Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„W góry trzeba zabrać ze sobą przede wszystkim wyobraźnię i myślenie”. Rozmowa z GOPR-owcami o bezpieczeństwie w górach

Monika Jaracz-Świerczyńska
Monika Jaracz-Świerczyńska
Jerzy Siodłak, naczelnik Beskidzkiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Jerzy Siodłak, naczelnik Beskidzkiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Monika Jaracz
„W góry należy zabrać ze sobą przede wszystkim wyobraźnię i myślenie”. To jest według GOPR-owców podstawowa zasada, która odgrywa kluczową rolę nie tylko w przygotowywaniu się do górskiej wędrówki, ale i w trakcie wyprawy. Wpływa ona na bezpieczeństwo, będące ostatnio coraz częściej przedmiotem wielu dyskusji, z uwagi na wzrastającą liczbę wypadków, do jakich dochodzi w górach z udziałem turystów. Bezpieczeństwo w górach stało się także tematem naszej rozmowy z GOPR-owcami, przy okazji spotkania w ramach pierwszej edycji konferencji „Bezpieczeństwo Na Szczycie”, jaka miała miejsce 7 czerwca 2022 roku w Katowicach. O tym, na jakim poziomie jest ludzka świadomość w obcowaniu z górami oraz co stanowi dla turysty zagrożenie i czy w ogóle góry są niebezpieczne, a także – jak dobrze przygotować się do wyjścia w góry, rozmawiamy z Jerzym Siodłakiem, naczelnikiem Beskidzkiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i Romanem Dziedzicem, ratownikiem Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz prezesem Fundacji GOPR.

Czy ludzie w ogóle rozumieją, czym są góry?

Jerzy Siodłak: Ja myślę, że ci, co stoją na poziomie zero i patrzą w góry, to rozumieją, bo jest to coś takiego wypukłego. To pod tym kątem – na pewno. A potem, to już kwestia tego, co kto w tych górach chce robić i czy ma o tym pojęcie. I tu się zaczyna temat morze, jaki stał się też wiodącym problemem, poruszonym podczas konferencji „Bezpieczeństwo Na Szczycie”. To się zrobiło tak szerokie zjawisko – w zależności od tego, na jakiej płaszczyźnie ktoś chce coś w tych górach robić – że dzisiaj, mówiąc o górach trzeba by tak naprawdę rozmawiać już o tych poszczególnych dziedzinach. Dzisiaj góry to szeroka paleta możliwości. Owszem, są tacy, którzy wiedzą, po co tam przyjeżdżają i wstrzeliwują się w konkretną dziedzinę, taką jak rowery czy turystyka piesza albo inne różnego rodzaju dyscypliny. Zimą oczywiście narciarstwo, no i te nowe mody, jak chodzenie w strojach kąpielowych po górach... Wszystko zależy też od świadomości człowieka. Jak już ktoś wybiera tę konkretną specjalizację, to zazwyczaj jest jej świadomy, jest do niej przygotowany albo wie, co chce robić i na jakim poziomie. Tak więc albo to jest totalnie amatorskie i ktoś trochę ryzykuje – i większości się udaje – albo ktoś jest bardziej świadomy i wymaga od siebie, wybierając sobie szkoły, instruktorów, robi to tak solidnie. Mamy jednak sporo ludzi, którzy przez to, że świat się trochę „skurczył” – jeśli chodzi o kwestię odległości i możliwości dojazdu, naszej mobilności – przyjeżdżają i o tym całym świecie górskim mają niewielkie pojęcie. I na ogół zderzają się z różnymi problemami czy przeciwnościami.

Czy wśród turystów górskich jest wobec tego świadomość, gdzie idą i co ich może spotkać na szlaku?

Jerzy Siodłak: Często jest tak, że ci ludzie niewiele wiedzą tak naprawdę, czy nie znają tego środowiska. Przyjechali z miasta – jest jakaś ścieżka bądź szlak, to sobie tam idą. Ale jak już dochodzi do jakiejś sytuacji typowej dla gór, jak na przykład załamanie pogody albo wchodzenie na zmrożony śnieg – co ostatnio, na wiosnę było częstym przypadkiem w różnych górach, bo i w Tatrach, i Bieszczadach czy na Babiej Górze – to okazuje się, że ludzie wchodzą tam kompletnie nieprzygotowani albo w nieodpowiednim obuwiu. To o czymś świadczy niestety...

