Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Państwo Zakonne na Śląsku cz. II [ALTERNATYWNA HISTORIA ŚLĄSKA]

Tomasz Borówka, Ryszard Parka
Bitwa pod Schwarzwaldem 15 lipca 1410
Bitwa pod Schwarzwaldem 15 lipca 1410 arc / Wojciech Kossak
W latach 1331-1333 krzyżacy odebrali Polsce ziemię kaliską i zagrozili najazdem na samo serce odrodzonego niedawno, po blisko dwu wiekach rozbicia dzielnicowego, Królestwa. W roku 1343 król Polski Henryk V, wywodzący się z tej samej wrocławskiej linii Piastów, co jego praszczur Henryk Brodaty, zawarł z Zakonem pokój wieczysty. Krzyżacy zrezygnowali z pretensji do Kalisza, lecz wymogli na Polsce jako tako prawomocne potwierdzenie swoich wcześniejszych zdobyczy. Na resztę wieku ich ekspansja skierowała się na południe. Z będącym częścią niemieckiego cesarstwa Królestwem Czech zadzierać nie chcieli. Za to z Węgrami wiązały ich stare porachunki.

Jak Krzyżacy trafili na Śląsk? Czytaj tutaj >>> [Alternatywna historia śląska - czytaj tutaj]

To właśnie Węgry po bezpotomnej śmierci Henryka V dały Polsce nową dynastię. Ich król, Ludwik Andegaweński, siostrzeniec ostatniego piastowskiego króla, zgodnie z jego wolą, objął polski tron. Wkrótce potem dokonał korekty granic, przyłączając do Węgier Podhale w zamian za węgierską pomoc w podboju przez Polskę Prus - ostatniego pogańskiego kraju Europy (1386; rok wcześniej pogaństwa wyrzekła się Litwa, której wielki książę Jagiełło przyjął chrzest w obrządku prawosławnym). Pamiątką udziału Węgrów w nadbałyckiej krucjacie do dziś jest nazwa założonego wówczas głównego pruskiego portu: Węgierska Górka.

Tymczasem krzyżacy uruchomili propagandową machinę, która miała przekonać całą chrześcijańską Europę, iż plemiona górskie zamieszkujące węgierskie Podhale, Spisz i Orawę, w istocie są pogańskie. Skoro zaś ich chrystianizacji zaniedbali Węgrzy - grzmiał Anaberg - to powinien się nią zająć ktoś godniejszy. Pobożni bracia mieli na myśli siebie. Nawrócenie i ucywilizowanie ludu zwanego Gorolami miało dostarczyć zakonowi racji dalszego istnienia w Europie, która coraz bardziej wyzwalała się z tradycji krucjat, a po kasacie zakonu templariuszy we Francji, odwracała się od zakonów rycerskich całkowicie.

Król Ludwik synów nie miał. Nic dziwnego, że jego kolejnym krokiem było zapewnienie polskiej sukcesji jednej ze swoich córek - Marii lub Jadwidze. Polacy po dłuższych targach wybrali królewnę Marię. Wybór miał się okazać szczęśliwy.

Na kandydatów do ręki polsko-węgierskiej królewny nie trzeba było długo czekać. Polska korona miła była świeżo ochrzczonemu Jagielle, piastowskiemu księciu mazowieckiemu oraz Zygmuntowi Luksemburskiemu, elektorowi brandenburskiemu i królowi Czech. I właśnie na niego padł wybór, a Polskę, Czechy i Węgry połączyła unia personalna. Krzyżacy mieli powód poczuć się zagrożeni. Ich państwo stało się enklawą w unii andegaweńsko - luksemburskiej. Mało tego, Zygmunt zaczął domagać się zwrotu bezprawnie zajętego Opola.

I wojna wybuchła wreszcie, nieobfita z początku w bitwy, ale w pierwszych chwilach niezbyt dla Polaków pomyślna. Nim nadciągnęły siły polskie, zdobyli Krzyżacy Będzin i Żywiec, zrównali z ziemią Wadowice - i znów zajęli nieszczęsną, a z takim trudem odzyskaną ziemię kaliską.

Zygmunt nie zamierzał dzielić swojej armii, choć sytuacja temu sprzyjała. Chorągwie z Małopolski, Mazowsza, Pomorza, Wielkopolski i Kujaw zebrały się dwie niedziele po świętym Janie pod Olkuszem i ruszyły najkrótszą drogą w kierunku krzyżackiej stolicy - Anabergu. Pod krzyżacką Slaką przeprawiły się przez Przemszę, po wojennym wynalazku Zygmunta - moście rozłożonym na łodziach, spławionych tu z Krakowa. Sama Slaka padła, zdobyta w spontanicznym szturmie przez czeladź, która wymordowała całą załogę zamku i mieszkańców miasta, którzy nie potrafili mówić po polsku.

W tym samym czasie czeskie piesze i węgierskie lekkie chorągwie, wspomagane przez nawpółdzikich Wołochów wtargnęły od południa, omijając warowny Tesin i paląc po drodze wsie i osady. Armie spotkały się wreszcie pod Beuthen, zawiązując braterstwo broni w krwawym szturmie miasta.

Ale i krzyżacy nie pozostawali bezczynni. Karne chorągwie Wielkiego Mistrza, wspomagane przez licznie napływających rycerzy z zachodniej Europy i Włoch, a nawet przez ocalałe z francuskiego pogromu oddziały templariuszy, ukrywających się pod nazwą Zakonu Rycerzy Chrystusa, z Portugalii, ruszyły na spotkanie wojsk Zygmunta. I zaszły im drogę na południe od Beuthen, rozkładając się obozem w miejscu zwanym Schwarzwald.

Zygmunt musiał przyjąć wyzwanie. Jego polscy rycerze i czeska piechota bez trudu mogli stawać przeciwko stalowym zastępom krzyżackim. Gorzej było z lekkimi chorągwiami Węgrów i Wołochów, często odzianych tylko w skóry. Ci nie wytrzymaliby uderzenia żadnej z zachodnich chorągwi.

O świcie, kiedy król uczestniczył w kolejnych mszach, gońcy szybko roznieśli rozkazy. Węgrów, uzbrojonych w krótkie, acz śmiercionośne łuki ustawiono na skrzydłach, pod niewielkim kątem. W samym środku, na przedzie stanęli Wołosi. Za nimi zgromadziły się ciężkie polskie chorągwie, przedzielone kolumnami czeskiej piechoty. I czekali.

Około południa zniecierpliwiony Wielki Mistrz Kuno von Lichtenstein wysłał heroldów, którzy zawieźli Zygmuntowi nagi miecz - szydercze wyzwanie do walki. Zygmunt, znany w Europie ze swych rycerskich cnót i umiejętności, miał odpowiedzieć: "Wolę topór. Mimo wszystko". I kiedy heroldowie wrócili na linię wojsk krzyżackich, dał rozkaz do ataku.

Pierwsi ruszyli Wołosi. W zgiełku piszczałek i szumie charakterystycznych skrzydeł, przymocowanych na plecach pomknęli po lekkiej pochyłości w kierunku Krzyżaków. Sprawnie wyrżnęli pierwszą linię piechoty, która zabezpieczała przedpole, lecz gdy tylko pierwsze krzyżackie szeregi ruszyły im naprzeciw, zawrócili w kierunku swoich. Krzyżaccy dowódcy usiłowali powstrzymać rozpędzające się chorągwie. Zakonne osadziły konie, lecz rozpędzeni rycerze z Europy wypadli na otwartą przestrzeń i jak wezbrana fala pędzili w kierunku połyskujących między drzewami chorągwi Zygmunta. I wtedy gdzieś z boków zafurkotały strzały. A było ich tyle, że aż niebo pociemniało. Trafione konie padały i zrzucały jeźdźców. Trafieni jeźdźcy osuwali się na ziemię, wypuszczając kopie i miecze. Nieliczni, osłaniając tarczami plecy zawrócili, szukając schronienia w krzyżackich szeregach. Wielki Mistrz nie czekał. Kolejne chorągwie ruszyły najpierw wydłużonym kłusem, a potem galopem, na lewe skrzydło wojsk Luksemburczyka. Węgrzy musieli uciekać, jednak nadal ostrzeliwali się gęsto i skutecznie. I tak ze szczękiem starły się z krzyżakami polskie chorągwie i węgierska pancerna szlachta. Przewaga była po krzyżackiej stronie. Wojska koronne cofały się coraz bardziej pod naporem krzyżackich mieczy. Zygmunt włączał do walki kolejne oddziały, z niewiadomych powodów oszczędzając pieszych Czechów. Przy sobie trzymał już tylko chorągiew nadworną. Ale wtedy nad pole bitwy wzbił się gwizd setek piszczałek. To wracali Wołosi i Węgrzy. W zgiełku bitwy ich zwinne małe konie i szybkie krzywe szable sprawdzały się lepiej niż wielkie krzyżackie dextariusy i miecze.

Wielki Mistrz ze swoją chorągwią i chorągwią komtura Marienburga ruszył do natarcia, zbierając po drodze nieliczne oddziały piechoty. I wtedy Zygmunt dał rozkaz do natarcia Czechom.

Nieco ponurzy pod kapeluszowatymi hełmami, zaciskając szerokie dłonie na drzewcach morgenszternów, berdyszów i halabard ruszyli równym krokiem, omijając kotłujących się konnych i stając nagle w miejscu najeżonym drzewcami murem. Nikt nie mógł uwierzyć, że wytrzymają stalowe uderzenie. A jednak wytrzymali. Czeski mur ugiął się lekko, a potem wchłonął dwie krzyżackie chorągwie, zamknął się wokół nich i zaczął zacieśniać, przesuwając się tylko nieznacznie, a nad pole bitwy wzniósł się piekielny wrzask dobijanych rycerzy i kwik zarzynanych koni.

Nikt nie wie, jak zginął Wielki Mistrz. Wiadomo tylko, że stało się to w zakątku pola walki znanym dziś jako Ryndorf. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Zakonne wojska zostały rozbite pod Schwarzwaldem, a Zygmunt ruszył na Anaberg. Którego zresztą nie zdobył. Załoga dowodzona przez komtura Reussa von Pless odparła szturmy. Zygmunt zadowolił się spustoszeniem Śląska.

Nie był to koniec historii zakonu. I Krzyżacy, i Polacy próbowali jeszcze rozstrzygać wzajemne spory na drodze dyplomatycznej lub zbrojnej, czasem mocno wyniszczającej, ale do tak wielkiej bitwy jak pod Schwarzwaldem nigdy już nie doszło. Ponad 115 lat po niej, w 1525 roku ostatni Wielki Mistrz, Albrecht von Hochberg złożył hołd królowi polskiemu na rynku w Krakowie. Śląsk wrócił do Polski jako lenno.

Jak było naprawdę, wszyscy wiemy. Krzyżacy nie utworzyli państwa na Śląsku. Sposób ustawienia wojsk polsko-czesko-węgierskich pożyczyliśmy od Anglików pod Crecy (26 sierpnia 1346)

POCZYTAJ JAK TO SIĘ ZACZĘŁO:
Alternatywna historia Śląska: Gdyby to nie Konrad Mazowiecki sprowadził Krzyżaków



*Superbudowa 2013. Najlepsza inwestycja woj. śląskiego ZOBACZ
*Marsz Autonomii 13 lipca 2013: ZDJĘCIA, WIDEO, KONTROWERSJE
*Groby wampirów odkryto w Gliwicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Jak zdać egzamin na prawo jazdy? ZOBACZ WIDEOTESTY i CZYTAJ PODPOWIEDZI

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera