MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzy pacjentki, trzy różne choroby i jeden wspólny mianownik: medycyna chińska

Paulina Piotrowska
Pani Teresa Smagowicz ma 69 lat, od 7 lat choruje na raka. Leczenie medycyną chińską ułatwia jej codzienną walkę z chorobą
Pani Teresa Smagowicz ma 69 lat, od 7 lat choruje na raka. Leczenie medycyną chińską ułatwia jej codzienną walkę z chorobą
Medycyna chińska pomogła im w sytuacjach, kiedy tradycyjni lekarze rozkładali ręce. Do dziś nasze bohaterki korzystają z ziół i akupunktury. Teraz mówią, że warto spróbować! Rzecz jasna, nie porzucając medycyny akademickiej.

1. Teresa Smagowicz: choroba, nadzieja i optymizm

Od 7 lat choruje na szpiczaka mnogiego. Jest pacjentką Kliniki Hematologii w Krakowie. Od samego początku choroby była leczona chemioterapią. I etap to chemia doustna, II - chemia dożylna i III etap ponownie chemia doustna, którą stosuje nadal.

- Najciężej przeżyłam drugą chemię. Powikłania po niej były bardzo poważne - utrata włosów, odwodnienie, utraty przytomności, ale najgroźniejsze w skutkach były obustronne grzybicze zapalenie płuc i neuropatia obu nóg - mówi pani Teresa.

Z neuropatią boryka się do dziś. Leczyła ją u neurologa. Lekarz zapisywał leki, które tłumiły trochę ból, ale nogi nadal były niesprawne.

Nie mogła sama chodzić, gubiła buty, upadała, obijała kostki nóg, uderzając jedną stopą o drugą stopę, ale najgorsze były "prądowe bóle" stóp. Nagłe, ostre, przeszywające bóle, na które reagowała niekontrolowanym okrzykiem.

W 2012 roku Fundacja Centrum Leczenia Szpiczaka wydała pod redakcją dr. med. Artura Jurczyszyna i prof. dr. hab. med. Aleksandra B. Skotnickiego monografię zatytułowaną "Szpiczak mnogi". Pani Teresa znalazła tam rozdział napisany przez dr. med. Wiesława Nowaka.

Dr Nowak pisał o tym, jak medycyna chińska może pomóc w leczeniu szpiczaka i jak akupunktura pomaga w zmaganiu się ze skutkami chemioterapii.

- Skontaktowałam się z panem doktorem i poprosiłam o pomoc - mówi.
Lekarz zaproponował jej picie ziół i akupunkturę.
Już po drugim zabiegu pani Teresa zauważyła, że ze stopami coś się zmieniło - stały się lżejsze.
Zaczęła przy chodzeniu wyżej unosić stopy i nie potykała się. Po każdym następnym zabiegu było coraz lepiej, a po dziesiątym nie występowały już prądowe bóle, nogi były silniejsze, chodziła już sama i nie obawiała się upadku.
Po pół roku zabiegi akupunktury powtórzyła i tak jest do dzisiaj - dwa razy w roku im się poddaje.

Zioła piła przez półtora roku. Potem musiała je odstawić i całkiem z nich zrezygnować.
- Chemia, którą nadal przyjmuję, sprawiła, że mój układ trawienny jest mocno "zmęczony" i już nie mogłam przyjmować ziół. Teraz korzystam tylko z akupunktury - mówi pani Teresa i dodaje: - Dwa razy w roku "przypominamy" moim nogom, jak się mają zachowywać i dzięki tym zabiegom prowadzę w miarę aktywne życie. Nadal przyjmuję chemię, ale jej skutki uboczne są zminimalizowane. Dlatego jestem pełna nadziei i optymizmu.

2. Ewa Śliwińska o pożytkach z akupunktury
Korzystała z akupunktury wiele razy. - Dwa przypadki były dla mnie szczególnie ważne - mówi.
Pierwszy z nich to opóźnianie się akcji porodowej, kiedy musiała iść do szpitala na obserwację i groziło jej wywoływanie porodu.

- Dzień przed zgłoszeniem się do szpitala byłam na akupunkturze na wywołanie porodu - mówi. - Był to bardzo delikatny zabieg i gdy tylko zaczynałam czuć się dziwnie, igły były usuwane - mówi pani Ewa.

Na drugi dzień rozpoczęła się spontaniczna akcja porodowa, już w szpitalu.

W czasie pierwszej fazy porodu, która trwała 6 godzin i miała przerwy, stosowała polecone przez lekarza medycyny chińskiej punkty akupresury.

Pomogło to bardzo znieść bóle krzyżowe.

- Jestem przekonana, że podtrzymało też akcję porodową - dodaje. Poród przebiegł bez komplikacji. Z sali porodowej wyszła o własnych siłach.
Drugi raz pani Ewa potrzebowała pomocy akupunktury, gdy dostała zapalenia gruczołu sutkowego.

Po 5 godzinach od zabiegu akupunktury ściągnęła mleko z prawej piersi ze stanem zapalnym. Było różowe i było go o 10 ml więcej niż dzień wcześniej.

- Potem dałam się mojemu dziecku najeść - po kolejnych pięciu godzinach - z tej piersi. Po następnych pięciu godzinach ściągnęłam znów mleko z prawej piersi, miało normalny kolor i było go o 30 ml więcej niż wcześniej - mówi kobieta.
Piersi po akupunkturze zaczęły produkować 90 ml mleka na pierś. Wcześniej było to 60 ml.

Ból piersi ze stanem zapalnym był wcześniej nie do zniesienia przez pół godziny po karmieniu.
Po 12 godzinach od zabiegu ból zmniejszył się do niewielkiego szczypania przez kilka minut.
Dwie doby po zabiegu po zapaleniu nie było już śladu. Przestała ją boleć także głowa.

- Po tym jednym zabiegu przestałam też w końcu krwawić (krwawienie trwało już ponad 6 tygodni po porodzie) - dodaje pani Ewa Śliwińska.

Uważa również, że zabiegi medycyny chińskiej są w jej przypadku jedynym skutecznym i pozbawionym skutków ubocznych sposobem radzenia sobie z pogorszeniem stanu zdrowia.

3. Anna Jaszowska opowiada, jak pokonała porażenie
Pani Ania dostała porażenia nerwu twarzy typu Bella (nie znaleziono przyczyny). Była wtedy w ósmym miesiącu ciąży i nie można było zastosować diagnostyki, ale udało się wykluczyć problemy laryngologiczne i boreliozę. Zaczęła klasyczną rehabilitację, ćwiczenia, masaż, a do tego leki. Przez 4 miesiące nie było widać żadnego rezultatu. Cała lewa część twarzy nie poruszała się. Wtedy zaczęła szukać leczenia na własną rękę w internecie. Trafiła na artykuł o akupunkturze i postanowiła spróbować tej terapii. Znalazła gabinet medycyny chińskiej i już po dwóch zabiegach zaczęła poruszać ustami i policzkiem. - Po kolejnych zabiegach przymykałam już oko - wspomina pani Ania. Po każdym kolejnym zabiegu były efekty. Poprawa była nagła. - Nie miałam żadnego ruchu, a po akupunkturze po prostu zaczęłam poruszać twarzą. To było niesamowite! - dodaje kobieta.
Równolegle chodziła na rehabilitację, ale to nie pomagało. Żadna z innych metod nie pomagała, nawet laseroterapia.

Jedyne co dawało efekty, to akupunktura z elektrostymulacją. - Przed pierwszą wizytą w Centrum Medycyny Chińskiej wypytywałam lekarzy o ich zdanie na temat takiego leczenia. Mówili, że mogę spróbować, ale podchodzili raczej sceptycznie. Twierdzili, że chińska medycyna ani nie zaszkodzi, ani nie pomoże - mówi pani Ania Jaszowska.

Jak się okazało, w tym przypadku była to jedyna skuteczna terapia. Jeśli porażenie nerwu twarzy nie minie do miesiąca, to jest to już stan poważny. U 95 procent chorych ten stan mija po miesiącu.

- Neurolog stwierdził, że w tym przypadku nie da się już nic zrobić, jedyny sposób to plastyka twarzy, która skorygowałaby opadniętą powiekę i usta, jednak to nie nadałoby ruchu mięśniom - wspomina Anna Jaszowska. - W tym momencie nie mam jeszcze całkowitego ruchu czoła i nosa, ale osoby, które mnie nie znają, tego nie zauważają - mówi pani Ania.

Dodaje, że ważne jest, aby robić przerwy (około 2 miesiące) w zabiegach akupunktury, ponieważ nerwy potrzebują czasu, aby się zregenerować.

Od urazu minęło już 9 miesięcy, teraz potrzebny jest czas na zdrowienie nerwu.

- Małymi kroczkami idziemy do przodu - dodaje pani Ania.


*Nowe Muzeum Śląskie w Katowicach zachwyca! ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO]
*BECIKOWE 2015 - 100 zł na dziecko przez 12 miesięcy [ZASADY]
*Przepisy drogowe od 18 maja 2015: 50 km/h + odebranie prawa jazdy
*Śląska STREFA AGRO - nie tylko dla rolników. ZOBACZ KONIECZNIE
*Śląska STREFA BIZNESU - wszystko o pieniądzach. ZOBACZ KONIECZNIE
*Śląsk Plus. Górny Śląsk jest piękny ZDJĘCIA INTERAKTYWNE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Trzy pacjentki, trzy różne choroby i jeden wspólny mianownik: medycyna chińska - Portal i.pl