Roman Dziedzic: Są też czynniki trudne do sprognozowania. Problemem są takie zjawiska, jak zmiany klimatyczne, które przyczyniają się do tego, ponieważ mamy coraz cieplejsze zimy w miastach, a w górach jednak ta zima nadal panuje. Ludzie więc, żyjąc na co dzień w mieście, nie mają świadomości, co ich czeka na wycieczce w góry i są w stanie być niewyekwipowani. Oczywiście, nie jest to zjawisko jakieś bardzo powszechne, ale zdarza się tak, że jeżeli na przykład we Wrocławiu jest ciepło, to ludzie w niskich butach wyjeżdżają sobie w góry, gdzie jest po prostu śnieg kopny i zaczyna się wtedy kłopot. W efekcie wychodzi na to, że mamy do czynienia z brakiem elementarnych zasad przygotowania do wyjścia, co bywa problemem.

Co stanowi zagrożenie dla człowieka, wędrującego po górach?

Jerzy Siodłak: Mnie się podoba taka teoria, jaką usłyszałem od wieloletniego naczelnika, szefa szkolenia, człowieka, który się wywodził jeszcze z grupy tatrzańskiej GOPR-u – jak jeszcze GOPR i TOPR stanowiły jedną organizację do 1991 roku – a mowa tu o Wojtku Bartkowskim. On mówił, że największym zagrożeniem w górach jest niemyślący człowiek. Czyli – w góry trzeba zabrać ze sobą przede wszystkim wyobraźnię i myślenie. Jeżeli się te dwie rzeczy zabierze się ze sobą, to generalnie nie powinno nic złego się wydarzyć.

Czy w takim razie można powiedzieć, że góry są niebezpieczne?

Roman Dziedzic: Jest taki slogan, który często słyszymy, że góry są niebezpieczne i on jest nieprawdziwy. Góry są takie, jakie są i pozostaną takie same. Zagrożeniem w górach jest właśnie człowiek – sam dla siebie albo dla drugiego człowieka. Możemy powiedzieć, że góry są na przykład ładne – jedne ładniejsze, inne brzydsze – natomiast trudno powiedzieć, czy są niebezpieczne, bo one same w sobie nie są dla nikogo zagrożeniem. To człowiek jest tam zagrożeniem, a właściwie, to jego brak umiejętności, wiedzy i odnalezienia się w górach.

Jerzy Siodłak: Sama ta praktyka bezpieczeństwa w górach czy te niebezpieczeństwa górskie naukowo dzieli się na dwa działy, czyli niebezpieczeństwa subiektywne i obiektywne albo jeszcze inaczej je nazywają – jako zawinione i niezawinione. Sama ta nazwa wskazuje, że ktoś zawinił, czyli człowiek. Ale jak sobie przeanalizujemy te niezawinione, mówiąc inaczej – niezależne od człowieka, związane stricte z przyrodą – to się okazuje, że te pozornie niezawinione też wskazują na to, że i tak człowiek gdzieś tam maczał swoje palce i sam się prosił o te niby niezależne od niego niebezpieczeństwa. I to nie jest tak, że coś się samo dzieje, ale jak już Romek mówił – człowiek sam dla siebie stanowi zagrożenie: przyciąga, prowokuje, kusi. W mojej ocenie można powiedzieć, że nie ma takich niezawinionych niebezpieczeństw górskich – nawet jak burza jest, to ktoś powie: no, ale to niezależnie ode mnie przyszła i piorun we mnie trafił. Ale dzisiaj, kiedy mamy takie możliwości technologiczne i jest możliwe przewidywanie tej pogody, to gdybyśmy trochę pomyśleli, to byśmy byli w stanie odpowiednio to sobie zaplanować albo jak widzimy, co się dzieje w górach – uciekamy. Kiedyś ludzie chodzący po górach uczyli się prognozowania pogody po obserwacji chmur i to zupełnie na takim podstawowym poziomie. Ale to już były da nich jakieś symptomy, ludzie byli tego świadomi i jak widzieli, że coś się na tym niebie zaczyna zmieniać, to po prostu schodzili. A dzisiaj? Przykładem może być chociażby tragiczne wydarzenie na Giewoncie sprzed kilku lat... To jest też tak, jak w przypadku chodzenia w tym stroju kąpielowym po górach, co było dość głośne swego czasu. Ja mówię – czemu nie. Tylko jak już idziesz i się rozbierzesz, to wrzuć sobie do plecaka to ciepłe ubranie i jak ci będzie już tak mega zimno i poczujesz, że już nie dasz rady, to się ubierasz, a nie idziesz dalej w zaparte, a potem – ratunku, hipotermia, problemy i tak dalej. Znów tylko kwestia nastawienia i pomyślenia, bo ten plecak z tyłu wraz z ubraniem niczemu nie wadzi, a w sytuacji gór mamy taki margines bezpieczeństwa.

Jakie są zatem najczęstsze przyczyny wypadków w górach?

Roman Dziedzic: Trudno generalizować, czym jest wypadek. Definicja wypadku brzmi: wystąpienie w tym samym miejscu i czasie kilku czynników niekorzystnych, nigdy nie jednego. Z jednym zawsze sobie poradzimy, a tu mamy kilka czynników negatywnych, które doprowadzają do wypadku. Trudno więc mówić o przyczynach wypadków w górach, bo za każdym razem jest kilka tych elementów. To będzie zależne od pory roku, od miejsc – bo różne góry mają różny charakter, a także od aktywności i samopoczucia.

No właśnie – na przykład od samopoczucia. Czy często do wypadków w górach dochodzi wskutek jakichś niespodziewanych sytuacji, kiedy na przykład ktoś źle się poczuje? Czy jednak następują one zazwyczaj w wyniku niedostatecznego przygotowania się do wędrówki, nieodpowiedzialności bądź nieostrożności?

Jerzy Siodłak: Bardziej to drugie, bo jak ktoś źle się poczuje, to my to odnotowujemy jako zachorowanie w naszych statystykach i tego jest bardzo mało. To są pojedyncze przypadki. Natomiast głównie chodzi o wszystkie te inne, już przez nas wspomniane czynniki, to one grają główną rolę. Wybraliśmy sobie na przykład nieodpowiedni dla siebie szlak, nie byliśmy do niego odpowiednio przygotowani i tak dalej. To są właśnie te elementy, które decydują, że dochodzi do wypadku. W tego typu sytuacjach większości ludziom się udaje, ale są też takie, w których przekroczymy pewien poziom i zbierze się tych czynników mnóstwo, no i mamy problem. Zawsze też mówimy o tym, jako ratownicy, że jeżeli czujemy się niepewnie, nie wiemy, jak się zachować, czy iść dalej, to nie należy się bać – bo to nic nie kosztuje – tylko zadzwonić do służb ratownictwa górskiego i poradzić się, zapytać, co mamy robić. Część turystów tak robi, ale spora część nie – nie wiem, czy się boi konsekwencji, że to będzie kosztować, że zostaną ukarani. Nie jesteśmy żadną policją, żadnymi inspektorami w biurach, którzy będą ludzi karać. Absolutnie tego nie robimy, nawet nie osądzamy i nie krytykujemy. Analizujemy tylko sytuacje na potrzeby szerokiej profilaktyki.

O co najczęściej pytają turyści górscy, gdy już zdecydują się zadzwonić do służb ratunkowych?

Jerzy Siodłak: Jak już dzwonią, to albo proszą o pomoc, albo są tacy, co mówią, że się zgubili i nie do końca wiedzą, gdzie są. Jest taka fajna aplikacja Ratunek, o której głośno mówimy. Ona pozwala nam zorientować się, w którym miejscu jesteśmy, a nawet jak już nie wiemy, to wyskakują nam tam współrzędne geograficzne, jakie podajemy ratownikowi, który jest w stanie podpowiedzieć takiemu turyście, co ma zrobić: cofnąć się czy gdzieś jeszcze dojść albo mu powie: masz tam dwieście, trzysta metrów do szlaku, idź w tamtą stronę.

Roman Dziedzic: To pozwala zlokalizować osobę, wzywającą pomocy i to bardzo dokładnie, więc zaoszczędzamy czas na przepytywanie jej, gdzie się znajduje. Często ci ludzie są w takim szoku, że nie potrafią nam racjonalnie określić, w jakim miejscu mogą być. Precyzyjne określenie, gdzie jest ten człowiek pozwoli nam skrócić czas dotarcia do tej osoby. A już w drodze do niej jesteśmy w stanie wytyczyć trasę ewakuacji takiego turysty. Ta aplikacja i jej funkcjonowanie jest nie do przecenienia w zorganizowaniu akcji ratowniczej.

Kiedy należy wzywać pomocy w górach, a w jakich sytuacjach lepiej nie nadużywać takiej możliwości? Czy ratownicy mogą jej w ogóle odmówić, jeśli uznają, że nie jest ona konieczna?

Roman Dziedzic: Ratownicy nie odmówią udzielenia pomocy, a może być ona w różny sposób udzielona. Należy ją wezwać wtedy, kiedy czujemy, że dzieje się coś złego, kiedy czujemy się niekomfortowo w danej sytuacji. Może być też tak, że jest jeszcze na tyle wcześnie, że nie trzeba na miejsce wysyłać zespołu ratowniczego, ale po prostu podpowiedzieć – co zrobić w danej sytuacji, którędy pójść i tak dalej. Natomiast jak już wezwiemy tę pomoc, to najważniejsze jest wówczas, by być konsekwentnym w tym, czyli reagować na polecenia, które osoba przyjmująca zgłoszenie przekazuje. Samemu mi się zdarzyły sytuacje, kiedy zostałem wysłany przez ratownika dyżurnego do osoby, wzywającej pomocy, przy czym nie znalazłem jej w tym konkretnym miejscu i okazało się, że koś w chwili refleksji wpadł na pomysł, jak się z tego miejsca wydostać i po prostu poszedł sobie. To jest dla nas bardzo trudna sytuacja, bo nie wiemy, czy stało się coś poważniejszego i nie możemy przejść obok tego obojętnie. Nie możemy tego zignorować i musimy dalej takiej osoby szukać. Na szczęście, te osoby wzywały pomocy poprzez aplikację Ratunek, więc ja, będąc w górach byłem w stanie odświeżać sobie pozycje tych osób, a dzięki temu – skutecznie odnaleźć je na szlaku, upewnić się, że to są te osoby i że nic się im nie stało, no i że bezpiecznie odnalazły drogę oraz wracają na parking. Prosiłbym jednak, aby nie doprowadzać do takich sytuacji, bo to utrudnia nam funkcjonowanie.

Czy skala wypadków oraz problemów, z jakimi turyści mierzą się w górach może przerażać?

Jerzy Siodłak: Jak tak przełożymy statystycznie ilość wypadków – a ona jest niemała i ciągle rośnie – na liczbę ludzi, którzy ciągle przyjeżdżają w te góry – i ta też się nadal zwiększa – to i tak jest nieźle. Myślę, że tak właśnie trzeba na to patrzeć. Nie oznacza to jednak, że nic nie trzeba robić w kwestii profilaktyki, w ramach tak szeroko pojętego bezpieczeństwa.

Roman Dziedzic: Jak naczelnik wspomniał, obserwujemy wzrost ruchu turystycznego, który przekłada się na wzrost wypadkowości. W ujęciu ostatnich pięciu lat ten wzrost wypadkowości był systematyczny, na poziomie pomiędzy 8 a 14 procent, zaś w samym roku 2020 i 2021 – czyli w tych pandemicznych latach, gdzie ludzie mniej wyjeżdżali za granicę – sięgał nawet 21 procent. To jest bardzo dużo, a ponieważ jednym z celów statutowych naszej fundacji jest też prewencja, zapobieganie wypadkowości w górach, powołaliśmy taką inicjatywę, która nazywa się Akademia GOPR i zespół szkoleń, podnoszących kwalifikacje ludzi, bywających w tych górach częściej i chcących zadbać o swoje bezpieczeństwo. Wierzymy, że poprzez edukację jesteśmy w stanie zatrzymać ten trend wzrostu albo przynajmniej zmniejszyć jego skalę.

No właśnie, jak można przeciwdziałać takim nieodpowiedzialnym zachowaniom?

Roman Dziedzic: Myślę, że głównie poprzez szkolenia, adresowanie zwłaszcza do dzieciaków i młodzieży, ponieważ oni są najbardziej chłonni tej wiedzy, najłatwiej jest gruntować w nich dobre zachowania i nawyki. Wierzymy, że jeżeli nauczymy dzieci sprawnie korzystać z mapy, dobrze planować wycieczkę, udzielać pomocy, to przełoży się to właśnie na bezpieczeństwo ludzi za jakiś czas, kiedy już te dzieciaki dorosną i wejdą w takie świadome i samodzielne użytkowanie tych gór.

Jak przygotować się na wyjście w góry?

Roman Dziedzic: Trzeba przede wszystkim planować trasę w oparciu o swoją wiedzę, umiejętności, kondycję, prognozę pogody i dostępny dla nas sprzęt. Jeżeli te czynniki weźmiemy pod uwagę i zaplanujemy samą aktywność, uwzględniając ewentualne ryzyka – czyli zajdzie jakiś niekorzystny czynnik atmosferyczny, na przykład burza – to musimy też wiedzieć, co zrobić, kiedy one się zmaterializują. Czyli, będąc w okolicznościach pogarszającej się pogody chociażby na grani, powinniśmy wiedzieć, że pierwszą drogą ewakuujemy się w dół. Mamy więc wszystko zaplanowane, wiemy o tym, myślimy o tym, obserwujemy otoczenie i wtedy minimalizujemy swoje zagrożenie.

Podsumowując krótko: czego mogą się obawiać osoby, wychodzące w góry?

Roman Dziedzic: Mogą obawiać się przede wszystkim braku swojej wiedzy i przygotowania. Czynnik ludzki jest tutaj najbardziej newralgiczny.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera