Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wschodząca gwiazda kina i teatru. Łukasz Szczepanowski zagrał w "Znachorze". Jak wyglądała praca na planie hitu Netflixa?

Piotr Ciastek
Piotr Ciastek
Na drugim planie widzimy Michała, w którego wcielił się Łukasz Szczepanowski
Na drugim planie widzimy Michała, w którego wcielił się Łukasz Szczepanowski Kadr z filmu „Znachor” na platformie Netflix (Fot. materiały prasowe)
Pochodzący z Koszęcina 29-letni aktor, Łukasz Szczepanowski, zagrał jedną z drugoplanowych ról w najnowszej odsłonie "Znachora". Na swoim koncie ma role w takich produkcjach jak: "Piłsudski", "Fanatyk", czy "1800 gramów". Rozmawiamy z nim o pracy na planie produkcji Netflixa i jego aktorskich początkach.

Piotr Ciastek: W ciągu kilku dni od rozpoczęcia emisji "Znachor" znalazł się na pierwszym miejscu w zestawieniu najpopularniejszych filmów Netflixa w Polsce. Także w globalnym zestawieniu najpopularniejszych filmów nieanglojęzycznych radzi sobie świetnie, bo uplasował się na drugim miejscu z wynikiem 11,9 mln wyświetleń. Jest Pan częścią tego sukcesu. Jak się Pan z tym czuje?

Łukasz Szczepanowski: Jestem przede wszystkim szczęśliwy. Długo czekałem na premierę filmu i zastanawiałem się jak sam go odbiorę, ponieważ od kiedy skończyłem pracę na planie zdjęciowym nie widziałem żadnych fragmentów„Znachora". Podczas warszawskiej premiery filmu towarzyszyły mi wielkie emocje, ale już po chwili dałem się porwać tej historii na nowo. Słyszałem i widziałem odbiór widowni premierowej, bardzo entuzjastyczny i przychylny. Ogromnie się cieszę, że te same emocje udzieliły się większej widowni w Polsce i zagranicą.

Jak wyglądała praca na planie „Znachora”? Czy coś Pana tam zaskoczyło? W końcu to jedna z większych produkcji filmowych, w jakich brał Pan udział.

Praca na planie była fantastyczna, przede wszystkim dzięki reżyserowi „Znachora" Michałowi Gaździe. Michał prowadził mnie tak jak i każdego z aktorów z wielką uwagą, życzliwością i z profesjonalizmem oraz z dbałością o najmniejsze szczegóły. To on tworzył taką atmosferę na planie, która pozwalała na komfortową pracę dla wszystkich biorących udział w pracy nad filmem. Każdego dnia cieszyliśmy się ze spotkania całej ekipy na planie. A co mnie zaskoczyło? Musiałem w filmie powozić furmanką, czego nigdy wcześniej nie robiłem, a musiałem to robić dobrze. Przed rozpoczęciem filmu odwiedziłem w stadninie w Lubecku moją znajomą Zuzannę Tkaczyk, która pomogła mi w oswojeniu się z tym wyzwaniem, tak żeby mój bohater był wiarygodny. Później oczywiście miałem lekcje z powożenia na planie z panem Stanisławem, właścicielem filmowego konika "Baśki". Zarówno jemu jak i Zuzi bardzo za to dziękuję!

W produkcji Michała Gazdy zagrał pan postać Michała, której pewną wersję w filmie z 1982 roku grał Artur Barciś. On też pojawił się w obsadzie najnowszego „Znachora”. Czy rozmawialiście o Pana roli?

Niestety nie miałem okazji spotkać się z panem Arturem Barcisiem. Bardzo żałuję, ponieważ wysoko sobie cenię tego znakomitego aktora. Oczywiście pamiętam jego znakomitą rolę w poprzedniej wersji "Znachora". W naszym filmie moja postać została napisana zupełnie inaczej. Michał jest przyjacielem Marysi z dzieciństwa, razem wychowywali się, są sobie bardzo bliscy, jak brat z siostrą. Wypadek w tartaku wydarza się w trakcie fabuły, więc mamy okazję poznać Michała i to kim jest jeszcze przed wypadkiem.

Marysia i Michał to postacie w pewnym sensie z różnych światów, ale widać, że łączy ich niezwykła więź

Na te relacje w filmie duży wpływ miała moja prywatna kumpelska relacja z Marysią Kowalską, która odgrywa postać Marysi Wilczur. Dużo rozmawialiśmy z reżyserem ale też między ujęciami z Marysią o naszych postaciach i ich relacji, przeszłości, ale przede wszystkim złapaliśmy z Marysią świetny, pełen poczucia humoru kontakt ze sobą, co mam nadzieje daje się odczuć w scenach, w których wspólnie gramy.

Widzowie dobrze pamiętają dramatyczną scenę z produkcji Hoffmana, w której tytułowy znachor łamie nogi pacjentowi, by naprawić błędy lekarzy. Czy przygotowanie do podobnej sceny z Pana udziałem było wyzwaniem?

