Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Uwęglony poeta z Ziemowita

Marek S. Szczepański
Równo 27 lat temu kupiłem niepozorny tom poezji Józefa Krupińskiego "Marsz żałobny", opublikowany w katowickim wydawnictwie Śląsk. Prosta czarno-biała obwoluta kleiła się do rąk, zostawiając na nich ślady drukarskiej farby. Nikomu nieznany wówczas poeta pracował jako sztygar w kopalni Ziemowit w Lędzinach. Zestawienie: górnik i poezja było naprawdę zastanawiające. Zacząłem rozpytywać o tego, jak się później okazało, nadwrażliwca, którego przewrotny los skazał na podziemne wyrobiska.

Urodził się na Kujawach we wsi Skarbanowo ulokowanej w gminie Izbica Kujawska, w krainie - jak sam pisał - jezior i dolinnych rzek, wśród trumienno-szarych pól. Motyw śmierci towarzyszył całej twórczości Krupińskiego, a jeden z tomów zatytułował "Mój pogrzeb pierwszy". Tak jakby własnych pogrzebów przeżyć można było bez liku.

Dorosłe życie spędził na Górnym Śląsku, w regionie nie tak czystym i świętym, jak miejsce jego urodzenia. Zaczął jako nauczyciel języka polskiego w szkole podstawowej w Tychach-Paprocanach. Nauczycielska bieda i poczucie odpowiedzialności za rodzinę całkiem przecież liczną - miał trójkę dzieci - zmusiły poetę do poszukiwania lepiej płatnej pracy. Znalazł ją we wspomnianej już kopalni Ziemowit.

Zaczynał jako prosty hajer, ale po ukończeniu Technikum Górniczego trafił do dozoru. Pracował najpierw jako nadgórnik, później sztygar zmianowy. Kiedy o Krupińskiego zapytałem Andrzeja Dziubę, dzisiaj prezydenta Ty-chów, a kiedyś znajomego poety, odpowiedział krótko: pracował na kopalni, ale górnikiem nie był.

Jego wrażliwość, skłonność do poetyckich ocen w brutalnych warunkach kopalni-dobrodziejki, nie przysporzyła mu licznych przyjaciół. No bo jak mógł reagować prosty górnik na takie oto zdania sztajgra Krupińskiego: "Wyznaję, że w ławicach węgla spotkałem odciski palców Pana Boga. W głębokich pokładach usłyszałem Jego głos w natarczywym nakazie refleksji i pisania". Na szczęście dyrektor kopalni, poinformowany o delikatności natchnionego poety, zapominającego czasem o powinnościach zawodowych, zmienił górniczy przydział. Krupiński został sztygarem na oddziale wentylacyjnym, nazywanym przezeń wiatrowym. Mimo wszystko kopalnia, prócz kujawskiej ojczyzny prywatnej, została bohaterką wie-lu wierszy. Krótkich, zwięzłych i dosadnych.

Pisząc ten felieton mam przed sobą obszerną antologię poezji ha-jera z Ziemowita zatytułowaną "Poeta uwęglony". Wydało ten tom Miejskie Centrum Kultury w Tychach, w których Krupiński spędził wiele lat życia. Kiedy czytam wiersze Krupińskiego, wspomnienia jego nielicznych przyjaciół i opiekunów, oglądam zdjęcia poety i bliskich, nie mogę uwolnić się od paru przynajmniej myśli.

Gdyby ten poeta, nieobecny przecież w podręcznikach szkolnych, funkcjonował na warszawskich czy krakowskich salonach, pewnie zajmowałby ważne miejsce, ze względu na piękno jego wierszy, w poetyckich kanonach. Byłby czytany przez dziatwę szkolną i jej nauczycieli. Ale na poetyckich salonach nie bywał, zatem urok jego poezji znany jest tylko w świecie lokalnym. Tym bardziej winniśmy pamiętać o naszych artystach, malarzach, pisarzach czy rzeźbiarzach żyjących na marginesach wielkiego świata. Nad ich dziełami nie pochyli się zazwyczaj krytyk piszący o sztuce w renomowanych gazetach, komentujący ją w dobrym czasie antenowym. To z całą pewnością nasz prywatnojczyźniany obowiązek.

Oczywiście, istnieją zastępy miejscowych grafomanów, bon vivantów przekonanych o własnej wielkości, żądających jej uznania i oczywistego w tej sytuacji finansowego wsparcia i specjalnego traktowania. Niczego takiego nie oczekiwał Krupiński i dlatego - między innymi - jego wiersze pełne religijnych, kopalnianych i kujawskich uniesień, tak dobrze się bronią 14 już lat po śmierci poety.

Ich lektura pokazuje także błąd w myśleniu samego Konfucjusza, który mawiał: wykonuj taką pracę, którą lubisz, a nigdy nie będziesz utrudzony. Nie jestem pewien, czy Krupiński realizował dobrze swoje ambicje zawodowe kilkaset metrów pod ziemią. Jestem jednak przekonany, że poeta - nawet jeśli był węglem umęczony - to hajerskie doświadczenia opisał w sposób mistrzowski. W tomie "Tratwa świętej Barbary", w wierszu "Z ob-razami ojczyzny", tak twierdził: "Do Ciebie Matko podziemną zdobywam drogę po kaleczącym węglu".

Zmarł - jak na byłego nauczyciela przystało - 1 września. Pochowano go na orzeskim cmentarzu przy kościele świętego Wawrzyńca.


Euro 2012 w Dzienniku Zachodnim SPORT, ZABAWA i...
SERWISY SPECJALNE DZIENNIKA ZACHODNIEGO
* WEŹ UDZIAŁ W PLEBISCYTACH:
CHUDNIESZ - WYGRYWASZ ZDROWIE
NAJSYMPATYCZNIEJSZY ZWIERZAK ŚLĄSKIEGO ZOO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!