Sytuacja mocno się komplikuje i staje się niebezpieczna dla Polaków. Przekaz, jaki płynie do opinii publicznej z dwóch stron sporu - środowiska medycznego i rządzących - jest sprzeczny. Rezydenci powtarzają, że w pie-rwszej kolejności domagają się zwiększenia nakładów na och-ronę zdrowia w Polsce do 6,8 proc. produktu krajowego brutto. Dzisiaj jest to, ich zdaniem, nikczemnie mało, bo zaledwie 4,7 proc. Przedstawiciele rządu wprawdzie nie negują racjonalności postulatu, ale możliwość jego realizacji dostrzegają dopiero w 2025 roku.
T aka perspektywa jest nie do przyjęcia przez protestujących. I już tutaj porozumienie praktycznie jest niemożliwe. Strony mocno „okopały się” na swoich stanowiskach. Sytuację komplikuje też postulat rezydentów dotyczący zwiększenia ich wynagrodzeń. W tym punkcie rząd i resort zdrowia poczyniły jakieś kroki, ale nie są one wystarczające, aby młodzi lekarze z proponowanego rozwiązania byli zadowoleni.
Zwiększenie wynagrodzeń, ale tylko w wybranych specjalizacjach, jest dalekie od głoszonej przez rządzących sprawiedliwości społecznej. Nie dziwi więc niechęć protestujących do takiego rozwiązania. Społecze-ństwo jest więc przekonywane do dwóch racji. Tej rządowej, która eksponuje swoje działania jako te, na które państwo wciąż jeszcze stać na transformacyjnym dorobku. I postulowanej przez rezydentów, którzy widzą swoje oczekiwania jako całkowicie realne i możliwe do rychłego spełnienia. Spór trwa, a pacjenci czekają w coraz dłuższych kolejkach na wybranych specjalistów. Sprawa staje się coraz poważniejsza i niebezpie-czna. Chaos pogłębia dodatkowo język, którym przedstawiciele obozu rządzącego opisują akcję protestacyjną i jej uczestników. Wypowiedzi niektórych polityków, nawet dla wielu postronnych obserwatorów sporu, są nie do przyjęcia.
Słowa posła PiS-u, że żyjemy w wolnym kraju i każdy może głodować, a dzięki temu mo-żna schudnąć, są tak żenujące, że jedynie należy je przemilczeć. Wsłuchując się w inne opinie przedstawicieli rządu, m.in. ministra zdrowia czy pani premier, bez większego wysiłku można odczytać ich lekceważący ton. Protestujących umieszcza się po stronie opozycji, krytykowane jest każde ich wsparcie ze strony znanych osób, pogardliwie nazywanych celebry-tami. Porusza też kpiarska formuła, która towarzyszy wypowiedziom o „głodujących”, jako tych, którzy sobie krzywdy nie zrobią. Zdaniem strony sprawującej władzę, jest to protest rotacyjny, głodujący się wymieniają, zatem nikomu nic złego nie grozi. Takie słowa nigdy nie powinny się pojawić w obiegu pu-blicznym, bo dezawuują przede wszystkim osoby, które je wypowiadają. Tymczasem z głosów Polaków wynika, że zdecydowana ich większość popiera protest. Rodacy chcą poprawy w ochronie zdrowia, bo każdy kiedyś korzystał lub będzie korzystał z pomocy lekarzy. Obywatele RP chcieliby, by pomoc ta była jak najbardziej skuteczna i tu wszyscy się zgadzamy.
Ale dyskusji o młodych lekarzach czy rezydentach powinna też towarzyszyć debata o młodych pracownikach ulokowanych poza ochroną zdrowia, którzy również potrzebują funduszy na rozwój i doskonalenie. Myślę między innymi o młodych pracownikach nauki, którzy są w podobnej sytuacji jak rezydenci. Warto, aby rządzący naszym krajem dostrzegli także ich marny los finansowy i wszelkie tej mizerii konsekwe-ncje.
Magazyn tyDZień Informacyjny program Dziennika Zachodniego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?