Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz kontra Runge: Ostatni dzwon spisowej trwogi

Michał Smolorz
Wydawało się, że cichną emocje wokół wyników Narodowego Spisu Powszechnego. Kto miał się zachwycić, ten się zachwycił, kto miał rozedrzeć szaty - już dawno leży z nagim torsem. Prawicowi publicyści odtrąbili zagrożenie integralności terytorialnej państwa, autonomiści zdążyli wytrzeźwieć po fetowaniu sukcesu.

I gdy wszystkie dzwony ucichły, znienacka na łamach DZ na trwogę uderzył prof. Jerzy Runge, znamienity specjalista od geografii społecznej. Głos to ważny i merytoryczny (w przeciwieństwie do wielu propagandowych bzdur wypowiadanych z politycznych katedr), więc wymaga równie poważnego odniesienia.

KONIECZNIE PRZECZYTAJ:
Prof. Runge: Mamy do czynienia ze śląską grupą etniczną, a nie narodowością

Nasamprzód trzeba się zgodzić, że kaleka i oszczędnościowa metodologia zastosowana przez Główny Urząd Statystyczny woła o pomstę do nieba i może być przyczyną podważenia, a nawet unieważnienia wyników spisu. Wszelako ta ocena wynika z różnych powodów.

KONIECZNIE PRZECZYTAJ:
Prof. Szczepański: Magia spisowych liczb - daleki jestem od podejrzeń, ale...

Największym grzechem GUS jest rezygnacja z powszechności spisu na rzecz badań cząstkowych poddawanych następnie ekstrapolacji. Profesor Runge za główną wadę spisu uznaje jednak zadawanie pytań o narodowość, choć nie odpowiadała ona powszechnie uznanym definicjom.

Ten zarzut jest chybiony - akurat GUS ma w tej sprawie czyste sumienie. Na potrzeby spisu kryteria narodowości zostały dokładnie zdefiniowane w ustawie, więc nie ma o co kruszyć kopii.

W naukach ścisłych komfort pracy badawczej jest nieporównywalny, ponieważ większość pojęć i aksjomatów jest powszechna, ogólnoświatowa. Niestety, w naukach społecznych każdy proces poznawczy wymaga najpierw ustalenia wyjściowych paradygmatów, czyli zbioru pojęć i teorii, na których opiera się badanie.

Niektórzy naukowcy są zdania, że namnożyło się już tyle paradygmatów, że każde badanie może zostać zakwestionowane przez zwolenników paradygmatów konkurencyjnych. Prof. Runge zdaje się podchodzić do spisu z tej właśnie pozycji. Niepotrzebnie.

CZYTAJ KONIECZNIE:
Prof. Martysz: Czy sąd uznał narodowość śląską? Tak można powiedzieć

Trzeba się zgodzić, że w przypadku Ślązaków lepiej mówić o grupie etnicznej niż o narodowości i może szczęśliwsze byłoby tak sformułowane pytanie spisowe. Niestety, nie zmienia to narastających kontrowersji, wszak górnośląskie organizacje regionalne nie domagają się niczego ponad prawne uznanie ich jako grupy etnicznej. Zaś konsekwentna odmowa władz państwowych jest równie gorliwa, jak gdyby chodziło o mniejszość narodową ze wszystkimi prerogatywami, także wyborczymi.
Te dwie tezy profesora nie są więc kontrowersyjne. Gorzej, że autor w ogóle kwestionuje zasadność zajmowania się śląskością ("alienowania śląskości" - jak pisze) jako osobnym zjawiskiem w skomplikowanej rzeczywistości całego regionu. Uzasadnia to argumentem, że na Górnym Śląsku 800 tysięcy ludzi to "jedynie" 16 procent ogółu, a "nawet w najbardziej śląskich miastach udział autochtonów nie przekracza 50-60 procent". Na dodatek śląskość ta jest niejednoznaczna i ma wiele odmian lokalnych (także językowych).

Idąc tym tropem, należałoby w ogóle zrezygnować z badań rdzennych kultur mniejszościowych i cały światowy dorobek ludoznawstwa, etnologii i w końcu antropologii wyrzucić na śmietnik. Będę jeszcze bardziej demagogiczny: skoro w USA rdzenna ludność to niespełna 1 procent obywateli i to podzielonych na kilkadziesiąt plemion, to po co się nimi zajmować?
Nikt nie kwestionuje opinii profesora, że geografia społeczna współczesnego Górnego Śląska jest złożona. Fakt ten jednak nie kasuje uprawnień ludności tubylczej do kultywowania własnej odrębności w wersji, jaka jej samej odpowiada, do której sama się przyznaje i którą chce rozwijać. Jeśli ujawni się w tym miejscu inna grupa etniczna o równie wyrazistej tożsamości, nikt jej nie będzie czynił przeszkód.

Na razie jednak owe 16 procent to nie jest "tylko", lecz "aż" 16 procent, a nade wszystko "aż" 800 tysięcy ludzi, którzy uznają swoją odrębność (choćby i niedookreśloną) i domagają się emancypacji. Ich elementarnym prawem jest ją podtrzymywać, dopóki ostatni śląski Mohikanin nie zejdzie z tego świata.

Masz tę książkę?

Książka,o której jest głośno. Michał Smolorz i jego "Śląsk wymyślony. Jeszcze do nabycia pod adresem TUTAJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!