kursy prowadził oficjalnie. Ponieważ był to Olsztyn, a wtedy jeszcze nie było zdalnej możliwości kierowania takimi sprawami, to musiałem zrezygnować. Ale jest jeden plus tego: uczę swoją kadrę, że jak ktoś wysyła zgłoszenie CV i pierwsze pytanie brzmi: „Ile zarobi?”, to ja takie CV odrzucam. Wyznaję zasadę, że najpierw daj coś od siebie, pokaż co potrafisz, zaoferuj coś innym, a ewentualnie - jeśli jest taka możliwość - zapytaj o wynagrodzenie. I powiem, że ja jako kierownik i moja kadra też jeździmy na kolonie czy obozy zupełnie za darmo, charytatywne, bez wynagrodzenia.

Mógłby pan przybliżyć działalność kadry?
Kadra nazywa się Team Plus. Prowadzę ją od 1997 roku. Właściwie pomysł na jej powołanie wziął się z akcji charytatywnych - zabierania młodzieży na obozy przetrwania, survivalowe. Kiedy już ich potencjał się wyczerpał, ale nie z racji tego, że mi się nie chciało, ale dlatego, że zmieniło się pokolenie młodych ludzi, którzy od tej działki zaradności czy przetrwania uciekają w komputery i telefony komórkowe, to chciałem z tego zrezygnować. Ale wtedy najstarsi uczestnicy moich obozów zaproponowali, że skoro mamy taki zespół i takie doświadczenie, to nie warto z tego rezygnować, a spróbujmy zadziałać jako kadra. Nazwaliśmy się Team Plus. Kadra jeździ na obozy, kolonie, zielone szkoły, biwaki właśnie jako... kadra.
Nasze główne motto brzmi: „Zawsze jesteśmy na plus, zawsze gotowi na wszystkie wyzwania i nigdy nie pytamy za ile”.

Czyli jeździcie jako opiekunowie młodych ludzi uczestniczących w różnych formach wypoczynku.

Dokładnie tak. Jesteśmy instruktorami, wychowawcami, animatorami. Mamy grupę zaprzyjaźnionych organizatorów wypoczynku. Ta działalność ma dwie strony medalu: zwłaszcza po pandemii nie wszyscy organizatorzy wypoczynku są wobec nas rzetelni i uczciwi. Nie wszyscy zapewniają odpowiednie warunki pracy - co innego jest w ogłoszeniach, a co innego okazuje się na miejscu, więc jako lider staram się wybierać tych organizatorów, którzy są wobec nas uczciwi i rzetelni. Ale niestety, w ostatnich dwóch, trzech latach jakość oferty od organizatorów spada, a wymagania wobec kadry są niesamowicie duże.

Jakie osoby tworzą Team Plus? Nauczyciele?
Właśnie nie. To są osoby pełnoletnie, które mają określone predyspozycje, czyli nadają się do takiej pracy. Mają także wszystkie uprawnienia do takiej pracy, zgodnie z prawem oświatowym. Kadrę tworzą ludzie w wieku od 21 do 35 lat. Generalnie trzon kadry stanowią studenci różnych kierunków, są też ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, harcerze, są specjaliści od survivalu, wycieczek rowerowych i kajakowych, ale także specjaliści od komputerów i gier, a nawet e-sportu, bo takie obozy też się odbywają. Generalnie są to ludzie wysportowani, aktywni.

Ich wspólnym mianownikiem jest to, że chcą się dzielić swoją wiedzą i czasem wolnym z innymi.
Dokładnie tak. Dodam, że ci organizatorzy, którzy współpracują ze mną od lat, dają nam pierwszeństwo w zapewnieniu kadry na organizowane przez siebie obozy czy kolonie.
Jeśli nie jesteśmy w stanie zapewnić kadry, to szukają gdzie indziej.

Jak liczna jest to grupa?
Nie jest liczna, bo selekcja do mojego autorskiego teamu jest wymagająca. Zgłoszeń, pocztą pantoflową, jest bardzo dużo, ale w tej chwili cała ekipa liczy 30 osób. Chcemy być najlepszą kadrą na obozy, kolonie i zielone szkoły.

Czy wszyscy pracują społecznie?
Proces zbierania kadry, szkolenia, szlifowania umiejętności czy opieki nad kadrą odbywa się zupełnie społecznie, ale ci ludzie, jako studenci, potrzebujący grosza, więc obsługują dwie, trzy kolonie charytatywne, a pozostałe wyjazdy to są wyjazdy komercyjne, gdzie normalnie zarabiamy, ale organizator ma ten plus, że dostaje komplet kadry. Czasem jeździmy jako kadra własna, gdzie ja jestem kierownikiem, a cały zespół jest od nas, a czasem ktoś jedzie z mojego polecenia i ja gwarantuję za niego, że jakość jego pracy będzie najlepsza. Bardzo często jeździmy także na obozy, kolonie dla osób niepełnosprawnych, gdzie wyzwanie jest dwa razy większe.


Z pana doświadczenia: ludzie są chętni do pomocy? Jak to wygląda na przestrzeni lat?

Wszyscy dobrze wiemy, że akcje ogólnopolskie, świąteczne mają bardzo szeroki odzew. Chętniej otwieramy swoje serca i portfele w okolicach świąt, zwłaszcza Bożego Narodzenia. Ja także się do tego przyłączam, działając na rzecz Caritasu czy wspierając inne organizacje. Przyznam, że jestem sceptycznie nastawiony do zbiórek ulicznych, gdzie nie jestem w stanie sprawdzić, czyja faktycznie jest ta puszka. W Bielsku-Białej dużo jest takich zbiórek i nie wszystkie gwarantują, że nasza ofiarność trafi w odpowiednie ręce, więc nawet w swoim środowisku nie zachęcam do takiej pomocy. Wolę, żebyśmy działali pod szyldem tych organizacji, które naszą ofiarność i dobre serce wykorzystają właściwie, a wiemy, bo takie mamy czasy, że potrzebujących jest bardzo dużo. Generalnie myślę, że jeśli chodzi o Caritas, Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy czy Świąteczną Paczkę to są to dobre inicjatywy, które warto wspierać. Sprawdza się także zasada, że najwięcej pomagają ludzie trochę ubożsi.

Czy jest jakaś akcja, z której jest pan szczególnie zadowolony?
Te, które wcześniej wymieniłem. Zawsze marzył mi się duży, fajny koncert i taki koncert udało mi się zorganizować w Filharmonii Rzeszowskiej, a w Bielsku-Białej dużą akcję charytatywną dla Sebastiana Plewniaka. Czasem, kiedy widzę go z mamą, jak go wiezie na wózku na pociąg, to czuję dumę, że był taki moment w mojej działalności, iż ten chłopak przeżył swoje chwile radości, wzruszenia i spełnił swoje marzenie.

Co by pan poradził osobom, które chciałyby pomagać innym, ale nie bardzo wiedzą od czego zacząć, gdzie się zgłosić, czy podołają?
Pierwszy impuls, ta iskierka dobrego działania, to właśnie włączenie się do tych akcji ogólnopolskich, które są wokół nas. Może to być Szlachetna Paczka, działania Caritas czy WOŚP. Wystarczy też zgłosić się do naszego MOPS w Bielsku-Białej i oni chętnie wskażą komu można pomóc.

Czym dla pana jest nagroda w konkursie „Sukces nie zna barier”?
To była taka kropka nad „i”. Zawsze ja starałem się kogoś zauważyć, docenić, nauczyć, a tu nagle zgłosiła mnie młodzież do konkursu, otrzymałem pierwsze miejsce i szczery uśmiech serca - ktoś zauważył moje oddanie, poświęcenie, a przede wszystkim szczerą pozytywność, wedle głównego hasła naszego zespołu, które brzmi: „Zawsze na plus”.

Nie przeocz

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera