Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kultura śląskiego getta

Michał Smolorz
Skrajne emocje, rozpalone do białości po moim ostatnim felietonie z krytyką śląskiej operetki Mariana Makuli, domagają się szerszych refleksji.

Nie będę toczył polemik z autorem Marianem Makulą, bo polemiki w kwestii smaku są bezprzedmiotowe. Jeśli coś powinno z tego sporu wynikać, to wspólny namysł, dokąd zmierza śląska kultura regionalna.

Nasamprzód warto obalić najczęściej powtarzany argument: po co krytykować, skoro ludzie tego chcą, przychodzą tłumnie, biją rzęsiste brawa, bawią się dobrze? To spór odwieczny, czy twórca powinien schlebiać gustom, czy je kształtować, to niekończąca się batalia między kulturą a kiczem. Ten drugi zwykle wygrywa, na co przykładów jest mnóstwo. Piosenka Pamelo żegnaj nagrana w 1966 r. przez Tercet egzotyczny, uznana za polski kicz wszech czasów - do dziś wykonywana jest przy entuzjazmie słuchaczy. W Niemczech, kraju wyrafinowanej sztuki, osławiony szlagier Patrona Bavariae, od 1987 roku nieprzerwanie śpiewany przez Das Original Naabtal Duo, autorom przyniósł fortunę, publika wciąż domaga się bisów, choć krytyka jest wobec niego nieubłagana.

Śląska kultura popularna od 20 lat zanurza się w bagnie podobnej szmiry, wręcz z każdym rokiem rosną szeregi jej wielbicieli. Trzeba zapytać, dlaczego poszło tak łatwo, dlaczego Śląsk bez oporów zanurzył się w tej magmie ? Diagnoza może być szokująca, ale stawiam ją świadomie: wbrew obiegowym opiniom etnografów (muszą czymś uzasadniać swój byt) Ślązacy dawno już zatracili własną, oryginalną kulturę ludową, a od trzech pokoleń zastąpiła ją kultura tworzona przez zawodowych twórców. Na tym polu działali Stanisław Ligoń, Stanisław Hadyna, Katarzyna Gaertner, zaś ich twórczość zeszła pod strzechy, została uznana za swojską. Nie mówię już o Kazimierzu Kutzu, którego znaczenie w budowaniu śląskiej tożsamości można wręcz przyrównać do roli Waltera Scotta w kształtowaniu szkockiego ducha. Jest jedna ważna okoliczność: byli to twórcy wybitni, zostawili nam dzieła sugestywne, z najwyższej artystycznej półki. Dzięki nim przez kilkadziesiąt lat mogliśmy legitymować się kulturą regionalną pierwszej klasy, i taką sobie przyswoiliśmy.
Wielkim paradoksem dziejów jest, że to właśnie państwo totalitarne wspierało śląską kulturę etniczną i zatrudniało do tego wybitnych twórców - choć powszechnie powtarzamy bzdury o rzekomym tępieniu śląskości za starego porządku. Było dokładnie na odwrót, to po upadku PRL-u demokratyczna władza uznała, że to nie jest jej powinnością, oddała pole wolnemu rynkowi, więc błyskawicznie został on zalany tandetą. Od 1989 roku publiczne instytucje kultury, z natury swej kształtujące gusta i wyznaczające kierunki, programowo unikają wchodzenia w tę dziedzinę. Tak oto my, Ślązacy, przez trzy pokolenia karmieni dobrym, smacznym jadłem, zostaliśmy nagle uwolnieni z klatki i zostawieni samym sobie, więc rzuciliśmy się wyjadać resztki z kulturowych śmietników, które bardzo nam zasmakowały.

Śląska kultura popularna została zamknięta w getcie prostactwa, w którym szczytem humoru jest cytowany przeze mnie bon mot Zaroz ci ciulna. Przypatrzmy się śląskim kabaretom, wszak owo ciulanie stało się jakby ich wyznaniem wiary, śląski kabaret bez ciulnięcia jest nieważny, a publika pokłada się ze śmiechu.

Mało, to stało się towarem eksportowym, te zespoły występują w całej Polsce i każdy za punkt honoru ma wypowiedzenie tych słów, przecież audytorium w Koszalinie, Lidzbarku, w Mrągowie na to właśnie czeka, dla niego ciulnonć jest najbardziej reprezentatywnym wyznacznikiem śląskości. Z ostatnich badań potrzeb kulturalnych mieszkańców województwa śląskiego wynika, że ta twórczość jest najchętniej (poza wyjściem do kina) konsumowanym dobrem, więc samorządowcy, zwłaszcza ci z poziomu miejsko-gminnego, pakują w nie dowolnie wielkie pieniądze. Getto jest też wspierane przez większość mediów, co dodatkowo napędza mu odbiorców; wielu już nie wyobraża sobie poza nim życia.

A przecież nie chodzi o to, by rozrywkę zastępować dziełami Kilara i zmuszać ludzi do słuchania Krzesanego na festynie. Chodzi o to, aby rozrywka też była w dobrym guście, aby tworzyli ją i odtwarzali profesjonalni twórcy i artyści. Czy kreuję się na jedynie słusznego propagatora śląskiej godki i kultury? Być może to prawda, na pewno czuję się coraz bardziej osamotniony w protestach przeciw postępującej degradacji śląskiego getta, które niczym bagno wsysa moich ziomków w otchłań bez powrotu.

Nie wykluczam też, że moja donkiszoteria nie ma sensu. Cóż, jeśli komuś odpowiada życie na kulturowym śmietniku, to uszczęśliwianie go na siłę jest zaiste bezcelowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!