18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstyd, wina? Katarzyna W. tego nie czuje. Oszukała nas wszystkich

Aldona Minorczyk-Cichy
Kiedy sprawą zajęły się media, Katarzyna W. znalazła się w centrum zainteresowania, w swoim żywiole. Wszyscy jej współczuli, pocieszali. Łkała do kamer. Oszukała nas wszystkich - pisze Aldona Minorczyk-Cichy

Co sprawia, że kobieta z zimną krwią i wyrachowaniem zabija swoje półroczne dziecko? Na to pytanie starali się odpowiedzieć śledczy z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Chociaż Katarzyna W. nie przyznaje się do winy, utrzymując, że śmierć Madzi to był nieszczęśliwy wypadek - prowadzący śledztwo nie mają wątpliwości. A swoje przekonanie opierają na dowodach, zeznaniach świadków, opiniach psychologów i psychiatrów.

Z tych ostatnich zaś wyłania się przerażający obraz zdeprawowanej, pozbawionej sumienia młodej kobiety. Taka się urodziła? Czy ktoś miał wpływ na to, kim się stała i co w końcu zrobiła? Chociaż nawet tego do końca nie wiemy. Pozostaje nam poczekać na wyrok sądu i wierzyć, że zdoła on przedrzeć się przez zakamarki umysłu Katarzyny W.

Zobaczcie reportaż DZ: Rok po śmierci Madzi z Sosnowca [WIDEO]

Kłamstwa, brak wstydu i poczucia winy

Urodziła się w sierpniu 1990 roku w Sosnowcu. Rodzice Leokadia i Jan nie zapewnili jej poczucia bezpieczeństwa. Tak przynajmniej twierdzą biegli, którzy badali Katarzynę. Stąd rozregulowanie emocjonalne, fantazjowanie i kłamstwa. Dla W. najważniejszy był własny wizerunek. Do tego - brak poczucia wstydu i winy.

Cofnijmy się kilka lat. W 2008 roku Katarzyna trafia do Zgromadzenia Misjonarzy z Mariannhill Tebah w Czeladzi, a konkretnie do katolickiej grupy modlitewnej Tebah.

Na stronie internetowej Tebah czytamy, że "to wspólnota ludzi, którzy do swojej ludzkiej codzienności zapraszają Jezusa, to ludzie, którzy szukają prawdziwego szczęścia, właściwej drogi". Tebah po hebrajsku oznacza "Arka".

Wspólnotą kierują zakonnicy ze Zgromadzenia Misjonarzy z Mariannhill - małej miejscowości w RPA. Powstało ono w 1882 roku. W Polsce istnieją dwa domy Zgromadzenia Mariannhill - w Czeladzi i Kalwarii Zebrzydowskiej.

Asystentka, czyli stanowisko, którego nie było

Ci, z którymi Katarzyna tam współpracowała, początkowo bardzo dobrze ją oceniali. Pomagała w pracach porządkowych, prała, nakrywała do stołu, służyła do mszy. Nie narzekała, ale coś ją uwierało. Przedstawiała się jako asystentka ojca przełożonego, choć takie stanowisko w Tebah nie istniało. Matce wmawiała, że pracuje z dziećmi z patologicznych rodzin.
Uwielbiała organizować, kierować, wydawać polecenia. Gdy coś nie szło po jej myśli, widać było, że dusi w sobie agresję i złe emocje. Była niestabilna emocjonalnie. Najważniejszy był dla niej jej własny wizerunek. Chciała, by ludzie dobrze ją postrzegali, podziwiali, szanowali. Dlatego kłamała.
Praca wolontariuszki stała się dla niej priorytetem w 2009 roku, kiedy nie zdała do III klasy liceum. W Tebah nie przyznała się do tego, zaś z czasem zaczęła zmyślać, że studiuje psychologię na Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Kiedy na uczelni zaczynała się sesja, przyjeżdżała do Czeladzi w szpilkach i garsonce: - Mam egzamin - wyjaśniała swój elegancki strój.

Zobaczcie reportaż DZ: Rok po śmierci Madzi z Sosnowca [WIDEO]

Biologia, psychologia? Dlaczego kłamała?

Innemu z ojców ze zgromadzenia wmawiała, że studiuje biologię na Uniwersytecie Śląskim. Opowiadała o zajęciach. Po co to robiła? Biegli, oceniając jej zachowanie, nie mieli wątpliwości. To skłonność do patologicznej kłamliwości. Lekceważenie norm i reguł społecznych. Niezdolność do poczucia winy i wyrzutów sumienia. A z drugiej strony - perfekcjonizm.

Jesienią 2010 roku poznała Bartka. To stało się w kościele św. Józefa Rzemieślnika w Sosnowcu. Jej przyszły mąż był tam lektorem. Na początku chłopak był dla niej ideałem. Student, pasjonat rekonstrukcji historycznych i miłośnik kultury Japonii, anime. Grał na gitarze, rysował. Do tego religijny, grzeczny i po prostu ładny. W SMS-ach Katarzyna pisała, że oczarował ją swoją rycerskością.

Rozczarowanie przyszło stosunkowo szybko, bo ona chciała, by patrzył jej w oczy, a on dążył do zbliżenia. Ten związek rozpadłby się, ale okazało się, że Katarzyna jest w ciąży.

Ciąża. Bartek upiera się na ślub cywilny

Para wzięła ślub cywilny w kwietniu 2011 roku. Dziewczyna obawiała się tego kroku. Na kilka dni przed nim pisała w pamiętniku, że nie czuje się gotowa na taką decyzję. Wydawało się jej, że jest pionkiem, marionetką. Ale Bartek się uparł.
Trzy miesiące później na świat przyszła Madzia. Śliczna maleńka dziewczynka. Bardzo podobna do Bartka. I on się w niej zakochał. W żonie - odkochał. A przynajmniej ona tak to odbierała. Nie była też zadowolona z seksu. Twierdziła, że mąż nie dba o jej potrzeby.

Katarzyna także dziecko traktowała jak wroga i to jeszcze zanim przyszło na świat. Była wtedy przerażona zmieniającym się ciałem, porodem. Magdę i związek z Bartkiem nazywała pomyłką, koszmarem swojego życia. Pisała, że nie czuje się szczęśliwa. Była zagubiona i nie miała w nikim oparcia.

Na pewien czas uciekła z domu swojej matki. Porzuciła córkę. Miała żal do matki za to, że krytykuje sposób, w jaki opiekuje się Madzią. Kiedy zamieszkała u teściów - tak naprawdę wpadła z deszczu pod rynnę. Stosunki z teściową miała złe. Nic w tym dziwnego, skoro ta kobieta podważała ojcostwo Bartka. Uważała, że Kaśka złapała go na brzuch. Miała o dziewczynie fatalne zdanie. W międzyczasie - co dolało oliwy do ognia - Bartek rzucił studia i zaczął pracować w firmie ojczyma. Chciał mieć za co utrzymać rodzinę, ale w rezultacie oddalił się od własnej żony.

Z jednej strony kołki na głowie ciosała mu matka, z drugiej - rozczarowana związkiem Katarzyna. W łóżeczku zaś płakała maleńka Madzia.
Zazdrość i potworna zemsta. Na zimno

Pocieszenia Bartek zaczął szukać u dawnej dziewczyny, a potem jeszcze u dwóch innych. Rozmowy na portalach społecznościowych, wymiana mejli, SMS-y, w końcu spotkania, wypady do knajpek w Sosnowcu i Katowicach, wspólne imprezy i opowieści, jak to ciężko pracuje na nocną zmianę, aby utrzymać rodzinę. Tyle że ona szybko przejrzała Bartka i była strasznie zazdrosna. Wstrzymała seks. Kontrolowała telefon. Robiła awantury. W pamiętniku pisała, że jest praczką, sprzątaczką, kucharką, opiekunką i niańką. Do tego czuła się jak dziwka, bo jak twierdziła: tylko on ma z tego przyjemność. Rozczarowanie narastało. W głowie zaczął się tlić plan zemsty i rozwiązania swoich problemów: małżeństwa i macierzyństwa. Okrutny.

Zobaczcie reportaż DZ: Rok po śmierci Madzi z Sosnowca [WIDEO]

Co czuła? Złość, irytację, chłód. Nie czuła za to więzi z własnym dzieckiem. Obarczała Madzię winą za to, co stało się z jej życiem i małżeństwem. Do zabójstwa Madzi - tak twierdzą śledczy - przygotowała się starannie, systematycznie, bez emocji. Była wyrachowana.

Sprawdzała ceny trumien dziecięcych, kremacji, wysokość zasiłku. Potem zabiła, ukryła zwłoki i upozorowała napad, porwanie. Zapamiętała drogę, którą szła, jak najwięcej szczegółów. Wszystko na zimno. Bez emocji.

Łzy przed kamerami, zaczął się spektakl

Kiedy sprawą zajęły się media, znalazła się w centrum zainteresowania, w swoim żywiole. Wszyscy współczuli, pocieszali. Łkała do kamer. Błagała porywacza, by oddał Madziulkę. Oszukała nas wszystkich. Kiedy w telewizji mówiono o zniknięciu dziecka - oglądała to na zimno. W areszcie czasami komentowała, że już nie jest na pierwszym miejscu w wiadomościach.
Kiedy na jedno z przesłuchań do Prokuratury Okręgowej na ul. Wita Stwosza w Katowicach przyjechała w obstawie pracowników biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego - zachowywała się jak gwiazda filmowa. Fotoreporterzy, kamery - to ją kręciło. Była w żywiole.

No i zaczął się medialny cyrk. Farbowanie włosów, dopinki, peruki, przebieranki. Do czasu, kiedy Rutkowski chciał ją poddać po raz drugi testowi na wykrywaczu kłamstw. Wtedy uciekła, a detektywa oskarżyła, że nią manipulował. Potem była sfingowana próba samobójcza w parku im. T. Kościuszki w Katowicach. W zasadzie - druga. Bo pierwszy raz truła się w areszcie, gdzie trafiła na kilka tygodni - wypiła zmieszany z wodą proszek do mycia garnków. Nic się jej nie stało, bo stać się nie mogło, ale znowu znalazła się na czołówkach gazet i serwisów telewizyjnych.
Bikini i 200 kosmyków za 1200 złotych

Zaczęły się sesje zdjęciowe w brukowcach i filmiki, w których mogła opowiadać brednie na swój temat. Jeden o tym, jak łączy się ze zmarłą córką. Wcześniej zaś powstała książka. Sprzedano jej niewiele, bo też zawarta w niej wizja pokrzywdzonej przez życie młodej, bogobojnej dziewczyny, która w tragicznych okolicznościach straciła ukochane dziecko - niewiele miała wspólnego z rzeczywistością.

I znowu przebieranki, przedłużone włosy. A konkretnie 200 kosmyków za 1200 zł. Sesja zdjęciowa w bikini. Na koniu i skałach. Kolejne kłamstwa. Opowieści o rzekomo nieudolnym adwokacie, któremu musi tłumaczyć co ma pisać, bo biedak sam po prostu nie wie.

Zobaczcie reportaż DZ: Rok po śmierci Madzi z Sosnowca [WIDEO]

A potem ucieczka do Turośli, w której, jak podejrzewają śledczy, pomagał jej podejrzany o pedofilskie zachowania młody człowiek.

No i prokuratorskie zarzuty - zabójstwo z premedytacją, nie, jak wcześniej, nieumyślne zabójstwo. Akt oskarżenia, areszt i oczekiwanie na proces.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!