Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień Strażaka w Bytomiu: Strażacy Rafał Cichoń i Krzysztof Giel

Magdalena Nowacka
Magdalena Nowacka
Strażak: wybór na całe życie. W maju obchodzą Dzień Strażaka. Dla Rafała Cichonia - pierwszy. Dla Krzysztofa Giela - 28. Mówią o akcjach, trudnych wyborach i o tym, że kiedy nie gaszą pożaru, nie grają w „piłkarzyki”

Bytomscy strażacy swoje święto, które przypada 4 maja będą obchodzić dopiero pod koniec miesiąca - 24 maja. Wtedy będzie czas na wręczenie nagród i odznaczeń, ale przede wszystkim na wspólne spotkanie i rozmowy. Dla brygadiera i dowódcy jednostki Krzysztofa Giela to będzie już 28. święto strażaka. Dla jego kolegi z jednostki, Rafała Cichonia - pierwsze. Obaj wybrali ten zawód (wolą mówić „służbę”) z pełną świadomością. I chociaż staż pracy mają tak różny, zgodnie twierdzą: to jest na całe życie.

Kursy, szkolenia i praca w OSP

Obaj mieszkają blisko komendy. Rafał Cichoń ma dziesięć minut piechotą do komendy, jego starszy kolega podobnie.

- To moje pierwsze święto strażaka w służbie zawodowej - mówi Rafał. Ale tak naprawdę ze strażą pożarną ma do czynienia od 7 lat. Bo zaczynał jako ochotnik OSP w Suchej Górze. W jego rodzinie tradycji strażackich nie było. - Od dziecka myślałem, jak by to było zostać strażakiem. Stąd decyzja o OSP - opowiada. Wiele osób traktuje pracę ochotnika jako hobby, pracę społeczną. On tylko utwierdził się, poznając tę pracę z bliska, że chce zostać zawodowcem. Mimo tak dużego doświadczenia, wcale nie było prosto dostać się do bytomskiej jednostki. Z 83 kandydatów dostało się zaledwie dwóch. - Egzaminy były ciężkie, zarówno sprawnościowe, jak i teoretyczny, pisemny. Do tego jeszcze pozytywne badania lekarskie - opowiada Rafał. Jednocześnie próbował dostać się do jednostki straży pożarnej w Niemczech. Zna język, jako student kierunku zdrowie publiczne w Śląskiej Akademii Medycznej był na zagranicznych praktykach. Ostatecznie wybrał jednak rodzinne miasto.

- Dużo dała mi praca w OSP, przygotowała i pomogła. Pamiętam wiele akcji, w których brałem udział jako ochotnik. Najbardziej chyba takie, gdzie była jakaś ofiara, osoba poszkodowana. Na przykład w pożarze altanki - przywołuje wspomnienia. Ale nie bez znaczenia była sprawność fizyczna. Rafał od dawna biega maratony, jeździ na rowerze długie dystanse, pływa. Triathlon to jego żywioł. Podczas naboru pomogły także szkolenia, w których brał udział jako ochotnik - ukończył m.in. kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy, zrobił prawo jazdy kategorii C , kurs ratownictwa wodnego. - Pierwsze dni w zawodowej jednostce? No po prostu euforia, wciąż nie mogłem uwierzyć, że się dostałem - śmieje się Rafał. Przyznaje też, że zawód strażaka daje mu z jednej strony satysfakcję, bo robi to, co lubi, a z drugiej strony poczucie stabilizacji. - Różnica między OSP a zawodową strażą pożarną? Mniej biegania wokół samochodu - żartuje Rafał. A na poważnie wyjaśnia, że w zawodowej straży jest bardziej usystematyzowany podział zadań. Wciąż zdarza mu się brać udział w akcjach OSP (na przykład przy pompowaniu wody z zalanych ulic ), teraz już jako dowódca samochodu OSP. Chętnie szkoli kolegów.

Kiedy trzeba, to wchodzi się w płomienie

Krzysztof Giel pochodzi z wielodzietnej rodziny. Ale w jego przypadku też zadecydował osobisty wybór, nie rodzinna tradycja. Mimo że ma siedmioro rodzeństwa, tylko on został strażakiem.

- Sam jednak tę tradycję wprowadzam, bo jeden z synów już jest strażakiem w Katowicach, a drugi też o tym marzy - śmieje się Krzysztof.

Przyjmował się do straży mając 25-26 lat. - Byłem młody i szalony - śmieje się. W szeregi bytomskiej jednostki wstąpił w 1988 roku. - Nie było wtedy egzaminów, wystarczył dobry stan zdrowia - opowiada. Pierwszej swojej akcji nie pamięta, za to pierwszą ofiarę śmiertelną - tak. - To był pożar garażu. Pod samochodem leżał spalony mężczyzna - opowiada. Mocno w pamięci wrył mu się też pożar na ulicy Wałowej, w mieszkaniu, gdzie zginęły bliźnięta. - To mocno mną wstrząsnęło, bo sam mam synów bliźniaków - przyznaje.

Prze długie lata pracy miał też akcje, które mogły się źle skończyć dla niego samego. Jak wtedy, gdy gasił pożar na poddaszu przy ul. Powstańców Warszawskich. - Jako dowódca zmiany nie wchodziłem do budynku, bo takie są zasady. Ale jak przyjechał dowódca jednostki, to już mogłem. Wchodziliśmy wtedy wprost w płomienie - opowiada. Ale udało się zapobiec rozprzestrzenieniu ognia, dzięki właśnie takiemu zaangażowaniu dużej liczby strażaków i ich wiedzy.

Najważniejszy jest zespół
Adam Wilk, zastępca komendanta KM PSP w Bytomiu

Tok pełnienia służby jest z góry określony i każda godzina jest opisana. Oczywiście akcje mają pierwszeństwo. Kiedy nie ma akcji, nie oznacza to jednak, jak może pokutuje jeszcze taki stereotyp, że strażacy nudzą się i grają np. w „piłkarzyki”. Przede wszystkim zajmujemy się remontami w komendzie, naprawiamy samochody. U nas nie ma nawet pań sprzątaczek.Po każdej akcji trzeba sprzęt wymienić, umyć, przygotować do następnej akcji. Plus stałe szkolenia, kursy i zajęcia związane z podnoszeniem sprawności fizycznej, ćwiczeniami na siłowni. Ze względu na specyfikę naszej pracy, musimy się znać naprawdę dobrze swoje umiejętności, predyspozycje i sobie ufać. To nas zapewne odróżnia od wielu innych branż. Te relacje są naprawdę bliskie. Prawdą jest to, że nie można nigdy zostawić kolegi w miejscu zagrożenia. Praca zespołowa jest podstawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!