Była to bardzo emocjonalna scena, która kosztowała mnie bardzo dużo wysiłku fizycznego i psychicznego. Był to dla mnie szczególny dzień, ponieważ kręciliśmy po sobie dwie najważniejsze sceny dla mojej postaci. To wyczerpujące doświadczenie, ale pomogło mi przybliżyć się do stanu, w którym był mój bohater. Przede wszystkim dzięki reżyserowi i świetnemu kontaktowi z Leszkiem Lichotą i wsparciu całej ekipy zapamiętam ten dzień, jako jeden z najważniejszych w moim dotychczasowym życiu zawodowym.

Pochodzi Pan z Koszęcina, był związany też z Lublińcem. Czy to tam stawiał Pan pierwsze aktorskie kroki?

Tak. Pochodzę z Koszęcina, gdzie chodziłem do szkoły podstawowej i gimnazjum, a w Lublińcu uczyłem się w Liceum im. A. Mickiewicza. Przez całą swoją edukację brałem udział w akademiach, koncertach noworocznych, dniach językowych, Ziemi i wszelkich imprezach, w których można było wykazać się jakąś formą ekspresji artystycznej. W gimnazjum i liceum z kolegami z koleżankami odgrywaliśmy skecze kabaretu Hrabi i kabaretu Potem, wymyślaliśmy własne skecze, zajmowałem się konferansjerką. To był świetny czas. Do tej pory zostały wielkie przyjaźnie.

W Lublińcu uczył się Pan w szkole muzycznej w klasie perkusji. Jak te umiejętności wykorzystuje pan w swoim zawodzie?

Perkusja jest bardzo ważna w moim życiu. Nie sam instrument, a poczucie rytmu jest mi niezmiernie pomocne w zawodzie aktora, ale zdarza się, że w przedstawieniach zasiadam za instrumentem i mogę poszaleć. Bardzo cenię sobie te momenty, bo niestety mam za mało czasu w życiu prywatnym żeby ćwiczyć tak często, jak to było w czasach licealnych, kiedy należałem do zespołu "Na Odwrót". Pozdrawiam serdecznie ekipę!

Potem przyszła praca na planach filmowych, ale i w teatrze

Teatr to dla mnie pasja. uwielbiam żywy kontakt z publicznością, czekam na niego każdego wieczoru. Ta adrenalina, ta niewiadoma przed spektaklem jest uzależniająca i każdy wieczór jest inny, bo inny jest też widz i relacja między aktorami a widzami.

Jest Pan bardzo chwalony przez krytyków za swoje role teatralne i filmowe. „Znachor” to zapewne tylko kolejny krok w Pana karierze. Jakie plany zawodowe ma Pan zatem na najbliższe miesiące i w czym możemy Pana obecnie oglądać na deskach teatru?

Jestem aktorem Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, to cudowne miejsce, w którym mogę się rozwijać i to tam głównie mogą mnie Państwo oglądać w spektaklach takich jak „Kwadrat" w reżyserii Ewy Kaim, „Baśń o wężowym sercu" w reżyserii Beniamina Bukowskiego oraz w niedawnej premierze spektaklu „BOA" w reżyserii Pawła Sakowicza. Gościnnie występuję również w Krakowskim Teatrze STU m.in. w spektaklu "Cabaret" w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, w którym to spektaklu mam przyjemność grać Mistrza Ceremonii. Niedługo w Teatrze Starym rozpoczną się próby do spektaklu „Magnetyzm serc" w reżyserii Kaliny Dębskiej. Tekst na podstawie „Ślubów Panieńskich" Aleksandra Fredry. A jeśli chodzi o plany filmowe, to nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów, ale coś się szykuje...

Kto wystąpił w "Znachorze" z 2023 roku?

Od 27 września w serwisie Netflix widzowie mogą oglądać najnowszą adaptację powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza pt. "Znachor" w reżyserii Michała Gazdy.

W legendarnej roli profesora Rafała Wilczura zobaczymy Leszka Lichotę. W postać Marysi, córki prof. Wilczura, wcieli się Maria Kowalska, z kolei właścicielkę młyna Zośkę zagra Anna Szymańczyk. W roli hrabiego Czyńskiego zobaczymy Ignacego Lissa, a jego rodziców zagrają Izabela Kuna i Mikołaj Grabowski.

Ponadto w filmie wystąpią również m.in. Mirosław Haniszewski, Łukasz Szczepanowski, Paweł Tomaszewski, Małgorzata Mikołajczak i Artur Barciś. Reżyserem jest debiutujący w filmie fabularnym Michał Gazda, autorami scenariusza są Marcin Baczyński i Mariusz Kuczewski, a za zdjęcia odpowiedzialny jest Tomasz Augustynek. Producentką filmu jest Magdalena Szwedkowicz.

Reżyser Michał Gazda: Powieść Dołęgi-Mostowicza - ten wielki polski, popkulturowy evergreen - inspiruje filmowców już ponad 80 lat. To, że dane mi było się z tą legendą zmierzyć w trzeciej już adaptacji „Znachora” było z pewnością wielkim wyzwaniem, z którym wiązało się jeszcze większe poczucie odpowiedzialności. Jednak ponad wszystko okazało się najwyższej próby zawodową frajdą i wspaniałą artystyczną przygodą. W świecie o obecnym stanie ducha możliwość reżyserowania tak potężnej opowieści o sile dobra i przeznaczenia traktuję jako wyjątkowy przywilej.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera