Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Zbereźne pyndalowanie

Marek Szołtysek
Marek Szołtysek
Marek Szołtysek arc.
Zakonnica jadąca na deskorolce do szkoły na lekcje religii - to byłby fajny widok? Dla jednych - to by było zgorszenie i wydziwianie. Dla innych taka zakonnica by była pewnie symbolem nowej skuteczniejszej ewangelizacji nastolatków. Bo skoro dla gimnazjalistów deskorolka to coś więcej niż deska z kółkami - to trzeba to umieć wykorzystać. Jak rozumiem papieża Franciszka, to pewnie by mu się to spodobało. Tylko jak zakonnice, księży i katechetów namówić na deskorolkę?

Ta zakonnica i deskorolka to tylko pretekst, by się zająć sprawą zgorszenia, przyzwyczajeń i tego typu myślenia, że coś wolno albo nie wolno, że coś komuś przystoi, a drugiemu nie. Pełno tego typu myślenia jest wokół nas tak dzisiaj, jak dawniej. Bo przecież jak ktoś robi coś inaczej - to fajnie się wtedy zgorszyć. I tutaj opowiem o pewnym zdarzeniu, jakie przytrafiło się mojej ciotce około 1930 roku.

Siostra mojej babci nazywała się - Ana i ponoć była najładniejszą dziewczyną w rodzinie. A chyba była to prawda, bo o jej rękę starało się wielu kawalerów. Jeden był zamożnym pracownikiem na kolei. Tak, musiał być bogaty, bo jeszcze przed ślubem - chodząc na zolyty - kupił Anie koło, czyli rower. A rower w 1930 roku był symbolem zamożności i nowoczesności technicznej. Dziewczyna była zszokowana tym prezentem, i to potrójnie. Po pierwsze - w całej rodzinie zastanawiano się, czy w dobrym tonie jest, by porządna narzeczona brała przed ślubem od kawalera taki drogi prezent. Po drugie - dziewczyna nie potrafiła jeździć na rowerze. Ale największym problemem był trzeci problem zszokowania - problem moralny wiążący się z jeżdżeniem kobiet na rowerach.

Owszem, dawniej uważano, i to nie tylko na Śląsku, ale w całej Europie i Ameryce, że rower to pojazd dla mężczyzn. Dlaczego? Bo czymś zbereźnym, czyli nieobyczajnym, było dla kobiety wywijać nogami na rowerze, zwłaszcza że podczas jazdy wiatr mógł pokazać czasami fragment kobiecej nogi, bielizny, a przecież noszenie majtek przed laty wcale nie było tak powszechne jak dzisiaj. A największą ostoją tradycji w rodzinie była babcia owej Any-rowerzystki. Ona jak tylko widziała Anę na rowerze, to brała szmaty, miotły, koszyki i rzucała w jej kierunku, chcąc nakłonić do zaniechania tego niemoralnego pyndalowania na kole.

Jak problem ten się skończył? Otóż pewnego dnia babcię ciotki Any bolała głowa i trzeba było pojechać wieczorem do apteki do Zabrza. Zrobiła to wtedy na rowerze Ana - i w ten sposób zmusiła babcię do zaakceptowania tej rowerowej niemoralności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!