Uwaga, uwaga, RAŚ się obudził! Autonomiści wydali oświadczenie w sprawie protestów kobiet i klęski rządów PiS

Bardzo cieszy mnie wydane przez autonomistów oświadczenie, które zawiera w sobie diagnozę sytuacji w jakiej znalazła się Polska. Obudzili się z długiego snu. Nie sposób nie zgodzić się z opinią, że kryzys społeczny i nadciągająca katastrofa gospodarcza w ocenie Ruchu Autonomii Śląska są tylko po części skutkiem epidemii COVID-19, a drugim czynnikiem jest centralizacja władzy państwowej. - Instytucje w postaci rządu, urzędu prezydenta RP, prokuratury, Trybunału Konstytucyjnego czy publicznej telewizji są w pełni kontrolowane przez Komitet Centralny Prawa i Sprawiedliwości. Dzięki temu politycy PiS i działający na ich zlecenie urzędnicy pozostają bezkarni - piszą działacze RAŚ.

Jednocześnie uważają, że spory światopoglądowe powinny być przeniesione ze stolicy do sejmików wojewódzkich, bo autonomiczne, realnie samorządne regiony to miejsca, w których wypracowywanie kompromisów będzie łatwiejsze. To kompletne nieporozumienie.

Sprawy dotyczące tzw. kompromisu aborcyjnego muszą być jednolite i zapisane w ustawie. Nie mogą być inne na Podkarpaciu, w słynnych Kraśniku (już się boję co by tam radni uchwalili), a inne w Katowicach i Warszawie. To nierealne rozwiązanie. Po prostu głupia propozycja. Czym innym jest natomiast dążenie do pluralistycznej i zdecentralizowanej Polski, która lepiej radziłaby sobie z rozwiązywaniem sytuacji kryzysowych, ale przede wszystkim miała lepszy wpływ na ludzi, bo uczyłaby tolerancji ich tolerancji, kompromisu.

RAŚ napiętnuje niszczenie świątyń. Nigdy nie przyłożyłabym ręki do burzenia świątyni żadnego wyzwania. Jednak w przypadku polskiego Kościoła po prostu miarka się przebrała. Sojusz hierarchów z politykami, kłamanie w żywe oczy w sprawie pedofilii przyniosły efekt. Poza tym młode pokolenie wychowane bez religii w szkołach, bo na nią nie chodzi, gdyż jej poziom to katastrofa, nie widzi w Kościele i jego przedstawicielach autorytetu. Niech Kościół podejmie jakiś wysiłek i spróbuje ten autorytet odbudować. Łatwo nie będzie. Warto w tym miejscu zacytować słowa dominikanina Adama Szustaka, jakże prawdziwe: - Kiedy widzę te wszystkie opinie, że dewastuje się miejsca święte, że trzeba stanąć w ich obronie, że to są wrogowie Kościoła i poganie. Nie! Ci ludzie mają dość Kościoła, który przestał być ewangeliczny. Nie twierdzę, że robią to w dobry sposób, że środki, którymi się posługują, są właściwe. Nie twierdzę nawet, że mają same dobre intencje. Ale Ci ludzie nienawidzą Kościoła. Ja też nienawidzę TEGO Kościoła. Tego, który stał się absolutnie "ladacznicą polityczną". Który tak się wmieszał w politykę, że swoje umocowanie, przyszłość, władzę, pragnienie, żeby ludzi nawracać, ufundował w wartościach tego świata. Tak, to musi runąć.

Według RAŚ manifestowanie przed kościołami jest "na rękę obozowi rządzącemu i posłuży jako uzasadnienie do kolejnych działań, wzmacniających w Polsce centralizm i ograniczających naszą wolność". To przecież oczywiste, nigdy żadne manifestacje nie były i nie będą na rękę żadnemu rządowi. Kościół w Polsce na własne życzenie (patrz wypowiedź dominikanina) przestał był przestrzenią nienaruszalną, bo to on pierwszy wpuścił do siebie polityków, którzy występowali na ambonach i agitowali, np. w czasie kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy, nie mówiąc o występach na Jasnej Górze. To przecież Kościół ułożył się z politykami w sprawie aborcji, popierając PiS w wyborach.

Po obejrzeniu filmów braci Sekielskich, po wysłuchaniu homilii abp Jędraszewskiego, czy wypowiedzi abp Dziwisza, można stracić raz na zawsze zaufanie do tej instytucji. Młodzi ludzie w większości nie będą do tych kościołów chodzić na msze. Pewno chrzcić dzieci nie będą.