MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Michał Bajor w Chorzowie: Nowy album "wymogli" słuchacze

Redakcja
adam warżawa
Przez siedem miesięcy pracuję, a przez pięć miesięcy przejadam wszystko, co zapracowałem - uśmiecha się Michał Bajor. Z artystą, który 15 kwietnia zaprezentuje w Chorzowie swój recital "Od Piaf do Garou", rozmawia Ola Szatan

Panie Michale, pamięta pan, ile to już razy miał okazję występować w Chorzowie i Teatrze Rozrywki? Czy stracił pan już rachubę i przestał liczyć?
Moja pierwsza wizyta w Chorzowie miała miejsce jakieś ćwierć wieku temu i przez całe to ćwierćwiecze spotykam się z niezwykłą przychylnością ze strony osób pracujących w teatrze. A dlaczego tu tak chętnie wracam? Bo publiczność Śląska i Zagłębia to jest najlepsza publiczność w naszym kraju, co zresztą podkreśla wielu artystów. U państwa gra się najwięcej recitali i to w miejscowościach oddalonych od siebie o kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów. To się nie zdarza nigdzie w całej Polsce.

Z czego to wynika? Bo chyba nie z głodu kolejnych koncertowych emocji?
W żadnym wypadku nie chodzi tutaj o głód, wręcz przeciwnie. Przecież na Śląsku jest ogromne nasycenie koncertów. Przyjeżdżają dziesiątki artystów, zespołów, kabaretów i wszędzie są komplety na widowni. Publiczność na południu Polski jest publicznością najbardziej rozkochaną w muzyce.

Recital "Od Piaf do Garou", z którym 15 kwietnia przyjedzie pan do chorzowskiego Teatru Rozrywki, to już siedemnasty album w pana bogatym dorobku artystycznym. Dużo się tego nazbierało.
Dużo, jak na piosenkę, o której mówi się, że jest kameralna. A złośliwi wręcz twierdzą, że niszowa. To nic bardziej błędnego, bo komplety słuchaczy w chorzowskim teatrze, pełne filharmonie czy opery w Bydgoszczy albo Poznaniu, w żaden sposób nie mogą znaleźć potwierdzenia w słowach, że ta twórczość jest w niszy.

Skąd się wzięła pana fascynacja piosenką francuską?
Ona fascynowała mnie praktycznie "od zawsze", od kiedy byłem małym chłopakiem. Już wtedy śpiewałem sobie piosenki w wymyślanych językach i ulubionym był francuski, bo wtedy robiłem to charakterystyczne "rrrrrr", nie umiałem ani jednego słowa po francusku, ale jako mały chłopiec uważałem, że świetnie śpiewam w tym języku i nawet startowałem w jakichś festiwalach, wzbudzając ogromną radość wśród jurorów. Miałem wtedy 12-13 lat.

Chłopcy w tym wieku generalnie spędzają czas na trzepakach, a nie na festiwalach.
Ale ja jestem zodiakalnym Bliźniakiem, dzięki temu znajdowałem czas tak na zabawę na trzepaku, jak i na śpiewanie (śmiech).

W recitalu "Od Piaf do Garou" spory udział miał również Wojciech Młynarski, który zajął się tłumaczeniem tekstów. Kto do kogo wystosował propozycję współpracy?
Oczywiście, że ja to zaproponowałem, ale Wojciech Młynarski bardzo szybko to podchwycił i zbudował całą płytę. To Wojciech Młynarski wymyślił kolejność, wybrał wszystkie piosenki, on je w części przetłumaczył, w części użył swoich starszych tłumaczeń oraz przełożeń. I tak powstało dwupłytowe wydawnictwo, które jest w ogromnej mierze dziełem Młynarskiego oraz Wojciecha Borkowskiego, który już po raz kolejny podjął się zrobienia aranżacji na moją płytę.

A prawdą jest, że to słuchacze "wymogli" na panu stworzenie recitalu "Od Piaf do Garou"?
Rzeczywiście, nosiłem się od pewnego czasu z zamiarem, by zaśpiewać takie piosenki i ciągle mi to umykało. Wreszcie któregoś dnia przyszła do mnie jedna pani mówiąc, że bardzo mnie lubi i ma w sobie ogromną dozę wyrozumiałości, ale być może w następnym roku już nie będzie mogła być tak wyrozumiała, jeśli po raz kolejny wyjdę na scenę i będę jej taki album obiecywał (śmiech). Cokolwiek ta wypowiedź miała wywołać, to na pewno mnie zmobilizowała do pracy.

Ludzie wciąż do pana chodzą z muzycznymi życzeniami?
Tak. Teraz publiczność zaczyna przychodzić ze stwierdzeniem, że czekają już na kolejne piosenki pisane specjalne dla mnie. I dostaną taki album w prezencie za niecałe półtora roku, bo zawsze po dwóch sezonach występuję z nową płytą.

Widzę nieźle rozpisany harmonogram... A czy pan miewa taki czas, kiedy po prostu odpoczywa?
Mam, podczas nienaturalnie długich wakacji. Zresztą wakacje w tej długości nieco mnie męczą, bo wolny czas mam od połowy czerwca do końca września. To ponad trzy miesiące. Proszę pamiętać, że ja nie śpiewam piosenek wakacyjnych, nie śpiewam w amfiteatrach, na terenach zielonych, na placach plenerowych zabaw, gdzie inni artyści mają wtedy eldorado. A z kolei zimą nie śpiewam piosenek typowo zabawowych pod okres karnawału, w związku z tym mam wówczas półtora miesiąca wakacji. W tej kwestii jestem człowiekiem dość "nieszczęśliwym", bo przez siedem miesięcy pracuję, a przez pięć miesięcy wszystko przejadam, co wcześniej zapracowałem (śmiech). Ale dużo podróżuję po świecie.

To na koniec jeszcze zapytam, czy bliżej panu do Piaf czy do Garou?
Jednak do Piaf, ze względu nawet na to, że mam 55 lat, a nie 30. A Garou? Idzie młode, idzie współczesne i ja się z tym zgadzam. Garou jest na pewno dla mnie bardzo dużym wyzwaniem, to świetny artysta, piosenkarz i aktor. W końcu pięknie zagrał Quasimodo w "Dzwonniku z Notre Dame".
Rozmawiała: Ola Szatan
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Katastrofa busa na S69 w Przybędzy - fakty, opinie WIDEO i ZDJĘCIA
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


*GWIAZDA PROGRAMU X-FACTOR nagrywała swój klip w Świerklańcu. ZOBACZ FOTKI
* FOTOMATURA 2012. Zobacz tegoroczne maturzystki i maturzystów z całego województwa! ZAGŁOSUJ!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!