Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabrze jest w europejskiej i światowej czołówce transplantacji. Rozmowa z prof. Marianem Zembalą

Agnieszka Zielińska
Prof. Marian Zembala
Prof. Marian Zembala arkadiusz gola
Rozmowa z prof. dr n. med. Marianem Zembalą, wybitnym kardiochirurgiem i transplantologiem, dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

SCCS w Zabrzu mimo pandemii dokonało w ubiegłym roku najwięcej przeszczepów serca w Polsce i Europie. Co to oznacza dla placówki i dla polskiej transplantologii?

Po pierwsze oznacza bardzo dużą dostępność do tej ratunkowej metody leczenia dla pacjentów i to jest dla nas najważniejsze. Innymi słowy, jeżeli chory ma nieodwracalne uszkodzenie serca (najczęściej z powodu zawału serca, uszkodzenia przez covid, wrodzonej anomalii czy toksycznego uszkodzenia, np. w trakcie chemioterapii) największe szanse na to, żeby przeżył ma właśnie w Zabrzu, gdzie najszybciej dostanie nowy narząd. To jest powód do dumy i zadowolenia.

Co o tym przesądza?

Istnieje wiele składowych, które przenoszą się na takie sukcesy. Profesor Zbigniew Religa, kiedy zaczęliśmy w 1985 roku pierwszy przeszczep marzył, żeby w zabrzańskim ośrodku rocznie wykonywano ich chociaż 50. Dlaczego tyle? Gdy byliśmy razem w Cambridge, (gdzie pracowałem przez kilka lat na stażu) ówczesny szef ośrodka, tłumaczył, że jeżeli placówka wykonuje ich mniej niż 50 rocznie, to właściwie się nie liczy. Prof. Religa, po tej rozmowie przyszedł do mnie do pokoju i powiedział: -"Zobacz. A my z tymi 10 - 30 transplantacjami rocznie, gdzie jesteśmy? Na szarym końcu". Dzisiaj jest zupełnie inaczej. W ubiegłym roku wykonaliśmy prawie 90, w tym roku 72 - przeszczepy serca (w 2021 r. w całej Polsce wykonano ich łącznie 176. Warto dodać, że tylko w Zabrzu pilnie na przeszczep oczekuje jeszcze 25 pacjentów, łącznie w Polsce 59). W zakresie transplantacji serca mamy pierwsze miejsce w Europie, a w zakresie transplantacji płuc jesteśmy zaliczani do czołowych ośrodków w Europie i na świecie według Międzynarodowego Towarzystwa Transplantacji Serca i Płuc. (Przeszczepów płuc wykonano w Zabrzu w tym roku 39, na 61 wykonanych łącznie w Polsce). Oznacza to najlepszy rezultat, nie tylko pod względem ilości przeszczepów, co jest bardzo ważne, ale jakości, czyli wyników leczenia. To efekt solidnej pracy całego zespołu.

I przypomnijmy tegoroczny sukces na Ukrainie, czyli pierwszy udany przeszczep płuc w tym kraju oraz to, że szkoliliście państwo specjalistów z Ukrainy, którzy teraz będą mogli sami pomagać chorym.

Sprawa Ukrainy ma głębszy charakter. To sprawa honoru. Zaczął tę współpracę 40 lat temu profesor Religa, ja z moimi kolegami kardiologami, kardiochirurgami ją rozwinąłem. Przez lata szkoliliśmy kardiologów z Ukrainy, żeby potrafili stworzyć takie centra leczenia zawału serca jaki mamy, np. w Zabrzu. Pokłosie zawału na Ukrainie jest gigantyczne. Umierają młodzi ludzie, dlatego że masowo palą papierosy, (wskaźnik palenia nikotyny naprawdę jest tam katastrofalny!). Centra leczenia zawału serca prowadzone przez zabrzańskich wychowanków powstały w Kijowie, Czerkasach, Odessie, Stanisławowie; Zaporożu, we Lwowie oraz w Równem i Łucku, (szczególnie zwracam uwagę, na te 2 ostatnie miejsca, bo przecież jest to centrum Wołynia, tak bardzo doświadczonego niepotrzebnymi konfliktami etnicznymi). Muszę powiedzieć, że jest to najlepszy sposób (mogę się o to spierać z historykami), aby te wieloletnie bolesne spory załagodzić i naprawić, bo jeżeli jesteśmy chrześcijanami, to powinniśmy zło zwyciężać dobrem. To jest najpiękniejsza metoda, aby zabliźnić rany i zapewniam, że od czasu, gdy podjęliśmy systematyczną pomoc dla społeczności tego kraju - zmienił się klimat wokół Polski. Jest na to wiele przykładów: w szkołach podstawowych i średnich pojawił się język polski; teatry w Równem i Łucku regularnie mają w swoim repertuarze programy i dramaturgię polską. Mieszkańcy Ukrainy są w trudnej sytuacji. Proszę pamiętać, że w tym naprawdę pięknym kraju, kraju dobrych ludzi toczy się wciąż wojna na obszarach zaanektowanych przez Rosjan. Każda pomoc, którą my sąsiedzi okażemy, szczególnie w zakresie ochrony zdrowia, będzie procentować latami. Tej idei pozostaniemy ja i moi współpracownicy w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu - wierni.

Zmieńmy temat rozmowy. W przyszłym roku 1 czerwca będziemy gościć w Zbrosławicach w stadninie koni "Lando" k. Tarnowskich Gór, blisko 400 - dzieci (teraz już osób dorosłych) wyleczonych w Utrechcie w latach 80. XX wieku w ramach współpracy polsko-holenderskiej. Skąd taka inicjatywa?

Mówię o tej akcji z wielką dumą, dlatego że ona trafiła w niesłychanie trudny czas dla polskiego społeczeństwa. Rozwijaliśmy się, ale w zakresie nowoczesnej, specjalistycznej medycyny - jaką była wówczas kardiologia i kardiochirurgia dzieci, mieliśmy olbrzymi dystans do nadrobienia, co oznaczało że nie potrafiliśmy w polskich ośrodkach (nawet tych najlepszych) operować trudnych, złożonych, wrodzonych wad serca. Polskich dzieci z takimi wadami, szczególnie na Śląsku, było bardzo dużo. Szpital im. Królowej Wilhelminy w Utrechcie wyróżniał się w Holandii, i w Europie pod względem leczenia. Jego liderem był zespół z Kapsztadu, ze znakomitej szkoły Christiaana Barnarda, który pierwszy w świecie, z pomyślnym wynikiem, wykonał transplantację serca. Do Holandii przyjechała cała kilkunastoosobowa grupa kardiochirurgów, kardiologów, pielęgniarek, anestezjologów i to ona zadecydowała o jakości leczenia. Ten ambitny szpital, występował o pomoc dla potrzebujących i przyjmował dzieci z całego świata. Ja byłem wolontariuszem, który uczył się również pod kierunkiem profesora Francois Hitchcocka, i zaproponowałem: -"Dlaczego nie chcecie przyjmować dzieci z Polski?"

I co się stało dalej?

