Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pańczyk-Pozdziej: Lament nad śląszczyzną. Przepychanka polityczna

Maria Pańczyk-Pozdziej
Ostatnimi czasy obserwuję coś bardzo niepokojącego, gdy chodzi o naszą śląską prasę. Zawładnęła nią absolutna monotematyczność. Czytając codziennie "Dziennik Zachodni" i "Gazetę Wyborczą" dochodzi się do wniosku, że nie ma na Śląsku ważniejszych spraw nad problem języka śląskiego oraz Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, która nijak nie radzi sobie z tym arcytrudnym zagadnieniem. Powiedziano na ten temat już tyle, że często się zastanawiam, o czym pisaliby koledzy po piórze, gdyby nie ta wydumana dramatyczna przyszłość śląszczyzny, którą co poniektórzy chcą, wręcz muszą ratować przed zgubą i zatraceniem.

W skali kraju przyrównać można ów casus jedynie do afery Amber Gold, która od tygodni nie schodzi z łamów, z tą różnicą, że śląszczyzna absorbuje dziennikarskie pióra już od wielu miesięcy. A tak by się chciało poczytać o tym, że mimo braku formalnego jej usankcjonowania, uczy się dzieci po śląsku - w Osinach koło Żor, w Łubnianach na Opolszczyźnie, w Mikołowie; że wydaje się książki bez stosowania dziwacznych znaków w postaci kółeczek i daszków; że organizuje się liczne konkursy godanio, których mnogość przyprawia o zawrót głowy; że pielęgnuje się śląszczyznę w różny sposób - jak Śląsk długi i szeroki.

Dowodów na to mam tyle, że gdyby tylko przejęci naprawdę losem i przyszłością mowy serca zechcieli z nich skorzystać, to gwarantuję: tematów nie zabrakłoby im do końca dziennikarskiego życia.

Kariery "na śląszczyźnie"

Ale po co, skoro można do woli i bez konsekwencji "walić" we wrogów. Takich jak ja - na przykład. Co to na śląszczyźnie porobili kariery, dostali atrakcyjne posady, ustawili się politycznie i otrzymują za to pokaźne apanaże. Takie opinie, nie tylko zresztą o mnie, ukazywały się w ostatnim czasie w przeróżnych gazetach, zaznaczam: nie tylko tabloidach. A przecież można było przyjrzeć się tym karierom, temu łatwemu przekuwaniu śląszczyzny w profity. Można było wyłapać niegodziwców i skazać na szafot. Tylko jakoś nie było za co.

Nigdy nie zapomnę, jak upominającą się nieustannie o status języka śląskiego katowicką "Gazetę Wyborczą" zapraszałam przez minione lata o zainteresowanie konkursem "Po naszymu, czyli po śląsku". Co roku wysyłałam zaproszenia na wszystkie etapy tegoż konkursu łącznie z finałem.

Przed dwoma laty, z okazji 20. konkursu (nie mylić z jego dwudziestoleciem), rozmawiałam z dziennikarzem, który w gazecie za śląskie sprawy odpowiada. Chciałam go przekonać do imprezy, która przecież nie jest jednoroczną efemerydą.

- To nas nie interesuje, to jest gazeta prywatna i to my decydujemy, co jest ważne, a co nie dla Śląska - powiedział.
No i proszę. To, że Ślązacy na Śląsku mówią po śląsku, to nie jest ważne, ważne, czy mówią w języku śląskim. Ot, cała prawda na temat pokrętnej filozofii "Gazety Wyborczej" na ten temat. I wolno, w związku z tym, publicystom tejże odsądzać od czci i wiary tych, którzy uważają inaczej; którzy sądzą, że trzeba ratować śląszczyzną w całości, a nie robić z niej swoistego esperanta. Wolno pouczać i krytykować prezydenta Rzeczpospolitej, wolno naszego arcybiskupa Wiktora Skworca przyrównywać do sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR, wolno w ogóle opluwać wszystkich, którym się zamarzyło żyć na Śląsku nie tylko żółto-niebieskim, ale także biało-czerwonym. I niech projektodawcy ustawy o języku śląskim nie mamią i nie okłamują Ślązaków, że uczyniono z tej ich wspaniałomyślnej oferty polityczną zawieruchę.

Politycy i językoznawcy

Uczynili to sami, gdy wręcz zażądali, by to właśnie politycy zdecydowali o losach śląszczyzny. A przecież tak przed laty nie było, o czym zdaje się niewielu pamięta. Także prof. Marek Szczepański, który przed tygodniem odniósł się w "Dzienniku Zachodnim" do moich językowych preferencji. Otóż, Panie Profesorze, przed laty zwolennicy języka śląskiego szukali wsparcia dla swego pomysłu właśnie u językoznawców i chyba Pan przyzna, że słuszną obrali drogę. Gdy jednak ci w zdecydowanej większości powiedzieli, że śląszczyzną jest tylko gwarą - zmienili strategię. I to się stało mniej więcej pięć lat temu.

Już nie językoznawcy mają decydować o statusie naszej mowy najpierwszej, ale politycy. I ta polityczna przepychanka trwa. I karmią się nią dziennikarze, politycy i naukowcy. Najmniej do powiedzenia mają sami Ślązacy. Dziwi mnie, dlaczego wobec politycznych priorytetów dla tego pomysłu, o opinie i ekspertyzy apologeci zwracali się do tych nielicznych naukowców, którzy byli im przychylni - także do Pana Profesora. Dziwi mnie też, dlaczego przyparci do muru i pytani, czego chcą uczyć, skoro spośród tych kilkunastu podstawowych gwar nie ma wiodącej, która mogłaby być uznana za język - odpowiadają: będą pieniądze, będzie język.

Dziwi mnie, że Pan pyta o empiryczne dane, które wskazywałyby, że większość Górnoślązaków opowiada się za usankcjonowaniem śląszczyzny jako języka. Nie jestem naukowcem i takich badań nie prowadzę. Jeśli jednak przez 20 lat przez konkurs, który raczył Pan zacytować, przewinęło się dwa tysiące Ślązaków z najodleglejszych nawet rubieży naszego regionu i nikt nigdy nawet nie wspomniał o takim pomyśle czy marzeniu, to mam prawo sądzić, że są oni reprezentantami większości.
Cytuje Pan też moje słowa, że ustawa o języku śląskim jest źle napisana. Nie tylko źle, ale i niemerytorycznie, bo przytacza autorytety, które w tej materii nie powinny do autorytetów aspirować. W uzasadnieniu bowiem ustawa powołuje się np. na Bibliotekę Kongresu Stanów Zjednoczonych, która w 2007 r. wpisała język śląski do swojego rejestru języków świata. A to tak, jakby Biblioteka Śląska w Katowicach zapisała w swoich annałach, że amerykańskie plemię Indian o nazwie Siuksowie posługują się mową Lakota Sioux. I byłoby to bliższe prawdy, bo taka mowa rzeczywiście istnieje.

Są ważniejsze sprawy

Jest dla mnie nie do przyjęcia propagowanie w tejże ustawie ślabikorzy, w których uczy się śląskie dzieci rachować: einz, zwei, drei..., i podawanie za przykład kulturotwórczej dla Ślązaków roli niektórych mediów, o których wiadomo, że preferują żargon, a nie gwarę. Na wszystko to, a także na całkowitą eliminację opinii Ślązaków nie zrzeszonych w organizacjach typu Danga, Śląsko Nacyjo, Pro Loquela Silesiana czy Ruch Autonomii Śląska - należy patrzeć tak, jak na to zasługują. Każda mniejszość w naszym kraju ma prawa, ale nie może ich narzucać większości.

Wysiłki projektodawców ustawy, to pomysł nie tylko chybiony, ale i nieuczciwy. I póki nie będzie wspólnego działania tych za i tych przeciw, póki nie będzie kompromisu i jednak naukowego, zwłaszcza językoznawczego spojrzenia na ten gorący temat, póty nie ma co marzyć, że język śląski stanie się faktem. I dobrze byłoby już nareszcie zaprzestać epatowania czytelników tym tematem, bo jest naprawdę wiele ważniejszych na Śląsku spraw, o które trzeba walczyć i zabiegać, którym należy się priorytet.

Maria Pańczyk-Pozdziej, senator RP, wicemarszałek Senatu

Od redakcji:
Pani senator Maria Pańczyk-Pozdziej to osoba wielce zasłużona dla śląskiej godki i Śląska w ogóle, więc decyzja o publikacji tego tekstu nie podlegała w redakcji dłuższej dyskusji. Każdą istotną opinię - w tym głos krytyczny - drukujemy w DZ, by pokazać otwartość na wszelkie nurty w debacie o Śląsku. To nie znaczy jednak, że uważam zaprezentowaną przez Panią senator ocenę "Dziennika Zachodniego" czy "Gazety Wyborczej" za słuszną. Otóż, tak nie uważam, co więcej - uważam tę ocenę za krzywdzącą.

Pragnę jednocześnie zwrócić uwagę Pani senator, że łamy DZ (GW zresztą też) pełne są tekstów na tematy inne niż śląska godka. W DZ dzieje się tak dlatego, że zgadzam się ze stwierdzeniem, iż jest naprawdę wiele ważniejszych na Śląsku spraw, o które trzeba walczyć i za-biegać, którym należy się priorytet". To jednak - w moim mniemaniu - nie znaczy, że kwestię godki mamy odstawić na bok. Uważam, że byłby to duży błąd zaniechania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!