MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Suplementy diety: czy wiesz, co łykasz?

Małgorzata Fedorowicz
Fot. 123rf
Od rana do wieczora Polacy są bombardowani reklamami suplementów, dzięki którym mamy być ponoć wiecznie zdrowi, młodzi i supersprawni. W końcu tym wierutnym bzdurom wydał wojnę Główny Inspektorat Sanitarny.

Nareszcie ktoś się za reklamy wziął, bo ludzie wierzą w te brednie, a szczególnie niepokoi fakt, że jeśli mają problem, to zamiast pójść do lekarza, biorą różne suplementy, wiedząc o nich jedynie to, co wyrecytują w telewizyjnej reklamie z szybkością karabinu maszynowego aktorzy ubrani w białe fartuchy i udający farmaceutów - mówi Marek Brach, inspektor farmaceutyczny. - Znam cukrzyka, który nagle zrezygnował z zastrzyków z insuliny i zaczął się leczyć morwą białą. Usłyszał, że suplement wytwarzany z liści tej rośliny pomaga w utrzymaniu prawidłowego poziomu cukru we krwi. Ten eksperyment o mało nie skończył się dla niego tragicznie. Mężczyzna w ciężkim stanie wylądował w szpitalu, na szczęście zdołano go uratować.

Jeszcze z pięć lat temu na polskim rynku było dostępnych 10 tys. rodzajów suplementów. To już wydawało się dużo, tymczasem teraz jest ich ponad 25 tys. Często zawierają te same składniki, ale w różnych konfiguracjach, o czym pacjenci przeważnie nie wiedzą. Natomiast producenci tych preparatów robią wszystko, aby zwiększyć na nie popyt. Dlatego coraz częściej w reklamach uciekają się do kłamstw, obiecując cudowne ozdrowienie tym, którzy sięgną po ich syrop, tabletki czy kapsułki.

- Gdyby wziąć na serio to wszystko, co reklamy obiecują, to łysy po zażyciu suplementów powinien mieć bujną czuprynę, a garbaty się wyprostować - śmieje się Marek Brach. - To zrozumiałe, że każdy chciałby ciągle być młody, piękny i mieć końskie zdrowie, ale trzeba patrzeć na świat realnie. Tymczasem Polacy na przykład lubią się objadać, a potem chcieliby dostać cud-tabletkę, żeby nie przytyć, a takiej nie ma! Suplementy, owszem, powinny wspierać ozdrowieńców i ludzi wyniszczonych. Natomiast normalny człowiek niech sobie kupi pomarańczę czy natkę pietruszki.

Ale w końcu miarka z niewiarygodnymi reklamami się przebrała. Główny Inspektorat Sanitarny wspierany przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wysłał właśnie list do 315 producentów i dystrybutorów suplementów diety, w którym wytyka im błędy i nadużycia w reklamach i nakazuje je usunąć.

- Zrobiliśmy to w trosce o zdrowie i bezpieczeństwo pacjentów, bo nie mają oni wystarczającej wiedzy o suplementach diety, co może prowadzić do niekontrolowanego ich spożycia, przedawkowania i skutków ubocznych - mówi Jan Bondar z GIS. - Poza tym, jeśli ktoś zażywa w tym czasie leki, może dojść do niebezpiecznej interakcji. Wprawdzie suplementy diety to nic innego, tylko żywność skondensowana, zalecana przy niedoborze witamin i minerałów, ale skąd Kowalski ma wiedzieć, czego mu brakuje? Jeżeli coś mu dolega, powinien zrobić badania. Suplementy nie służą ani zapobieganiu chorobom, ani ich leczeniu. Mogą zaszkodzić.
Jeśli np. witaminy A, D i K zostaną przedawkowane, mogą wywołać hiperwitaminozę. Szczególnie niebezpieczna jest A - jej nadmiar powoduje zaburzenia w układzie nerwowym, utratę łaknienia, powiększenie wątroby, śledziony, zaburzenia żołądkowo-jelitowe. Mogą po niej wypadać włosy i brwi, skóra staje się bardzo sucha i szorstka. Nadmiar tej witaminy jest groźny zwłaszcza dla kobiet w ciąży, może nawet wywołać przedwczesny poród.

Suplement to nie lek
Kolejne, poważne zarzuty stawiane przez GIS i UOKiK sprzedawcom i dystrybutorom suplementów diety dotyczą tego, że w reklamach przypisuje się im właściwości lecznicze, choć nie mają one z lekami nic wspólnego. Sugeruje się wręcz Polakom, że powinny one stanowić niezbędny element codziennej diety, a w ogóle nie ostrzega o możliwych negatywnych skutkach stosowania preparatu.

Są np. reklamy syropu na różne rodzaje kaszlu, które wprowadzają w błąd co do jego właściwości. Bowiem jeden syrop nie wyleczy każdego kaszlu.

Lubimy mieć na wszystko lekarstwo
Dlaczego jednak Polacy w cudowną moc suplementów bezgranicznie wierzą i nagminnie je wykupują, nabijając kasę firmom farmaceutycznym i aptekom? W 2014 r. Polacy wydali na leki ponad 23 mld zł - aż połowa pieniędzy poszła na suplementy diety oraz farmaceutyki sprzedawane bez recepty.

Skąd bierze się taki trend? -Na podstawie moich codziennych obserwacji widzę na to pytanie jedną odpowiedź: pacjenci lubią mieć na wszystko lekarstwo, bo wtedy nic nie trzeba z siebie dawać - uważa dr Zbigniew Kuzyszyn, specjalista chorób wewnętrznych i diabetolog. - Pacjent myśli, że suplement wyleczy go z jego dolegliwości - i na tym to bazuje. Tymczasem z lekami sprawa wygląda inaczej. Tu obowiązuje rzetelna informacja, przekazywana przez lekarza, który mówi, że dany lek poprawi zdrowie bądź zmniejszy prawdopodobieństwo rozwoju choroby. Musi też ostrzec, że jak wystąpią niepożądane objawy, to trzeba lek odstawić. Nie obiecuje cudów. Natomiast w przypadku suplementów przebija się wyłącznie zapewnienie, że dzięki nim będziemy żyć w zdrowiu. Można je zachwalać jak się chce, wolna amerykanka.
Każdy lek, nim zostanie dopuszczony do sprzedaży, musi zostać najpierw zarejestrowany przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, a wcześniej przejść długą drogę badań. Natomiast suplementy diety takiej procedury nie wymagają. Dopuszcza je do obrotu Główny Inspektor Sanitarny, gdyż są traktowane jako żywność. W zasadzie mogą być produkowane wszędzie, zarówno w dobrze wyposażonym laboratorium, mieszkaniu, jak i w garażu, bo nikt tego precyzyjnie nie określa. Gdyby rejestracja była konieczna, to aż tylu suplementów na rynku zapewne by nie było.

15 lat za późno
- Nie ma udowodnionej korzyści medycznej, jaka miałaby wynikać ze stosowania suplementów - podkreśla dr Piotr Feusette, kardiolog. - Musiałyby się bowiem odbyć badania kliniczne, które to potwierdzają, ale one kosztują, więc producenci ich nie zlecają. Tymczasem z reklam można się dowiedzieć, że wiele z tych produktów wpływa pozytywnie na serce. To absurd. Niedawno w poradni kardiologicznej miałem taką sytuację, że pacjentka narzekała na wysokie ceny leków. Faktycznie, niektóre rzeczywiście są nierefundowane i drogie, choć nie powinno to tak wyglądać. Ale jednocześnie ta sama pani wysypała z reklamówki kilkanaście opakowań suplementów, za które zapłaciła kilka razy więcej, niż wydałaby na leki na nadciśnienie.

Będą wysokie kary
Nietrudno zauważyć, że rynek suplementów w kraju wymknął się spod kontroli. Czy list do ich producentów pomoże ukrócić nierzetelne reklamy?

- W liście zawarta jest sugestia, by firmy najpierw same spróbowały wyeliminować ze swojego grona nieuczciwych producentów, którzy go psują, kręcąc suplementy w betoniarce, w piwnicy, nie wiadomo z jakich substancji - tłumaczy Jan Bondar. - Przekaz jest jasny: albo szybko zrobicie ze sobą porządek, albo my wkroczymy. Następne nasze działania będą polegać na tym, że Urząd Ochrony Konsumentów i Kontroli zacznie nakładać na nierzetelnych sprzedawców i producentów wielomilionowe kary, a podległe nam stacje sanepidu w Polsce mogą spowodować wycofanie pewnych suplementów z rynku.

- Wreszcie się obudzili, ale o 15 lat za późno - komentuje Krystian Adamik, lekarz rodzinny. - Społeczeństwo już się do suplementów przyzwyczaiło i trudno będzie to zmienić. Dziś przyszedł do mnie 32-letni pacjent - bardzo chory, z mocno zaawansowanym zapaleniem górnych dróg oddechowych. Nie chciał antybiotyku ani L4, tylko zapytał o cudowną tabletkę, która natychmiast postawi go na nogi. Odpowiedziałem, że takiej nie ma. Musiałem postraszyć go groźnymi powikłaniami, żeby zrozumiał, że pomoże mu tylko konwencjonalna medycyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!