Byłem bardzo zaskoczony, kiedy poprosił mnie dyrektor szpitala prof. Jan Stoop i powiedział: -"Bardzo serio wzięliśmy pod uwagę pana prośbę, i chcielibyśmy stworzyć projekt, którego celem będzie pomoc w leczeniu polskich dzieci, Polen Project". Patronowała mu królowa Beatrix i jej mama królowa Juliana. To bardzo przysłużyło się temu, że społeczeństwo holenderskie pozytywnie odpowiedziało na apel. Nie minęły 2 miesiące od pierwszego spotkania, kiedy połączone stacje telewizyjne katolicka i protestancka przygotowały cudowny koncert "Serce dla serca". Patronowała mu rodzina królewska Niderlandów, co było wielką nobilitacją, a występowały same znakomitości jak Pia Zadora i Jermaine Jackson. Koncert przyniósł takie dochody, że można było przyjąć ponad 200 polskich dzieci - bezpłatnie; zoperować je, aby mogły zdrowe wracać do kraju. Ten program rozwinął się na tyle, że łącznie 427 polskich dzieci (wszystkie z ciężkimi, złożonymi, wrodzonymi wadami serca) było operowanych w Utrechcie. Przylatywały, co dwa tygodnie samolotem z Polski (w Polsce kwalifikowali je eksperci, profesorowie: Krystyna Kubicka, Witold Rużyłło i Grażyna Brzezińska i inni, kolejne badania przechodziły w Utrechcie). Byłem jednym z uczestników tego teamu. Mądrzy Holendrzy uznali, że nie wystarczy pomagać operując i diagnozując dzieci, ale trzeba Polakom zaoferować pomoc w postaci szkolenia 80 polskich lekarzy, kardiologów i kardiochirurgów, pielęgniarek, anestezjologów, neonatologów - w ten sposób zrodził się największy po II wojnie program bezpłatnej pomocy. Warto o tym pamiętać, bo żaden inny kraj nie pomógł, w tak dużym stopniu jak społeczeństwo Niderlandów, przyjmując na swój koszt i ratując 427 dzieci (tylko ośmioro dzieci nie wróciło do Polski). Wszyscy inni wyzdrowieli i dzisiaj są dorosłymi osobami. Mają swoje życie, własne rodziny. Wierzę, że 1 czerwca 2022 r., z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka, spotkamy się uroczyście z rodzinami tych ludzi na jednodniowym pikniku "Serca dla serca". Wezmą w nim udział przedstawiciele rodziny królewskiej, ambasador Królestwa Niderlandów. Spodziewamy się obecności polskich władz. Będziemy mieli okazję nie tylko podziękować za poczynione dobro, ale pokazać, że my sami obdarowani wielką szansą jej nie zmarnowaliśmy, ale sami pomagaliśmy dzieciom z Kosowa (Śląskie Centrum Chorób Serca było pierwszym w Europie ośrodkiem, który po wyjściu wojsk konfliktu bałkańskiego zajął się badaniem dzieci, w tym opanowanym wojną regionie). Pomagamy Ukrainie, Mołdawii i innym krajom. Prof. Jacek Białkowski pomaga szkoląc kardiologów w Peru i Boliwii. Dzielimy się dobrem. Holendrzy to dostrzegają. Wyrazem naszej wdzięczności były tzw. cardio-rejsy. Było ich kilkanaście. Płynęliśmy na pięknym kawałku Polski "Darze Młodzieży", albo "Zawiszy Czarnym". Na masztach, rejach i żaglach były napisy "Dziękujemy Holandio". Ten najsłynniejszy rejs był w 2013 r. Kiedy w 80-osobowej ekipie przepłynęliśmy do Amsterdamu zacumowaliśmy prawie w centrum miasta, bo port jest przecież w śródmieściu i byliśmy uczestnikami Europejskiego Kongresu Kardiologicznego. To było wielkie wydarzenie. Holenderskie społeczeństwo mogło zwiedzać żaglowiec. Na specjalnej wystawie pokazywaliśmy, co my Polacy zrobiliśmy dla innych, żeby pokazać, że nie jesteśmy egocentryczni, wy daliście nam szansę szkoląc ludzi i ratując polskie dzieci, myśmy jej nie zaprzepaścili. To piękny, wielki dar i jestem z niego bardzo dumny. Wierzę, że kiedy upowszechnimy tę wiadomość - 1 czerwca spotkamy się w jak największym gronie w Zbrosławicach. Właściciele tego uroczego miejsca są zachwyceni, że będą mogli witać rodziny i samych pacjentów. Będzie okazja do wspomnień. Zaprosimy profesora Hitchcocka, którego wszystkie polskie dzieci i ich rodzice pamiętają; profesorów Różańskiego, Wojtalika i innych. Niestety nie spotkamy się już ze śp. Krystyną Ellmer, która tyle serca oddała pomocy polskim dzieciom. Co dwa tygodnie wyjeżdżaliśmy szpitalnym ambulansem na lotnisko w Amsterdamie przyjmując kolejne pięcioro dzieci (z matkami), które przywoziliśmy do Utrechtu. Otrzymywały pokoje, były badane w klinice, aby już 3, 4 dni później przejść operację i zdrowe wrócić do Polski.

Pan panie profesorze spotkał się osobiście z królem Niderlandów.

Król Wilhelm-Aleksander wraz z małżonką Maksymą gościł w Polsce w 2014 r., był przyjęty przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Miałem przyjemność być zaproszony na tę uroczystość i mogłem porozmawiać z monarchą, który powiedział mi: -"Panie profesorze moja matka i babka wiele mówiły mi o pięknej akcji Polen Project podkreślając, że to wspaniały symbol, bo społeczeństwo mogło się odwdzięczyć za to, co Polacy zrobili w czasie II wojny, (nie tylko w okolicach Bredy, gdzie walczyli żołnierze generała Maczka, ale w wielu innych miejscach)". Cudowny przekaz! Ja wręczyłem wówczas królowi starannie przygotowany album dokumentujący naszą akcję. Niedawno byłem przyjęty przez ambasador Holandii, która również cieszy się, że dojdzie do spotkania 1 czerwca 2022 r. i wyraża wielką wdzięczność tego bardzo poukładanego społeczeństwa Niderlandów wobec Polski, wobec Polaków. Właśnie Niderlandy są też moją drugą ojczyzną, bardzo wiele jej zawdzięczam, a pomoc polskim dzieciom na pewno jest czymś trwałym i ponadczasowym.

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera