To może dziwne pytanie: czy lubicie czekoladę? Teraz to różnie, ale jako dzieciaki lubiliśmy chyba wszyscy. A dla większości z nas dzieciństwo wypadało w komunizmie. Najgorzej mieli ci z lat 80. (tu z czekoladą był poważny problem, bo można było dostać jedną tabliczkę na kartki, a bez kartek królował wyrób czekoladopodobny).
Wielu z nas pamięta napis na czekoladach: „Zakłady 22 Lipca d. E. Wedel”. Specjalnie nikt się nad tym nie zastanawiał. Jednak dla dociekliwych ta część napisu „d. E. Wedel” była ciekawa, zwłaszcza że była mieszanka wedlowska, a nie 22-lipcowa. Sprawa była prosta: prawowitym właścicielom zabrano posiadane przez nich zakłady pracy, zmieniono nazwy, ich samych wyrzucono, czasami zamknięto do więzienia. Jednak zakłady Wedla były tak znane, że zostawiono dawną nazwę jako dodatek. To był po prostu dawny E(mil) Wedel, bo tak brzmiała przedwojenna nazwa.
Dla większości młodych wówczas ludzi 22 lipca miał smak czekolady. Jednakże ta „czekolada” (w odróżnieniu od rzeczywistej) dla dużej części Polaków była mocno gorzka i nawet nie można jej porównać do królującego w latach 80. wyrobu czekoladopodobnego.
Dla wielu to raczej smak odrobiny sacharyny w więziennej celi lat 40./50. czy zesłania na Syberię. Dla większości to była bieda lat czterdziestych i pięćdziesiątych, niewielka poprawa w kolejnych i wieczne oczekiwanie na lepsze czasy, które nie nadchodziły. W latach 70. według propagandy byliśmy w pierwszej dziesiątce w wielu dziedzinach życia gospodarczego, jednak zwykli ludzie tego nie odczuwali.
Dla władzy 22 lipca był świętem, które ją legitymizowało. Tak jak wszystko w komunizmie, było to święto zakłamane i taki też był legitymizm tej władzy.
W 1944 roku tego właśnie dnia powstał Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Problem w tym, że nie w Lublinie i nie tego dnia, a plakaty, które pokazały się na ulicach, były wcześniej wydrukowane w Związku Sowieckim, jak kilkadziesiąt lat później plakaty o wprowadzeniu stanu wojennego.
Stan wojenny, zniesiony 40 lat temu, był porażką władzy komunistycznej. Co prawda, jeżeli spojrzeć na skalę strajków, to poza województwem katowickim, a właściwe Śląskiem i częścią Zagłębia, opór społeczny był niewielki, a jeżeli już, to punktowy. Jednak druk, kolportaż czy spotkania samokształceniowe obejmowały z czasem już dużo większe tereny.
Władza znalazła się w sytuacji tragicznej, straciła nawet tę sztuczną legitymizację, którą miała wcześniej, a bała się przeprowadzenia wyborów. Sankcje i izolacja na arenie międzynarodowej skazywały rządzących na zamykanie się w tak zwanej wspólnocie krajów socjalistycznych.
Wszystkie badania pokazywały, że co prawda wojsko cieszy się największym autorytetem wśród organizacji oficjalnych, ale Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, rozwiązana razem ze zniesieniem stanu wojennego, była powszechnie nazywana Wroną, a stojący na jej czele generał Wojciech Jaruzelski Ślepowronem.
Wiadomo, że kiedy ludzie przestają się władzy bać, a zaczynają się śmiać, to rządzenie staje się coraz trudniejsze. Miesiąc wcześniej podczas II pielgrzymki Jana Pawła II do Polski wszyscy widzieli trzęsącego się z nerwów generała, który ledwie był w stanie wydukać jakieś słowa.
Rządzący znieśli stan wojenny, gdyż nie bardzo mieli inne wyjście. Oczywiście mogli iść w zaparte i zupełnie nie liczyć się z pogarszającą się sytuacją wewnętrzną i zewnętrzną, jednak chcieli spróbować odzyskać inicjatywę.
Czy mieli jakiekolwiek szanse? W ówczesnej sytuacji międzynarodowej chyba nie. Ale czy mamy im być za to wdzięczni? To trochę jak w jednym z „Opowiadań o Leninie” Zoszczenki pt. „Lenin i zdun”. Kiedy do zduna przyszli żołnierze od Lenina, ten pożegnał się z żoną. Jednak po kilku godzinach zdun radosny wrócił do domu, bardzo chwaląc Lenina, który podziękował mu za naprawę pieca i puścił do domu, a przecież mógł zabić.
No właśnie na tym polegał komunizm. Zawsze mógł zabić, zamknąć, wyrzucić z pracy, szkoły czy studiów. Jednak robił to tylko w kilku procentach przypadków. Jeżeli ktoś walczył z komuną, to prędzej czy później represja go spotykała. Jedni żyli w bańkach, w których nikt od czerwonego niczego złego nie doświadczył. Inni byli zamykani całymi rodzinami, jeszcze inni sprzedawali się i do dzisiaj szukają usprawiedliwień.
Zdecydowana większość chciała po prostu żyć według zasady: Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. A to, niestety, rujnuje charaktery.
Zniesienie stanu wojennego nie zmieniło nic, represyjne przepisy weszły do kodeksu karnego. Władza nadal nie miała zaufania społecznego. Mimo że niepokornych nadal zamykała do więzień, to rok później na kolejnego 22 lipca musiała ogłosić kolejną amnestię.
I ja byłem jednym z wielu jej beneficjentów. Ale to temat na felieton za rok, o ile nadal będę pisał.
Precz z komuną!
Nie przeocz
- Miasto znów próbuje sprzedać Dom Księcia. Opuszczona kamienica czeka na kupca
- Estakada, wysoka jak katowicki Spodek, powstaje w Beskidach. I już wygląda nieźle
- Remont na A1 pod Częstochową może oznaczać dla miasta paraliż drogowy. Rusza jutro
- Górnik Zabrze spotkał się z kibicami - zobacz ZDJĘCIA z pikniku rodzinnego
Zobacz także
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?