Strzelec-Łobodzińska: Śląski węgiel polskim skarbem

Wielu ekspertów nie dawało Kompanii Węglowej - górniczemu molochowi, jak mówiono - nie tylko szans na sukces, ale nawet na prze-trwanie, gdy dziesięć lat temu rodziła się w bólach. Co przesądziło, Pani zdaniem, że jednak się udało?
Pamiętam te opinie, niedawno nawet ktoś przypomniał mi dowcip z tamtych czasów: w styczniu Kompania dostała komendę baczność, ale na wiosnę pewnie padnie kolejna - rozejść się. Mówiąc jednak poważnie - o sukcesie Kompanii przesądziła determinacja właściciela, który wielokrotnie dawał temu dowód, wspierając Kompanię różnymi aktywami. Kompania potrzebowała takiego wsparcia, bowiem balast zadłużenia po byłych spółkach węglowych, wynoszący blisko 4 miliardy złotych, był ogromny.

Zdołaliście je spłacić?
Do 2015 roku będziemy jeszcze spłacać długi - około 600 mln złotych - po byłych spółkach węglowych, które weszły w skład Kompanii, ale mamy na to środki. Innych zobowiązań niespornych nie mamy. Tak więc sukcesywnie spłacamy stare zobowiązania, a jednocześnie co roku odprowadzamy z tytułu rozmaitych podatków i opłat do budżetów centralnego oraz gminnego prawie 4 miliardy złotych. Dla śląskich gmin stanowią sporą część ich przychodów, które w terminie wpływają do samorządowej kasy. Obszary górnicze naszej spółki położone są na terenie 42 gmin w województwie śląskim. Kompania daje też pracę 60 tysiącom ludzi, co wraz z ich rodzinami i pracownikami spółek kooperujących z kopalniami daje prawie półmilionową rzeszę pracowników utrzymujących się dzięki naszemu największemu śląskiemu bogactwu - węglowi. I fakt ten - czyli wielkość firmy - również zaważył na jej sukcesie. Nikt bowiem chyba nie wyobrażał sobie, że takie przedsiębiorstwo można zamknąć. Kompania eksploatuje 60 ścian, a to oznacza, że jest gwarantem bezpieczeństwa energetycznego nie tylko na Śląsku, ale i w sporej części kraju, a nawet Europy. Ponad 30 procent węgla kamiennego wydobywanego w Unii Europejskiej pochodzi z Kompanii Węglowej.

Europa nie lubi jednak polskiego węgla...
Istnieje co prawda silne lobby gazowe, a także popierające energetykę jądrową i tak zwaną zieloną energię, ale eksperci już wskazują, że same wiatraki i instalacje solarne nie ogrzeją Europy, bo nie leżymy na Saharze. Niemcy, które zaprzestały wydobycia węgla i postawiły na elektrownie atomowe, właśnie się z tego wycofują. Polska ma swoje racje, przekonując, że redukcja dwutlenku węgla nie może postępować tak szybko, a przede wszystkim kosztem uboższych gospodarek, takich jak nasza. Aż 70 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych pochodzi bowiem z transportu, a z energetyki tylko 11 proc. Podstawą naszej energetyki jest i powinien być więc węgiel, który jest nadal paliwem najbardziej dostępnym, zwłaszcza w naszym regionie, łatwym w transporcie i magazynowaniu. Węgiel powinniśmy traktować tak jak Norwegowie ropę - jak naro dowe dobro, rodzaj bezpiecznika gwarantującego Polsce energię i bezpieczeństwo. Czesi, których energetyka w znakomitej części opiera się na węglu, a także przedstawiciele wielu innych europejskich krajów popierają polski punkt widzenia.

Czy widzi Pani wsparcie dla takiego podejścia do polskiego węgla ze strony nowego ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego?
Zdecydowanie tak, zresztą cały polski rząd przeciwstawia się zbyt szybkiej redukcji emisji CO2. Wielu ekspertów wskazuje bowiem, że przyjmowanie już dziś planu redukcji emisji CO2 o 80 procent do 2050 roku jest absurdem. Nikt nie robi planów na tak długi czas, zwłaszcza że są oparte na dyskusyjnych przesłankach dotyczących zmian klimatu. Najwięksi emitenci dwutlenku węgla - czyli Stany Zjednoczone, Indie, Chiny i Rosja nie chcą w tej sprawie na razie składać żadnych wiążących deklaracji. Dlaczego więc ma to zrobić Unia, której wpływ na zmiany klimatyczne jest znikomy. Unia jest odpowiedzialna tylko za ok. 9 procent emisji dwutlenku węgla w skali świata. Nie jest więc w stanie swoimi ostrymi rygorami zmienić sytuacji na świecie, bo jeśli nawet w myśl ambitnych założeń ograniczy emisję o 30 procent, to będzie to niecałe 5 procent w skali świata - co nie ma żadnego wpływu na ziemski klimat.

Jeśli więc nie wiadomo, o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Mówi się, że na 25-procentowej redukcji CO2 Polska może stracić nawet 1,1 mld złotych. A ile może stracić Kompania?
Takich szacunków na razie nie ma. Jednak uważnie śledzimy światowe trendy i widząc na przykład, że energetyka nie będzie w stanie zużyć naszego węgla, bo ma przestarzałe instalacje, które ze względu na ograniczenia w emisji CO2 będzie trzeba nawet zamknąć, sami inwestujemy w nowoczesny blok energetyczny. Będzie miał wysoką sprawność i spełniał wyśrubowane normy ekologiczne. W ten sposób będziemy spokojni o zbyt części naszego węgla i zaoferujemy poszukiwany na rynku towar - czystą energię.

Dziś sytuacja na rynku węgla znów jest jednak trudna, spada popyt, a perspektyw na poprawę nie widać. Czy to oznacza, że Kompania, podobnie jak na przykład Fiat, będzie musiała ograniczyć sprzedaż i jednocześnie zatrudnienie?
Nie zamierzamy zwalniać górników, zresztą w historii Kompanii nie było takiego przypadku. Natomiast musimy liczyć się z tym, że przyjęcia będą ograniczone, a to oznacza, że ok. 3 tys. osób straci szansę na dobrą pracę w Kompanii. Przyjmiemy tylko absolwentów szkół górniczych i uczelni wyższych.

Czy w tej sytuacji górnicy się buntują - bo przecież mniej pracowników może oznaczać więcej obowiązków?
Ze związkami współpracuje mi się dobrze. Mam wrażenie, że niektórzy liderzy związkowi świetnie znają się nie tylko na wydobyciu, ale i finansowych tajnikach w kopalni. Najlepszym przykładem jest kwestia deputatów. Do niedawna większość górników odbierała je w naturze, inni dostawali ekwiwalent pieniężny. Dzięki porozumieniu ze związkami zawodowymi kwestia deputatów została ujednolicona - wypłacamy pieniądze, dzięki czemu 30 milionów złotych nie trafia do pośredników w handlu węglem. Te argumenty przekonały stronę związkową. A wielu wątpiło, że dojdzie do porozumienia. Naturalnie w kwestii zatrudnienia dyskusja będzie gorąca.

Kotły węglowe nie muszą kopcić

Trzy, cztery sezony grzewcze wystarczą, by zwróciły się koszty poniesione na instalację nowoczesnego pieca węglowego - twierdzą eksperci. To przekonuje wielu inwestorów i właścicieli domków jednorodzinnych, by ponownie przyjrzeli się ofercie pieców węglowych. Zwłaszcza że spółki węglowe od dawna starają się dbać o małych odbiorców - nie tylko przygotowały dla nich specjalne paliwo, ale i usprawniły system sprzedaży, tworząc sieć autoryzowanych punktów handlowych.

Przebojem są specjalne węgle do kotłów nowej generacji, przede wszystkim z paleniskami retortowymi. Rzecznik Kompanii Węglowej Zbigniew Madej przyznaje, że zapotrzebowanie na paliwo do nowoczesnych kotłów bardzo wzrosło w ostatnim okresie. - Mamy z Instytutu Przeróbki Chemicznej Węgla certyfikaty, które gwarantują, że są to paliwa niezawierające dużej ilości popiołu oraz substancji szkodliwych i doskonale nadają się do spalania w nowoczesnych, ekologicznych piecach węglowych - mówi.

Ważne jest jednak, by dobre paliwo spalać w nowoczesnych kotłach - to gwarancja, że kominy nie będą kopcić i wytwarzać smogu. Dziś w Polsce jest już bardzo wielu producentów takich urządzeń, a część z nich posiada nawet zachodnie certyfikaty i atesty. Zalecane są szczególnie konstrukcje bezrusztowe, posiadające atesty odpowiednich jednostek badawczych z zakresu sprawności cieplnej - atest energetyczny oraz znak bezpieczeństwa ekologicznego. Główną zaletą takich systemów grzewczych jest precyzyjnie sterowany proces spalania węgla, gwarantujący spełnienie wyśrubowanych unijnych norm emisji substancji toksycznych do powietrza, no i stosunkowo niski koszt ogrzewania.

*Michał Smolorz nie żyje ZDJĘCIA I WIDEO Z POGRZEBU
*Dramatyczny pożar kościoła w Orzeszu-Jaśkowicach [UNIKATOWE ZDJĘCIA I WIDEO]
*Ogólnopolski Ranking Szkół Ponadpodstawowych 2013 SPRAWDŹ NAJLEPSZE LICEA I TECHNIKA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY